Maurizio de Giovanni Krew z mojej krwi. Wiosna komisarza Ricciardiego Przełożył Maciej A. Brzozowski Wydawnictwo Noir sur Blanc, Warszawa 2019 Rekomendacja: 2/7 Ocena okładki: 3/5 Neapolitańskie zmory… Wszechmogący to nie handlarz, w soboty nie płaci stare neapolitańskie przysłowie Patentowany ponurak, mizantrop, samotny służbista-perfekcjonista, regulaminowa nemezis funkcjonariuszy neapolitańskiej kwestury policji królewskiej, nielubiany powszechnie wśród współtowarzyszy służby – a dotyczyło to na równi podwładnych i przełożonych (z nielicznymi wyjątkami…) – komisarz Luigi Alfredo Ricciardi, baron di Malomonte, wiosny nie lubił. Podobnie jak trzech pozostałych pór roku, miasta i mieszkających w nim ludzi. Niczego nie lubił – no, może wyjąwszy pewną anonimową (ale to się niebawem zmieni…) panienkę z naprzeciwka, którą namiętnie (i ponuro…) podglądał przez okno wieczorami. Być może jeszcze swoją pracę lubił, ale nie okazywał tego na tyle entuzjastycznie, by ktokolwiek fakt ów zauważył. Lubił też sfogliatelle – neapolitańskie desery z kruchego ciasta typu francuskiego (jak w naszych napoleonkach) nadziane słodkim twarożkiem ricotta i… pszeniczną kaszką manną, ale od czasu zniknięcia prawdziwej kawy z rynku (jakieś sankcje Ligi Narodów, czy coś w tym rodzaju…), zastąpionej obrzydliwym zbożowym surrogato z cykorią, i do sfogliatelle jakoś stracił serce. Bo bez łyka espresso doppio to już nie to samo… Komisarz Ricciardi był tolerowany mimo…
Maurizio de Giovanni Łzy pajaca. Zima komisarza Ricciardiego Przełożył Maciej A. Brzozowski Oficyna Literacka Noir sur Blanc, Warszawa 2018 Rekomendacja: 3/7 Ocena okładki: 3/5 Mord z miłości Żyli-byli sobie na przełomie wieków dziewiętnastego i dwudziestego dwaj panowie – włoscy kompozytorowie (akurat w tym kraju i w tym czasie to nic nadzwyczajnego: zdolnych, pierwszorzędnych artystów tej branży mieli na tuziny…) Pietro Mascagni i Ruggero Leoncavallo. Czasy łatwe nie były – konkurencja duża, więc panowie za sobą nie przepadali… Ten pierwszy w 1890 roku pokazał w Rzymie swą operę (krótką, jednoaktową, circa 70 minut muzyki – co nie jest bez znaczenia dla dalszego ciągu tej historii) „Cavalleria rusticana”, czyli „Rycerskość wieśniacza”. (Zdradzony mąż zabija kochanka żony – oczywiście na Sycylii…). Publiczność oszalała z zachwytu, a repertuar wielkich teatrów potencjalnie znacząco się wzbogacił. Maestro Leoncavallo poruszony sukcesem konkurenta, napisał szybko również niezbyt długą (za to dwuaktową) operę „Pagliacci” czyli „Pajace” (też mord z zazdrości, ale w Kalabrii, w środowisku wędrownych komediantów…) – z fantastyczną arią „Vesti la giubba”, znaną też jako „Ridi, Pagliaccio” („Śmiej się, pajacu”), którą wszyscy wielcy tenorzy po dziś dzień popisują się na scenach i estradach operowych świata. Dyrektorzy zaś i antreprenerzy szybko zauważyli, że obie opery – same w…