Rzeki, których nie ma

Maciej Robert  Rzeki, których nie ma Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2023 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Hydrologia pamięci Od jednej z tych rzek – nie-rzek, wzmiankowanych przez Macieja Roberta, mieszkam w Łodzi już sporo ponad pół wieku – w oddaleniu stu, może dwustu metrów. A więc praktycznie na skraju dawnej doliny rzecznej, z czasów przedindustrialnych, gdy sporej wielkości ciek wodny zuchwale i potoczyście płynął sobie tzw. dolnym biegiem przez grunta rządowe przy wsiach Wólka i Rokicie, by niebawem zasilić wody znacznie większego Neru. Rzeka nazywa się Jasień (rodzaju męskiego – ten Jasień…) i jest jedną z tych dwóch (ta druga nazywa się Łódka) najważniejszych rzek-weteranek, bez których nie byłoby ani mojego miasta, ani centrum przemysłu włókienniczego, którym moje miasto nagle się stało i po niespełna dwustu latach jeszcze bardziej nagle być przestało. O ile jednak obfitość wód rzecznych na wiślano-odrzańskim wododziale w środku ziem Królestwa Polskiego była jakimś istotnym argumentem podczas narodzin miasta i jego biznesowego przeznaczenia, o tyle ta sama „obfitość” wód (w tzw. międzyczasie zamieniona w stan bliski parametrom pustynnym) nie miała już żadnego wpływu na gwałtowną, morderczą degradację miasta i jego powolne konanie (notabene zabójcy chodzą na wolności, ale to temat na inne opowiadanie…). Więc rzeki, nad którą…