Święto Zmarłych. Jesień komisarza Ricciardiego
kryminał , powieść obyczajowa , proza obca / 14 kwietnia 2023

Maurizio de Giovanni  Święto Zmarłych. Jesień komisarza Ricciardiego Przełożył Maciej A. Brzozowski Wydawnictwo Noir sur Blanc, Warszawa 2022 Rekomendacja: 3/7 Ocena okładki: 4/5 Duch duchowi ducha duchem nie wydmucha… Ukryć się nie da: „Święto Zmarłych. Jesień komisarza Ricciardiego” to najsmutniejsza, najbardziej tragiczna i metafizycznie pokręcona, odjechana część czworoksięgu de Giovanniego. Czwarta z czterech pór roku komisarza Ricciardiego z boskiego Neapolu jest najbardziej metafizyczną glątwą całego cyklu i w ogóle na rynku thrillerów kryminalnych obecnego sezonu miłościwie nam panującego… Czemu? Bo w branży, w której się pojawia i poniekąd za arcydzieło chce uchodzić (czyli w branży poważnej kryminalnej powieści policyjnej ze zbrodnią na wstępie i solennym rozliczeniem win na zakończenie), to dzieło akurat wymyka się wszelkim kryteriom. Innymi słowy: nie pasuje. Nie pasuje ani do definicji, ani do typowego wzorca, ani nawet do schizmatycznych odstępstw od normy. Jest  i n n a  w sensie najzupełniej ścisłym. Inność ta zasadza się na osobliwości samego komisarza Ricciardiego – i to we wszystkich częściach tetralogii. Ma on-ci bowiem nader istotną skazę ( a może zaletę?) transcendentalno-metafizyczną. Jest mianowicie w stałym kontakcie z zaświatami, a konkretnie: z duchami ofiar przestępstw i innych wydarzeń nagłych, które to duchy informują go wyraźnie o swych ostatnich słowach i…

Miejsce każdego z nas. Lato komisarza Ricciardiego
kryminał rekonstrukcyjny / 22 czerwca 2021

Maurizio de Giovanni  Miejsce każdego z nas Przełożył Maciej A. Brzozowski Wydawnictwo Noir sur Blanc, Warszawa 2021 Rekomendacja: 3/7 Ocena okładki: 3/5 Walka klas w upalny czas… Upał jako taki wpływa spowalniająco i osłabiająco na funkcje intelektu czytelniczego. Od czasu do czasu możemy się przekonać o tym na własnej skórze. Owszem – są osobniki, które i powyżej trzydziestu stopni funkcjonują bez zakłóceń, ale norma to pewna taka słabość fizyczna i mentalna, przytępienie funkcji poznawczych i analitycznych, że o zdolności do błyskotliwych syntez już nie wspomnę. Prosta dyrektywa umysłu dla ciała – napij się wody i połóż się w cieniu – zastępuje w trybie nagłym, wręcz wypiera inne formy aktywności, którymi nasz umysł tak się szczyci. Samo czytanie zda się bolesnym doświadczeniem, a percepcja sensu obserwowanego oczyma tekstu lotnością zaczyna przypominać żółwia na autostradzie (zanim go coś nie rozjedzie…). Tak – to nieledwie tortura. Ale gdy upał jako dojmujący składnik scenografii fabuły pojawia się też w tekście, wrażenie niestosowności wzmaga się i ochotę do lektury zupełnie odebrać może. Tak – dlatego zapewne tego lata większym powodzeniem cieszyć się będzie „Na zawsze w lodach” Owena Beattie i Johna Geigera – mrożąca historia arktycznej wyprawy Johna Franklina, zaginionej w trakcie poszukiwania północnego przejścia…

Krew z mojej krwi. Wiosna komisarza Ricciardiego
kryminał / 12 lipca 2019

Maurizio de Giovanni Krew z mojej krwi. Wiosna komisarza Ricciardiego Przełożył Maciej A. Brzozowski Wydawnictwo Noir sur Blanc, Warszawa 2019 Rekomendacja: 2/7 Ocena okładki: 3/5 Neapolitańskie zmory… Wszechmogący to nie handlarz, w soboty nie płaci stare neapolitańskie przysłowie Patentowany ponurak, mizantrop, samotny służbista-perfekcjonista, regulaminowa nemezis funkcjonariuszy neapolitańskiej kwestury policji królewskiej, nielubiany powszechnie wśród współtowarzyszy służby – a dotyczyło to na równi podwładnych i przełożonych (z nielicznymi wyjątkami…) – komisarz Luigi Alfredo Ricciardi, baron di Malomonte, wiosny nie lubił. Podobnie jak trzech pozostałych pór roku, miasta i mieszkających w nim ludzi. Niczego nie lubił – no, może wyjąwszy pewną anonimową (ale to się niebawem zmieni…) panienkę z naprzeciwka, którą namiętnie (i ponuro…) podglądał przez okno wieczorami. Być może jeszcze swoją pracę lubił, ale nie okazywał tego na tyle entuzjastycznie, by ktokolwiek fakt ów zauważył. Lubił też sfogliatelle – neapolitańskie desery z kruchego ciasta typu francuskiego (jak w naszych napoleonkach) nadziane słodkim twarożkiem ricotta i… pszeniczną kaszką manną, ale od czasu zniknięcia prawdziwej kawy z rynku (jakieś sankcje Ligi Narodów, czy coś w tym rodzaju…), zastąpionej obrzydliwym zbożowym surrogato z cykorią, i do sfogliatelle jakoś stracił serce. Bo bez łyka espresso doppio to już nie to samo… Komisarz Ricciardi był tolerowany mimo…

Łzy pajaca. Zima komisarza Ricciardiego
kryminał / 4 października 2018

Maurizio de Giovanni Łzy pajaca. Zima komisarza Ricciardiego Przełożył Maciej A. Brzozowski Oficyna Literacka Noir sur Blanc, Warszawa 2018 Rekomendacja: 3/7 Ocena okładki: 3/5 Mord z miłości Żyli-byli sobie na przełomie wieków dziewiętnastego i dwudziestego dwaj panowie – włoscy kompozytorowie (akurat w tym kraju i w tym czasie to nic nadzwyczajnego: zdolnych, pierwszorzędnych artystów tej branży mieli na tuziny…) Pietro Mascagni i Ruggero Leoncavallo. Czasy łatwe nie były – konkurencja duża, więc panowie za sobą nie przepadali… Ten pierwszy w 1890 roku pokazał w Rzymie swą operę (krótką, jednoaktową, circa 70 minut muzyki – co nie jest bez znaczenia dla dalszego ciągu tej historii) „Cavalleria rusticana”, czyli „Rycerskość wieśniacza”. (Zdradzony mąż zabija kochanka żony – oczywiście na Sycylii…). Publiczność oszalała z zachwytu, a repertuar wielkich teatrów potencjalnie znacząco się wzbogacił. Maestro Leoncavallo poruszony sukcesem konkurenta, napisał szybko również niezbyt długą (za to dwuaktową) operę „Pagliacci” czyli „Pajace” (też mord z zazdrości, ale w Kalabrii, w środowisku wędrownych komediantów…) – z fantastyczną arią „Vesti la giubba”, znaną też jako „Ridi, Pagliaccio” („Śmiej się, pajacu”), którą wszyscy wielcy tenorzy po dziś dzień popisują się na scenach i estradach operowych świata. Dyrektorzy zaś i antreprenerzy szybko zauważyli, że obie opery – same w…