Nienacki. Skandalista od Pana Samochodzika
Jarosław Molenda Nienacki. Skandalista od Pana Samochodzika Wydawnictwo Prószyński i S-ka., Warszawa 2023 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 3/5 Łaskawość Kłobuka Mam poniekąd osobliwy stosunek do rezultatów roboty pana Molendy – bohatera tej biografii znałem osobiście przez dobrych lat parę, a nadto w niektórych opisywanych przez Molendę intrygach tudzież epizodach zdarzało mi się uczestniczyć bezpośrednio, więc osobą własną… Przeto trudniej mi o konieczny obiektywizm (choć w zasadzie to precz z obiektywizmem – tym koronnym składnikiem solennego nudziarstwa). Pan Zbyszek (byliśmy długo w familiarnych stosunkach, choć zawsze na „pan”) w zasadzie nie był osobnikiem łatwo nawiązującym i kultywującym znajomości, zwłaszcza gdy nie służyły bezpośrednio jego osobistym celom i zamiarom. Ale przecież nie o to chodzi – nie jesteśmy tu po to, by jakoweś sądy sprawować nad bliźnim. Idzie o to, by wspomnieć (dobrze czy tak sobie – byle po nazwisku…) ludzi, z którymi się mijaliśmy po drodze – i nie były to spotkania obojętne, bezobjawowe, lecz zetknięcia wywołujące wpływ (może być, iż minimalny, ale jednak…) na bieg naszych spraw. Jakieś osmotyczne zderzenie, jakiś emocjonalny bądź intelektualny wpływ, inspiracja (albo całkiem przeciwnie – abominacja…) – w każdym razie oddziaływanie. Mierzalne lub nie, ale dostrzegalne. Nienackiego poznałem (przelotnie, ale trwale – to nie paradoks)…
Opowieść błękitnego jeziora
Dorota Gąsiorowska Opowieść błękitnego jeziora Wydawnictwo Znak litera nova, Kraków 2023 Rekomendacja: 1/7 Ocena okładki: 2/5 Słodkości bardzo słodkie… Realizując oblig wytworzonej przez samego siebie tradycji, raz w roku w czasie i takiejże okolicy przedbożenarodzeniowej zanurzam rękę w stosie literatury (to może zbyt mocne słowo, jak na te termini) romansowej, by całkowicie losowo wyciągnąć tom do zarekomendowania. Tym razem – przysięgam, że stało się to całkowicie randomowo – bez żadnej selekcji, bez namysłu. No i spadła z karuzeli losu „Opowieść błękitnego jeziora”. Lektura tej „Opowieści…” w zasadzie mnie ucieszyła – dzieło to bowiem obszerne, na kilku płaszczyznach czasowych rozpostarte, obfitujące w wątki obyczajowe, uczuciowe, w historie magiczne, baśniowe zgoła, pełne przy tym szlachetnych uczynków, z gruntu dobrych postaci, z akcją w fascynująco bukolicznych, wzorcowo naszkicowanych okolicznościach przyrody (niezależnie od pory roku), wypełnione spiętrzonymi zdarzeniami, które zawsze na dobre się obracają – a wszystko w godnych podziwu dekoracjach i z towarzyszeniem imponderabiliów o nieposzlakowanej sile moralnej… Innymi słowy: to kreacja świata – przedstawionego takim, jakim powinien (wedle wyobraźni autorki) być, nie zaś jakim jest naprawdę. No i pięknie… Istota problemu sprowadza się zatem nie do tego, czy tekst ma jakąkolwiek wartość poznawczą, ale czy w ogóle da się przeczytać ze…
Ostra
Marek Krajewski Ostra Wydawnictwo Znak, Kraków 2023 Rekomendacja: 3/7 Ocena okładki: 3/5 Tępa dzida Jakby debiut… W zasadzie ponowny, albowiem dopuścił się debiutowania autor wybitny, od lat najlepszy w krajowej branży kryminałów, thrillerów i sensacyjnych fabuł szpiegowskich – tyle że posadowionych w czasach skądinąd nieodległych, ale w sensie literackiej kategoryzacji – historycznych. „Najstarsze” z nich sięgają początków XX wieku (chronologicznie najwcześniejsze „mocki” sprzed I wojny czy krakowska „Demonomachia”). Marek Krajewski – wrocławski filolog klasyczny (wykładowca uniwersytecki, żeby nie było…) – z własnego wyboru został specem od rozrywkowej literatury sensacyjnej w historycznych dekoracjach. Jego profesjonalizm w tej mierze nie jest żadną uzurpacją – ma solidne podstawy na gruncie tzw. opinii publicznej. No, po prostu wszyscy uznają jego mistrzostwo niedościgłe… Więc skąd zwrot? Znudziło mu się? Chce się sprawdzić na cudzym boisku? Zmienia płeć? Nie swoją – swoich bohaterów – bo chce być bardziej trendy? Wpadł mu do głowy pomysł intrygi i nie chce tego zmarnować? Nieważne – pisarzowi wolno wszystko i nic komu do tego. Liczy się rezultat – a ten nie jest aż taki oczywisty, jak to zwykle w przypadku Krajewskiego bywa – i nie taki, do jakich przywykliśmy, odkładając po skończeniu lekturę „mocków” czy „popielskich”. Innymi słowy: mówiąc wprost…
Śmierć na Wenecji
Maryla Szymiczkowa Śmierć na Wenecji Wydawnictwo Znak litera nova, Kraków 2023 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 4/5 Panta rhei… „Od ulicy Wenecja do Sukiennicprowadził mnie Artur i Ronard,…” (początek II części – Allegro sostenuto – „Zaczarowanej dorożki”– Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego dzieła wiekopomnego) Krakowską ulicę Wenecja znam i nie wspominam jej mile… To tam w drewnianym baraczku (jak się wydaje – już nieistniejącym…) udającym schronisko turystyczne, jakieś sześćdziesiąt lat temu pewien krakowski miglanc świsnął mi pamiątkowy aparat fotograficzny – starego praktiflexa, jednoobiektywową lustrzankę 35 mm. (Zresztą jeden z bohaterów czwartoplanowych tej powieści – bo występujący w narracji wyłącznie jako topielec, niejaki Homolacz – też na Wenecji utracił sprzęt fotograficzny…) Więc niech ulica Wenecja z przyległymi (osobliwie Retoryką i Krupniczą) sczezną sobie po cichutku – nie będę żałował. Ale gdy sama pani Zofia profesorowa Ignacowa Szczupaczyńska uważa za stosowne pływać Wenecją w chybotliwej balii w czas wielkiej powodzi lipcowej 1903 roku, nie widzę powodu, by puścić ją samopas, nie sprawdziwszy, co też takiego wpadło jej nagle do bystrej głowy. No cóż – tradycyjnie: najpierw w oko, potem do głowy wpadły jej zwłoki, spływające tąż Wenecją ulicą niezbyt godnie wprawdzie, wszelako w majestacie śmierci poniekąd. Nieporównane bowiem z niczym, wykwalifikowane wścibstwo profesorowej – jak…
Dystopia
Vincent V. Severski Dystopia Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2023 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 4/5 Cicha wojna trwa… – Co czujesz, strzelając do człowieka? – Lekki opór języka spustowego… (fragment wywiadu z pewnym zawodowym snajperem) Każdy, kto czytał słynny wywiad gen. Piotra Pytla – byłego szefa kontrwywiadu wojskowego – dla „Wyborczej”, podejmie lekturę „Dystopii” bez zdziwienia, bez wypieków na twarzy, spowodowanych zaskakującymi, zgoła niewiarygodnymi ocenami i informacjami. No i bez uczucia, że to niemożliwe, że ktoś go robi w konia… Generał Pytel ujawnił i unaocznił, że niemożliwe jest możliwe, prawdopodobieństwo jest ruchome, a ludzie – nieobliczalni. I w ten oto sposób prawda dogoniła fikcję literacką – i teraz idą sobie łeb w łeb, ale ze wskazaniem: niebawem prawda może fikcję wyprzedzić, a nawet zdublować na kolejnym okrążeniu. Chociaż oczywiście w naszych realiach ministrem i wicepremierem w jakimkolwiek rządzie nie zostałby ruski agent. Co to, to nie! My tu Ruskiego zawczasu byśmy wykryli i pogonili – takie z nas antykacapskie gieroje. Lance do boju, szable w dłoń… Tyle o nich wiemy, że się nie damy! Ale wiecie co? O prawdziwość tej tezy jednak bym się nie założył. O nic i za nic. Jestem przekonany, że zarówno generał Pytel, jak i emerytowany pułkownik…
Mrożek. Biografia
Anna Nasiłowska Mrożek. Biografia Wydawnictwo Literackie, Kraków 2023 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 3/5 Zbyt wysoko zawieszona poprzeczka? „CHŁOP I: – Zasię jeden był silny okrutnie.CHŁOP II: – Opowiedzcie no, kumie.CHŁOP I: – Ano, zadziwił ci się on raz, aż się za głowę złapał…CHŁOP III: – To i co, że się złapał za głowę? Nie dziwota. CHŁOP I: – Poczekajcie krzynę. Złapał ci się on, a jako że silny był okrutnie, głowa mu w rękach została. CHŁOP II: – Musi w szyi był słaby…” fragment trzeciego intermezza – rozmów chłopów w karczmie – indolentnego wtrętu do bez-akcji (?) „Indyka” Mrożka Biografię Mrożka pisać – ministrem kultury zostaniesz (albo i coś równie drastycznego cię spotka, chociaż nie wiem, co by to mogło być…). Ale precz ze złymi snami – na jawie spotkasz coś jeszcze gorszego: objawy zawistnego lekceważenia albo zgoła wykluczenie z zakonu literackich kapucynów/kapucynek bosych… Czemuż-to, ach czemuż? Bo „właścicieli” Mrożka legion jest – objaśniaczy, egzegetów, krytyków, wystawiaczy. „Kolegów”. I każdy rości sobie prawo. A po drugie: zachodzi tu okoliczność w biografistyce na szczęście niezbyt częsta, ale dla każdego kandydata na biografa upierdliwa i nie do pominięcia (chociaż zbójeckie próby się odbywały…). Mianowicie bohater sam zadbał o swój wizerunek…
Fisharmonia. Snówpowiązałka
Hubert Klimko-Dobrzaniecki Fisharmonia. Snówpowiązałka Wydawnictwo Noir sur Blanc, Warszawa 2023 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Gra na flecie prostym Obiecuję, że nie stracicie czasu przy tej lekturze… Trzy godzinki max, z przerwą na herbatę. Cała ta „Fisharmonia” to zapis sui generis dystrofii familijnej – zwyrodnienia funkcjonalnego, a także ideowego, podstawowej (aczkolwiek rozbudowanej krewniaczo) komórki życia społecznego. Znaczy się rodziny. Klimko – człowiek obdarzony słuchem absolutnym, z życiorysem i dorobkiem intelektualnym w sam raz na potrzeby owocnego uprawiania prozy – ma osiągnięcia w tej mierze powyżej średniej krajowej. Daję głowę – śledzę go od dawna, a niedoceniany „Bornholm, Bornholm” – aczkolwiek w duchu może nazbyt grassowski, uważam za najlepszy tekst jego autorstwa i jeden z prozatorskiej czołówki współczesnej literatury krajowej. Podobnie zresztą mniemam o „Złodziejach bzu”. Dorobek Klimki-Dobrzanieckiego ma swój osobny charakter, w nic się nie wpisuje, do niczego nie aspiruje – a w szczególności do jakowejś wspólnoty twórczej, grupy czy, horribile dictu, szkoły. Nie nadaje się do wymachiwania jak sztandarem, nie ma żadnych, wyraźnych, definiujących cech ideologicznych, nie nasza masek ani makijażu. Ot, dorobek jak dorobek. Opowiadania, kilka niezłych powieści i innych form prozą, wiersze (w tym po islandzku – dacie wiarę?), jakieś próby scenariuszowe, a nawet tom wyżartych felietonów…
Holly
Stephen King Holly Przełożył Tomasz Wilusz Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2023 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 3/5 Nadchodzi Holly! Jestem umiarkowanym zwolennikiem zagadek kryminalnych i parakryminalnych, w których od początku wiadomo kto zabił, jak to zrobił i dlaczego. Owszem, doceniam jakościowy aspekt takiej intrygi (bo to musi być napisane bardziej finezyjnie i na wyższym poziomie abstrakcji, niż zwykła detektywistyczna rąbanka). Owszem, lubię wyzwania intelektualne w stylu „jak to zostało zrobione” (mam tu na myśli sam proces dochodzenia do prawdy) – gdy już wiadomo, co zostało zrobione. Owszem, pojedynki wielkich umysłów zbrodniarzy i detektywów – jeśli tylko są wiarygodnie (i bez udziału sil transcendentalnych) skonstruowane i spisane – budzą moją znękaną tuzinkowymi lekturami wyobraźnię. Ale jakoś wolę fabuły, w których nic od początku nie wiadomo – poza tym, że nastąpiła zbrodnia… No i co mi zrobicie? Ale zawsze gotów jestem zrobić wyjątek, gdy za opowiadanie historii bierze się mistrz prawdziwy, dla którego warto noc zarwać – nawet gdy to jest noc wyborcza… King oczywiście jest nosicielem (i krzewicielem) wszystkich cech mistrzostwa w opowiadaniu, jakie tylko przyjdą komukolwiek do głowy. Nie ulega wątpliwości, że tak jest – i już. Dowodów nie potrzeba. Oczywiście, oczywiście – samozwańczych strażników jakości prozy i jej umiarkowanego…
Społeczeństwo populistów
Przemysław Sadura, Sławomir Sierakowski Społeczeństwo populistów Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2023 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 3/5 Gra w pojedynkę, gra w poprzek… No cóż – populizm, najszerzej pojmowany jako osobliwy stosunek jednostek, większych organizmów i całych (nazwijmy je tak umownie) „plemion” do rzeczywistości społecznej i ekonomicznej tudzież politycznej – ma wiele definicji i zastosowań. Bywa diagnozą, bywa epitetem albo mentalnym podglebiem ludowej, klasowej bądź „solidarnościowej” rabacji. W wyrafinowanej wersji może być nawet postmodernistycznym buntem przeciw rzekomej tyranii rozumu lub opresji tzw. prawdy, czy przymusu bycia „dobrym”… Ale co to takiego? Sadura i Sierakowski nie definiują populizmu wprost, bezpośrednio i jednoznacznie, albowiem milcząco zakładają, że „koń jaki jest, każdy widzi”. Znaczy populizm to abstrakcyjny obiekt intelektualny, ale nie wymagający definiowania ani dowodzenia, albowiem jest notoryjny – czyli powszechnie znany i zawsze jednakowo rozumiany, gdy się nań powołujemy – jak kolejność dni tygodnia, bitwa pod Grunwaldem, jesienny deszcz czy cycki i tyłki Kardashianek. Założenie Sadury i Sierakowskiego potraktujmy jednak jako nazbyt optymistyczne i zdefiniujmy (by uniknąć nieporozumień) populizm jako ideologię polityczną (ale nie tylko…) forsującą wolę „ludu” nade wszystko i nad wszystkim. Tak – populus (lud, ale niekoniecznie w klasycznym rzymskim rozumieniu) jest źródłem władzy, a jego wola – ponad prawem (które…
Kwanty zrobiły mi dzień
Jérémie Harris Kwanty zrobiły mi dzień Przełożył Marek Krośniak Wydawnictwo Otwarte, Kraków 2023 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Strzelanie do kota? W gąszczu mechaniki kwantowej (tym prawdziwym i tym, który jest wytworem ludzkich imaginacji o istocie tejże mechaniki) poruszam się ostrożnie i nie dotarłem zbyt daleko. Innymi słowy: jestem na skraju pola i po pierwsze – nie wiem, czy idę po tym polu, czy na nim stoję (a może jednocześnie idę i stoję?) – a po drugie: nie wiem, czy to, co widzę na skraju pola i czego dotknąć mogę, jest reprezentatywne dla całego pola, czy nie jest. Znów innymi słowy: czy to co widzę i czuję na skraju pola, daje obraz tego, co jest na środku pola i dalej, ku przeciwległemu skrajowi? Czy mogę zatem w sposób uprawniony wnioskować, ekstrapolować o całości, będąc ledwie na skraju? Przecież nawet nie wiem, czy pole jest jednorodne, czy nie jest. Zresztą – czy potrafiłbym zaobserwować taką jednorodność – albo: czy umiałbym dostrzec niejednorodności, w razie gdy takowe wystąpiły? Muszę przyznać, że jak dotąd całe moje zrozumienie dla dylematów mechaniki kwantowej zatrzymało się na poziomie reguły nieoznaczoności Heisenberga. Nie chcę się wdawać w fizyczne niuanse tej hipotezy, ale silnie do mnie przemówiła zaskakująca…
PrzyPiSy, czyli krótka historia 8 długich lat
Jerzy Baczyński PrzyPiSy, czyli krótka historia 8 długich latWydawnictwo Polityka, Warszawa 2023 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 3/5 Popisowa asenizacja… Podczas lektury „Przypisów” przypomniała mi się scenka z arcykomedii Chęcińskiego „Sami swoi”, gdy Kaźmirz Pawlak strofuje synka Witię, iż ten gapi się zachłannie na Jadźkę Kargulównę, a przecież ma nienawidzić całe to wraże Kargulów plemię. Na co Witia odpowiada: – tatku, jak ja się tak napatrzę, to jeszcze bardziej nienawidzę! Mam tak z Baczyńskim. Przygląda się on PiSowi tak dokładnie, że aż na granicy Hassliebe… Ale emocje trzyma na wodzy, by tym dokładniej celnymi ciosami punktować. Nie ma w tym cienia symetryzmu, za to więcej badawczego oglądu, bez skłonności do etykiet i epitetów. Baczyński zaklina się, że jego zamiarem badawczym było zawsze uczciwe i obiektywne zanalizowanie i rozszyfrowanie fenomenu PiS. Fenomenu polegającego na teflonowej – ba, zgoła tytanowej odporności na ciosy i w ogóle na niepogodę. Partia ta skupiła gromadę zwolenników (cóż – jakieś trzydzieści procent – w porywach – obywatelsko aktywnej populacji), zindoktrynowała ich i do takiego stopnia zmanipulowała, że dziś w istocie stanowią monotematyczną, monoideową, zgoła monochromatyczną społeczność, opancerzoną i szczelną. Z dystansu wygląda to jak monolityczny, wylepiony z gładkiej glinki kopiec termitów. W środku oczywiście kłębią się…
Pielgrzym
Terry Hayes Pielgrzym Przełożył Maciej Szymański Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2023 (wyd. II) Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 3/5 Manichejski pojedynek Klasyka, porządna rzemieślnicza wytwórczość gatunkowa – bez pretensji, bez ambicji modernizacyjnych i modelujących, bez potrzeby przodownictwa i torowania ścieżek. Przeciwnie – autor pełnymi garściami czerpie z dorobku poprzedników. I się z tym nie kryje. Sens bowiem tego rzemiosła tkwi nie tylko w powtarzalności odtworzeniowej, tkwi w unikatowej umiejętności tworzenia klimatu, ornamentyki, w twórczym wykorzystaniu starych receptur, formatów i map… Zawsze bowiem ma sens nadawanie indywidualnego stylu i piętna uniwersalnym formułom kreatywnym. Terry Hayes jest mistrzem w swym rodzaju, ze wszech miar godnym szacunku, przynajmniej w gatunku thrillera sensacyjnego. No i wypracował sobie wzorce intrygi oraz szablony z dużym potencjałem fabularnym, nadające się do wielokrotnego wykorzystania. „Pielgrzym” to właśnie taki produkt rękodzielniczy, niby stojący w szeregu wyrobów podobnych, ale (gdy mu się bliżej przyjrzeć) pełen zaskakujących odmienności, ozdób i literackich fioritur, ładniejszych niż typowe… Innymi słowy: ukręcony na kole garncarskim dzban – jakby spod sztancy, ale z osobnymi śladami linii papilarnych. Niepodobnymi do innych. No i te wklęsłości i wypukłości zewnętrznej skorupy wyraźnie inaczej są uformowane tymi paluszkami… Co do zasady „Pielgrzym” jest wariantem starego schematu pojedynku sił Dobra z siłami…
Urban. Biografia
Dorota Karaś, Marek Sterlingow Urban. Biografia Wydawnictwo Znak, Kraków 2023 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Żywot niekiepski… Na wstępie lektury ostrzeżenie edytorskie z rewersu okładki: to ma być rzekomo najbardziej demaskatorska księga lat ostatnich. Co takiego miałaby demaskować? Zdaniem wydawcy – żywot i czyny jednego z najbardziej kontrowersyjnych (znienawidzonego i uwielbianego pospołu) uczestników polskiego życia publicznego drugiej połowy dwudziestego wieku (z „jęzorem”aż po lata dwudzieste XXI stulecia). Osobnik ów przez całe swe życie nie był „letniakiem”. Z różnych powodów i w różnym stopniu zawsze wzbudzał emocje – od skrajnej nienawiści po afirmację, od agresji po czułe współistnienie, od manifestacyjnej zawiści po niechętny profesjonalny szacunek. Od okrutnego hejtu aż poza grób po najszczersze wyrazy miłości – wszystko po krawędziach, nic w środku. Żadnej kaszki – tylko seta i śledzik. Na ostro… I teraz biografia takiej postaci miałaby być „demaskatorska”? A co w zasadzie mogłaby zdemaskować? Gdy niemal wszystko jasne i po wielekroć wyeksponowane już było. I nic nie było „zamaskowane” aż tak, by teraz demaskować cokolwiek. Przeciwnie – jaki on był, każdy widział. A właściwie: mógł widzieć, gdyby chciał. Ale wielu nie chciało, wolało gotowce – bowiem ten akurat osobnik od zawsze bywał mocno oklejany jaskrawymi etykietami: od uszatego gnoma czy…
Kraj, w którym umrę
Marcin Matczak Kraj, w którym umrę Wydawnictwo Znak, Kraków 2023 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 4/5 Uświadomiona konieczność? Ktoś, kto dzisiaj zbliża się ledwie do pięćdziesiątki, ma przed sobą dobre trzydzieści parę lat życia, może nawet ze czterdzieści. Ja już tego przywileju nie mam, bo przeskoczyłem statystyczny próg, więc może wyrwę kostusze jeszcze kilka lat. Nie zastanawiam się przeto, w jakim kraju przyjdzie mi umrzeć, bo dobrze wiem, że w takim samym, w jakim dzisiaj żyję. Ale taki Matczak (47 lat) może faktycznie dociągnąć przed oblicze roku 2060 – zatem w jego przypadku refleksja i namysł nad pytaniem, jak będzie Polska, gdy on dożyje swego kresu, wydają się być nad wyraz zasadne. Nie tylko po to, by wyznaczyć jakiś zdefiniowany punkt na horyzoncie zdarzeń, ale podjąć jakieś zatrudnienia intelektualne, by wypracować komfortowy modus vivendi. W końcu to jednak parę dekad – więc bez perspektywy, bez planu, bez zdefiniowania, bez oczekiwań i projektów, bez „mapy drogowej” nie da się satysfakcjonująco egzystować – chyba że jest się palantem, tkwiącym w imaginacyjnym świecie-matriksie wiecznej gry, zabawy, odklejki od prawdy i faktu… Profesor Matczak zdaje sobie z tego sprawę, toteż postanowił futurologicznie opisać kraj, w którym przyjdzie mu umrzeć za te kilkadziesiąt lat. Innymi słowy:…
Barbarossa. Jak Hitler przegrał wojnę
Jonathan Dimbleby Barbarossa. Jak Hitler przegrał wojnę Przełożył Arkadiusz Bugaj Wydawnictwo Znak Horyzont, Kraków 2023 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Wróg mojego wroga moim przyjacielem mimo wszystko jest… Pytanie zasadnicze jest jedno i brzmi tak: czy Hitler przegrał wojnę ze Stalinem już w momencie, gdy ją rozpoczął, czyli 22 czerwca 1941 roku (są tacy, co twierdzą, że stało się to wcześniej, zanim padły strzały, tylko Wódz III Rzeszy o tym nie wiedział…), czy widmo przegranej pojawiło się później (a jeśli tak, to kiedy dokładnie), zaś w czasie dzielącym oba te zdarzenia wszystko mogło się wydarzyć – tak lub nie-tak? Udzielenie jednoznacznej odpowiedzi oznacza w gruncie rzeczy napisanie historii – TEJ HISTORII – od początku. Kategoryczna odpowiedź jednoznaczna, niezależnie od tego, czy skłania się do wariantu pierwszego (klęska przesądzona w momencie ataku), czy drugiego (wyrok zapadł później) – wymaga od odpowiadającego, by to napisał niejako od nowa, po swojemu – i skupił się na argumentach. Nie lekceważąc faktów, bowiem na wojnie fakty są najlepszymi argumentami. Jak dobra artyleria, albo i lepiej… Dlatego Jonathan Dimbleby o operacji „Barbarossa” napisał od początku, choć w całej światowej historiografii II wojny literatura jej poświęcona to jeden z większych tematycznych zbiorów. Ale tak mu kazało poczucie…
Brak komentarzy