Reguły na czas chaosu

Tomasz Stawiszyński  Reguły na czas chaosu Wydawnictwo Znak litera nova, Kraków 2022 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Kto wypadł z ram, a komu daleko jeszcze… Jak świat światem, epoki względnej stabilizacji i spokoju wydarzały się niezwykle rzadko, choć wydaje się, że były one i są nadal głównym celem gatunku ludzkiego, który w swej zbiorowej mądrości niezachwianie mniema, że stan równowagi, zbalansowanej i sprawiedliwej stabilności oraz łagodnego dobrobytu i dobrostanu tudzież pokoju – jest nie tylko pożądanym postulatem – lecz że się po prostu wszystkim należy. Aurea prima sata est aetas… Marzenia, utopie, fantazje tym częściej i intensywniej zajmują przestrzeń wewnątrzgatunkowej wymiany myśli, im rzadziej komukolwiek udaje się choć na chwilkę coś z tych wizji zrealizować. Przeto banalne z pozoru pytanie – jak żyć? – chociaż po sławetnej werbalnej szarży pewnego Paprykarza w kierunku Premiera nabrało nawet charakteru memicznego – wcale nie wydaje się prostackie i głupie. Ono oznacza tylko, że wielu ludzi albo naprawdę nie ma pojęcia, co począć z darem egzystencji, albo w trakcie tejże egzystencji wiedzę potrzebną do życia utraciło, względnie utraciło wiarę, nadzieję lub poczucie przynależności (z całym jego sztafażem zobowiązań, rytuałów i rutynowych powinności, których wypełnianie utrzymuje przy życiu…). Gdy świat nie był jeszcze tak dynamiczny…

Co robić przed końcem świata
felietonistyka , filozofia / 9 lutego 2021

Tomasz Stawiszyński  Co robić przed końcem świata Wydawnictwo Agora, Warszawa 2021 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 3/5 Kwadrans filozofa… Spokojnie… Końca świata nie będzie. To znaczy – będzie, albowiem w sensie czysto fizycznym, ściśle kosmogonicznym jest-ci on przesądzony. Układ ciał niebieskich i innych form materii, w którym żyjemy, ma bowiem oznaczoną żywotność – nie precyzyjnie, ale jako rząd wielkości jednostek czasu – już tak. Obecnie liczy się to w miliardach lat płynnego zużywania się zapasu energii, aż do spodziewanego kolapsu i wymarcia (nie tylko form życia, ale form trwałego bytowania astronomicznego). Z tym że oczywiście może dojść do nagłej (co w okolicznościach kosmologicznych znaczy nagła?) katastrofy, przerywającej ciąg ewolucyjny „naszego” kawałka Kosmosu. Przy czym horyzont czasowy takiej katastrofy też raczej należy odmierzać milionami lat, niż krótszymi jednostkami pomiaru. Tak czy inaczej – ani nikt z nas, ani dających się wyobrazić następców naszych końca świata w sensie ścisłym raczej nie doświadczy. A już na pewno nie zbiorowo. A gdyby nawet mógł i miał doświadczyć, czy umiałby rozpoznać niezbicie, że to „coś” to właśnie koniec świata? Nie sądzę… Koniec świata jest zatem figurą symboliczną, konstruktem intelektualnym, oznaczeniem fundamentalnej zmiany. Gdy świat (w sensie cywilizacja, kultura, system wartości, ideologia i co tam jeszcze uznajecie…