Natalia Hatalska Wiek paradoksów. Czy technologia nas ocali? Wydawnictwo Znak litera nowa. Kraków 2021 Rekomendacja: 2/7 Ocena okładki: 2/5 Test Turinga do poprawki? Piszę to po cichutku, po Wielkiemu Cichu… I zalecam wszystkim czytającym, by tak samo podeszli do lektury. Cicho, dyskretnie. Drzemiących w każdym naszym smartfonie demonów lepiej bowiem nie budzić. A to oczko u góry obramowania ekranu naszego laptopa lepiej zawczasu zakleić czarną lasotaśmą, albo w przypływie desperacji – wydłubać nożyczkami… Rozpoczęliśmy bowiem epokę, w której między człowiekiem a jego wyrobami zaczyna się powoli ujawniać, rysować (zrazu słabą kreską…) batalia konkurencyjna, której wynik nie jest żadną miarą wiadomy. Przeto, powodowani tradycyjną ostrożnością, nie powinniśmy zbyt hałaśliwie ujawniać swych miejsc stałego ani tymczasowego postoju… Piszę to w komputerze i w zasadzie nie czuję się zagrożony przez technologię (jeszcze). Ba, czuję się komfortowo: klawiatura reaguje bez opóźnień, korekty robi się błyskawicznie, tekst zapisuje się na żądanie. Żadnej udręki fizycznej – w porównaniu z pisaniem na maszynie, na której to czynności upłynęła mi pierwsza połowa życia; o ręcznym pisaniu nawet nie chce mi się wspominać, to było zbyt bolesne doświadczenie… Ale gdzieś z tyłu głowy od czasu do czasu myśl przemyka przewrotna a zdrożna… A co, jeśli mój hewlett packard tak…
Oksana Zabużko Planeta Piołun Przełożyły Katarzyna Kotyńska, Joanna Majewska, Anna Łazar Wydawnictwo Agora, Warszawa 2022 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Szcze ne wmerła Ukraina! Nie umarła i nie umrze (to pewnik, nie hipotetyczna nadzieja…). Ale jak się narodziła, skąd się wzięła taka, jaka jest i dlaczego? Dziś, gdy między ukrainofilią (sam do ukrainofilów się zaliczam) a ukrainofobią (którą pogardzam) nie zostało nic miejsca na niuanse, na jakąkolwiek dysputę z użyciem argumentów sine ira et studio, gdy nie powinno się (w obliczu moralnego wyzwania dziejącej się i powiększającej z dnia na dzień wojny – tragedii) stawiać jakichkolwiek pytań – trudno cokolwiek ustalić. Inna rzecz, że już dawno powinniśmy wszystko mieć utrwalone, przegadane i ku pożytkowi publicznemu opowiedziane. Ale nie mamy. Pytanie – czy kiedykolwiek w ogóle próbowaliśmy na serio usiąść i przegadać Ukrainę z Polską, Polskę z Ukrainą? Podejrzewam, że nie. W sensie ścisłym. Bo akty strzeliste i wyznania nikczemne w tym rachunku się nie liczą. A co mogłoby się liczyć? Bo ja wiem – może poważny, uczciwy wspólny podręcznik wspólnej historii, może więcej tłumaczonej literatury, więcej rozmowy (a jest o czym rozmawiać). W każdym razie jakiś konsensus, wypracowany w dialogu, przy którym opowiadają się obie strony – niezależnie od aktualnych…