Widzimy się w sierpniu
polecam , proza obca / 20 kwietnia 2024

Gabriel Garcia Marquez  Widzimy się w sierpniu Przełożył Carlos Marrodán Casas Warszawskie Wydawnictwo LiterackieMuza SA, Warszawa 2024 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Funkcja życiowa Rozpruty sejf; skok na kasę – tak można skwitować ten wydawniczy ewenement. Tata–noblista wyraźnie objawił swą wolę, by ostatniego tekstu, nad którym pracował, nie upubliczniać. Ba, nakazał wszystko, łącznie z odrzuconymi, budzącymi autorskie wątpliwości wersjami, notatkami i zapisem elektronicznym, fizycznie unicestwić. Synowie się sprzeniewierzyli… Fakt – nie od razu; odczekali dziesięć lat od śmierci ojca (zmarł dokładnie dekadę temu: 17 kwietnia 2014 roku). Taka karencja w oczach spadkobierców wydaje się dostatecznie usprawiedliwiać ich akt „rodzinnej zdrady”. Emocje wygasają, histeria zmienia się w historię (literatury, żeby nie było…). Zatem tyle hałasu o nic? Czy jednak o c o ś? Z czysto merytorycznego punktu widzenia „Widzimy się w sierpniu” to bagatelka bez większego znaczenia – jeśli popatrzeć na tę mikropowiastkę choćby tylko w obrębie twórczości Marqueza. Gdzie jej tam do „Stu lat samotności” czy „Jesieni patriarchy” lub nawet „Rzeczy o mych smutnych dziwkach” (przedostatniej roboty literackiej Marqueza). Wszelako nie w tym – słabsze czy nie – tkwi dylemat. Ale i w kwestii domniemanego synowskiego sprzeniewierzenia też dylematu nie ma… Pozostawmy zatem na boku wszelkie rozważania tej kategorii. Dylematem…

Szare pszczoły

Andriej Kurkow  Szare pszczoły Przełożyła Magdalena Hornung Wydawnictwo Noir sur Blanc, Warszawa 2023 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 3/5 Tisze jediesz, dalsze budiesz… Pszczołom nie da się nic wytłumaczyć po dobremu… Kierują się tylko instynktem, genetycznie „od zawsze” zaprogramowanym na potrzeby roju. Są altruistyczne, skłonne do skrajnie bezgranicznych poświęceń i niesłychanie pracowite. Pszczoły mają swoje mapy, swoje kompasy i drogowskazy. Nie uznają linii demarkacyjnych, są transgraniczne z natury – ale trzymają się blisko domu. Znaczy ula. Rodzina jest dla nich wszystkim, a matka-królowa skarbem najcenniejszym, złotym ogniwem w łańcuchu podtrzymania gatunku, odnawialności roboczych pokoleń i gwarantem rosnącej pomyślności ula. Czyli obfitości miodu tudzież innych ingrediencji. A gdy przychodzi człowiek i rabuje tamte z trudem zdobyte dobra, pszczoły się nie buntują, nie zniechęcają, tylko natychmiast wylatują z ula w poszukiwaniu nowych pożytków – business as usual… Jedno jest pewne – wojny nie lubią, nie znoszą zakłóceń, dymu i ognia, a tektonika detonacji artyleryjskich wpływa dewastująco na ich dobrostan; niektórzy znawcy przedmiotu twierdzą, że po prostu tracą orientację, a aura strzelaniny im nie służy. Innymi słowy trują się i wymierają. Wojenny miód inny ma smak. Jeśli w ogóle uda się ten boski pokarm pszczołom podebrać, gdy dookoła strzelają… Siergiej Siergieicz – młody, bo…

Polak
polecam , proza obca / 24 marca 2024

John Maxwell Coetzee Polak Przełożyła Aga Zano Wydawnictwo Znak, Kraków 2024 Rekomendacja: 2/7 Ocena okładki: 3/5 Walczykiewicz, bój się Boga! Jedna z tych książek, które zostały napisane (namacalnie istnieją, co niniejszym zaświadczam), ale równie dobrze mogłyby być nienapisane, pozostać na zawsze w otchłani potencjalnych możliwości literatury, wszelako bez materializacji. Innymi słowy: są czy nie są – wsio rawno… Jeszcze innymi słowy: ich wartość aksjologiczna tudzież epistemologiczna jest równa zeru (jeśli zgoła nie ma wartości ujemnej). Jeszcze innymi słowy: nieistotność… Wydaje się, że to przypadłość co najmniej kilkorga z żyjących literackich noblistów. Czyżby unoszący się swobodnie nad wodami jeziora Mälaren i cieśninofiordu Saltsjön nieśmiertelny duch wielkiego Alfreda był wampirem energetycznym? Nie da się wykluczyć… Zresztą popatrzmy na przednoblowski i postnoblowski dorobek naszej niedawnej (sześć lat temu – ledwie chwila…) laureatki. Widać różnicę? Ale chyba tak musi być – to normalna kolej rzeczy. W końcu to przed Noblem pisarz stara się być kimś, po Noblu już nie musi. Myśli o emeryturze. Włączają się automatycznie intelektualne i samozachowawcze hamulce. Na szczęście przeważnie to tylko krótkotrwałe epizody niemocy. Pełna sprawność powraca, a talent rozkwita na nowo – nawet błądząc w Sumerze, głęboko w to wierzę. „Polak” noblisty Coetzee’ego to jedna z tych post-laureackich pozycji-propozycji…

Drabina
polecam , proza obca / 15 marca 2024

Eugenia Kuzniecowa Drabina Przełożyła Iwona Boruszkowska Wydawnictwo Znak, Kraków 2024 Rekomendacja: 3/7 Ocena okładki: 4/5 Gnój w fontannie czyli od nas nie uciekniesz… Nie wiem, czy pani Kuzniecowa zna dość powszechną w Skandynawii formułę prawa Jante, ale jej tekst jest wręcz idealną ilustracją funkcjonowania „Jante” w rzeczywistości społecznej… Zaś ekstremalne warunki wojenne nie są dla tego mechanizmu żadną przeszkodą; nie łagodzą też siły więzi owej osobliwej reguły. Zwłaszcza w wydaniu familijnym… Prawo Jante bowiem to osobliwe Prawo-Do-Wtrącania-Się-We-Wszystko. O każdym czasie i w dowolnych okolicznościach. Przez wszystkich w okolicy. Dla dobra jednostki, w którą się wtrącano… Prawo Jante to konstytucja każdego zwartego plemienia – odbierająca całą, jakąkolwiek prywatność współplemieńcom. Duński pisarz Axel Sandemose – faktyczny twórca prawa Jante – nie przepadał za swoimi rodakami, gdy nadawał regułom Jante skodyfikowaną treść na piśmie. Ba – był lekko wkurwiony (a to i tak słabo oddaje istotę jego stosunków z sąsiadami), czemu dał wyraz, ewakuując się ze swego rodzinnego miasteczka w szeroki świat. A samo prawo Jante? No cóż – nie zaszkodzi przypomnieć jego treść – w brzmieniu, jakie mu nadał autor reportażo-eseju o Jante, wybitny polski reporter Filip Springer (przy czym ta dwunasta reguła, czyli nie myśl, że uciekniesz, jest dodana przez samego…

Ulotne pragnienia
kryminał , polecam , proza obca / 7 marca 2024

Donna Leon Ulotne pragnienia Przełożył Marek Fedyszak Wydawnictwo Noir sur Blanc, Warszawa 2024 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 3/5 Zielony szal Paoli… Wenecję sposobiącą się do zimy lubię najbardziej. Słońce nisko i szybko znika, mgły pieruńsko gęste, zimno wieczorami – a i za dnia nieciepło, bary się zamykają seryjnie, prawie znikają straganiarze i namolni handlowcy „od ręki”, turystów zauważalnie mniej (aczkolwiek bez przesady i nie wszędzie, niestety…), lokalsi zbierają się w grupki, narzekają i tradycyjnie liczą rzekome straty po sezonie, zaś sejsmografia cen wyraźnie się uspokaja. No i acqua alta raczy się pojawiać bez stosownego ostrzeżenia – to jedyna niedogodność przedzimia, bo miasto zamyka się wtedy jeszcze chętniej niż normalnie, a uciec nie ma gdzie, bo przecież nie do Mestre… Najbliżej do Werony, ale i tam po sezonie kicha. Niezawodny o każdej porze roku jest tylko Mediolan. I to jest właściwy kierunek ruchu, jeśli już żadnym sposobem w Wenecji wytrzymać się nie da… Ci, którzy muszą z racji niebiańskich wyroków tkwić w mieście na lagunie, cieszą się tylko tym, że późną jesienią mają trochę więcej przestrzeni dla siebie, ale wartość tej pociechy jest umiarkowana. Mokro, zimno i chiuso… A mimo to w jesiennej Wenecji czuję się najlepiej – więcej miejsca dla…

Witajcie w księgarni Hyunam-dong
polecam , proza obca / 9 lutego 2024

Hwang Bo-reum  Witajcie w księgarni Hyunam-dongPrzełożyła Dominika Chybowska-Jang Wydawnictwo Albatros, Warszawa 2024 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Przeciw kulturze zapierdolu Układanie słów w zdania jest umiejętnością przesądzającą o znajomości języka. Można znać – powiedzmy, z dziesięć tysięcy słów z zasobu wokabularzowego jakiegoś języka, rozumieć ich sensy – pojedyncze i parukrotne (czyli zależne od kontekstu) – ale to nie będzie równoznaczne ze znajomością języka. Ta bowiem polega wyłącznie na zdolności układania zdań, czyli wypowiedzi bardziej złożonej – w mowie w postaci dźwięków jednakowo pojmowanych przez słuchających – lub na piśmie, czyli w formie ciągów znaków graficznych, narysowanych ręcznie lub powielonych maszynowo na jakimś nośniku – na tyle trwałym, by ciąg znaków dało się dostrzec, przetworzyć i pojąć – znaków jednolicie akceptowanych i rozumianych przez użytkowników tego akurat języka. Innymi słowy: znajomość języka to nie tylko potencjalna, ale i faktyczna możność formułowania choćby tylko minimalnie złożonych komunikatów – indykatywnych, czyli oznajmujących cośkolwiek, a nadto pytających, przypuszczających, rozkazujących i innych. Zdania są komunikatami, funkcjonującymi nie tylko w czasie rzeczywistym (czyli rozpoznawanymi w trakcie ich formułowania w mowie – na przykład w dialogu face to face – lub zapamiętanymi), ale – jeśli zostały utrwalone i umieszczone w przestrzeni publicznej, społecznej, możliwe są do zrozumienia…

Biały szum
proza obca / 18 stycznia 2024

Don DeLillo  Biały szum Przełożył Radosław Zubek Wydawnictwo Noir sur Blanc,Warszawa 2023 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 3/5 Masz paragon? Jeszcze żyjesz… DeLillo jest żartownisiem. Okrutny chichot to jego znak firmowy, wyrafinowany symbol pewnej postawy intelektualnej, znanej jako „a pocałujcież wy mnie wszyscy w dupę!” – co tym razem był łaskaw zamanifestować iście szatańskim, prowokacyjnym pomysłem narracyjnym. DeLillo jest bowiem mistrzem gry umysłowo-emocjonalnej, polegającej na spiętrzeniu absurdów, groteskowych kontaminacji i uskrajnionych przez wyobraźnię sytuacji tudzież prowokacji fabularnych. W rezultacie tej gry realistyczny pejzaż z wiarygodnymi, znanymi każdemu z osobistych doświadczeń dekoracjami, zmienia się (nie tracąc nic ze swych fizycznych właściwości) w karykaturalną arenę akcji zrodzonej w wyobraźni autora – akcji będącej sekwencją (a właściwie kilkoma równoległymi sekwencjami) nadnaturalnych, niekonwencjonalnych zdarzeń, kroniką wypadków nieoczywistych, awanturą, w której zaangażowani uczestnicy nieoczekiwanie dla siebie samych stają się figurami pozbawionymi cech indywidualnych, w zamian zyskując znaczenia symboliczne. Zwykły kawałek amerykańskiej prowincji,z jego zwykłymi lokatorami staje się laboratorium dyskretnego starcia (dyskretnego – albowiem jego uczestnicy są powściągliwymi ofiarami pedagogiki poprawności) kodów tudzież imponderabiliów kulturowych. Co z tego wyniknie? A cholera wie… Ale, ale… Co z tym pomysłem narracyjnym? No cóż – psikus w wykonaniu DeLillo polega na odwołaniu się wprost, na żywca i przewrotnie zarazem do…

Historia Partii Umiarkowanego Postępu (w Granicach Prawa)
opowiadania - zbiór , proza obca / 29 grudnia 2023

Jaroslav Hašek Historia Partii Umiarkowanego Postępu (w Granicach Prawa) Przełożył Jacek Baluch Wydawnictwo Literackie, Kraków 2023 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 2/5 O pożytkach picia piwa ksiąg kilkoro… Formalnie to jest jakby urzędowy segregator, wciągnięty do kolekcji Czeskiego Archiwum Narodowego (tyle że pod fałszywą sygnaturą) – zawierający protokoły własne, listy, rachunki (niepopłacone – ma się rozumieć), programy wyborcze, materiały agitacyjne (w tym brudnopisy przemówień członków zarządu, zapisywane na podstawkach pod kufle), sprawozdania, raporty policyjne i donosy… Czyli wszystko, co tylko mogło zaistnieć na piśmie wobec i wokół przeciętnej partii politycznej w Czechach roku pańskiego 1911, gdy tylko postanowiła ona wkroczyć odważniej do czeskiego życia publicznego, wystawiając mianowicie kandydatów w wyborach. Przyznacie niewątpliwie, że każda uczciwa policja polityczna – nawet w państwie na wskroś demokratycznym, republikańskim i liberalnym, nie tylko w oświeconej monarchii absolutnej – zgromadziłaby wszelkie dostępne akta. Nawet jeśli organizacja nazywałaby się Partią Umiarkowanego Postępu (w Granicach Prawa)… Już samo przeczytanie tej nazwy wywołuje mimowolny uśmiech i w ślad za nim jakieś niejasne podejrzenie, że to na pewno wyrafinowany persyflaż – że chodzi tu po prostu o dowcip. A teraz spróbujcie to samo powiedzieć z kamienną twarzą, na serio i ze stosownym zaangażowaniem emocjonalnym – tyle że po czesku. Strana…

Smutki wszelkiej maści
felietonistyka , proza obca / 15 grudnia 2023

Mariana Leky  Smutki wszelkiej maści Przełożyła Agnieszka Walczy Wydawnictwo Otwarte, Kraków 2023 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 3/5 Czy szczęście może być smutne? Poprzednia wydana u nas książka Mariany Leky, czyli „Sen o okapi” – fenomenalne studium emocjonalnej, oniryczno-magicznej egzystencji małej, zamknięto-otwartej społeczności wiejskiej gdzieś w głuszy na skraju heskiej krainy Westerwald (upamiętnionej w znanej, wesołej, marszowej pieśni Wehrmachtu „Oh, du schöner Westerwald/Über deine höhen pfeift der Wind so kalt”) – spodobała mi się bardzo. Niezwykle rzadko bowiem udaje się trafić (a już w literaturze niemieckiej wcale!) na dzieło tak całkowicie i z premedytacją pozbawione ciężaru, ale zarazem ewidentnie mądre, istotne, pełne usprawiedliwionej czułości tudzież nieskrywanej sympatii wobec wykreowanego universum. No cóż, spotkałem autorkę, która lubi swój świat i swoje figury (łącznie z wariatuńciem Friedhelmem) – i nawet gdy niektóre musi skrzywdzić, to nie przykłada się zbytnio do obmyślonej przez siebie traumy… Jej bohaterowie mogą polegać na swojej autorce – ona zaś opiekuje się nimi i dba, by nie cierpieli ponad miarę… Gdy zatem na rynku pojawiła się nowa książka Mariany Leky, spodziewałem się powrotu tamtego klimatu onirycznej fabuły z leśnych ostępów Westerwaldu, inkrustowanej dylematami ich osobliwych mieszkańców. Na szczęście nic z tego – tylko o wiele, wiele więcej – mimo…

Amsterdam
proza obca / 14 września 2023

Ian McEwan  Amsterdam Przełożył Robert Sudół Wydawnictwo Albatros, Warszawa 2023 (wyd. III) Rekomendacja: 3/7 Ocena okładki: 4/5 Śmiertelna umowa, czyli gentleman’s agreement Krótki oddech od polityki, ale nie za bardzo… Bieżące lektury polityczne napierają z impetem i postawić im tamę nie sposób. Ale krótki, jednorazowy unik… Czemu nie? Zawsze z zainteresowaniem sięgam po teksty penetrujące świat, w którym żyłem intensywnie przez pół wieku. Mam tu na myśli utwory prozatorskie traktujące o zawodzie dziennikarskim. A gdy już się trafi taki konkretny, mięsisty, ze środka redakcji, tyczący bezpośrednio żurnalistycznej codzienności – czyli o tym, jak się robi gazetę – jestem poruszony, mocno zainteresowany i zgoła rozczulony. W zasadzie powinienem napisać oddzielony myślnikami fragment poprzedniego zdania w czasie przeszłym. Czyli „jak się robiło gazetę”. Bo już się tak nie robi… Jeśli w ogóle jeszcze się robi gazety… Ale w „Amsterdamie” (wbrew sugerującemu tytułowi, to nie jest przewodnik po tym skądinąd uroczym mieście) McEwana – ponieważ jeden z protagonistów – niejaki Vernon Halliday- jest redaktorem naczelnym ogólnokrajowego, poważnego i opiniotwórczego (więc z tej racji tracącego czytelników w trybie jednostajnie przyspieszonym…) dziennika „The Judge” (tytuł „Sędzia” miał oznaczać, że pismo z natury rzeczy jest obiektywne, może poniekąd symetrystyczne – ani konserwatywne, ani liberalne, ani socjalistyczne,…

Cisza
proza obca / 27 sierpnia 2023

Don DeLillo  Cisza Przełożył Michał Kłobukowski Wydawnictwo Noir sur Blanc, Warszawa 2022 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 3/5 Apokalipsa milcząca… „Po cichu, po cichu, po wielkiemu cichu…” fragment piosenki „Cichosza” Grzegorza Turnaua Trąby, grzmoty, wrzask potępieńczy, eksplozje, trzęsienia, erupcje wulkanów i gejzerów, gromkie pierdnięcia gazowych kawern… To tylko trochę spaczona wyobraźnia autorów Księgi, nie znająca innych środków ekspresji niż akustyczne, podsunęła im taki obraz końca świata. Tymczasem prawdziwa apokalipsa odbędzie się w ciszy. Jak na to wpadł DeLillo? Badając naturę ludzką – przez dziesięciolecia, nie tylko na potrzeby tego skromnego tekstu. Czytelnicy jego „Białego szumu” będą wiedzieli, o co chodzi… Czy zatem koniec świata nadejdzie dyskretnie? Ziemia po prostu się wyłączy? Ale kto naciśnie na wyłącznik? Może nikt. Może to automat, wyłącznik czasowy, który zadziała, gdy zaprogramowana wcześniej pora nadejdzie? To możliwe. Wszystko jest możliwe. Najpierw zaczną spadać samoloty. Bez uprzedzenia, bez chaosu, bez eksplozji – po prostu zaczną spadać. Jakby powietrze stało się słabsze. A może to wzrosła grawitacja? Cokolwiek się dzieje, to w ciszy. Może to wojna, może dezintegracja. Może wszystko dzieje się na poziomie kwantowym, a może to tylko kontynenty masywnie, ale chybotliwie popłynęły po oceanie lawy. Trzecia planeta od Słońca zwariowała. Albo i nie… Może to część…

Pasażer
powieść obyczajowa , proza obca / 19 lipca 2023

Cormac McCarthy  Pasażer Przełożył Robert Sudół Wydawnictwo Literackie, Kraków 2023 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Wielka składanka Przeczytaliście już „Stellę Maris”? Niedawno? Czyli jesteście nie tylko gotowi na lekturę „Pasażera” – jesteście przygotowani do lektury „Pasażera”. Różnica między „gotowy” a „przygotowany” jest chyba jasna… Ale dla pewności napomknę, że gotowy to tyle, co ostrzeżony emocjonalnie, a przygotowany – wyposażony w narzędzia intelektualne, umożliwiające czytanie ze zrozumieniem. Więc rozumiecie, że to nie to samo… Gdy dobiegliście do końca „Stelli Maris”, poczuliście coś w rodzaju rozczarowania, nieprawdaż? Bo to się satysfakcjonująco nie kończy. Znaczy – w ogóle się nie kończy. Znaczy – kończy, ale jakoś tak byle jak. Nie do przyjęcia. Alicia Western – pacjentka, matematyczka, skrzypaczka, schizofreniczka, anorektyczka – znika. Na własnych warunkach – do końca tej narracji, cały czas jest pytaniem i zarazem odpowiedzią. Oraz zapowiedzią. Czego? Bo na pewno nie akcji – jeśli to w ogóle można nazwać akcją w klasycznym rozumieniu. Narracja (w sensie umiarkowanym, bez entuzjazmu) Alicii Western w „Stelli…” jest teraz (gdy zaczynacie lekturę „Pasażera”) raczej zapowiedzią innej historii, opisanej w innej książce. I ten fakt nadaje dodatkowych znaczeń słowu „komplementarność”. Zamysł McCarthy’ego wydaje się dość przewrotny, nieoczywisty i nawet zgoła łobuzerski – napisać (bez napomknienia,…

Stella Maris
proza obca / 13 lipca 2023

Cormac McCarthy  Stella Maris Przełożył Robert Sudół Wydawnictwo Literackie, Kraków 2023 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 3/5 Pacjentka Zero Ameryka Północna od kilku dekad czeka (no może nie cała czeka – ale krytycy literaccy w sile co najmniej dywizji, całe środowisko uniwersyteckich badaczy literatury oraz wykładowców sztuki pisania prozą – z tego też będzie dywizja albo raczej korpus – no i na dokładkę watahy pospolitego ruszenia czytelników, a tych już się liczy milionami…) niecierpliwie na tak zwaną Wielką Powieść Amerykańską. Po Fitzgeraldzie, po Steinbecku, po Faulknerze, po Salingerze, po Capote’em (a nawet po Hemingway’u – niech wam będzie…) zrobiła się „cóś taka pustka”, a samo zjawisko „Wielkiej Amerykańskiej Powieści” jęło przypominać znaną z astrofizyki tzw. czarną dziurę, czyli byt grawitacyjnie absolutnie doskonały, funkcjonujący absolutnie jednokierunkowo, pochłaniający absolutnie wszelkie postacie materii i energii z taką siłą, że jakakolwiek ucieczka czegokolwiek z jej wnętrza jest absolutnie niemożliwa; czarna dziura wszystko żre, niczego nie wydala, niczego nie odbija. I nie wiadomo właściwie, co się z nią stanie… Absolutnie. Wielka Powieść Amerykańska ma tak samo – gdy coś jaśniejszego zbliży się do jej horyzontu zdarzeń, nagle to coś przyspiesza, poczem znika bezpowrotnie i bezlitośnie. Nawet nie wiemy, czy kandydatka po drodze rozpada się na osobne…

Gniazdo żmij
kryminał , proza obca / 5 lipca 2023

Andrea Camilleri  Gniazdo żmij Przełożyła Monika Woźniak Wydawnictwo Noir sur Blanc, Warszawa 2023 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 3/5 Lex nie zawsze super omnia? Historyjki Camilleriego o komisarzu Montalbano zmierzają do edytorskiego finału. Autor już z oczywistych względów nic nowego nie napisze (zmarł w 2019 roku) – dziś trzeba tylko „dotłumaczyć” i wydać to, co jeszcze z jego spuścizny zostało nieprzyswojone polszczyźnie… Czyli jeszcze jakieś osiem powieści z bohaterem – Salvatorem Montalbano, trochę opowiadań już zebranych i nadal rozproszonych. Tedy co nieco to jeszcze potrwa, ale rozstanie jest nieuchronne. Warto zatem przyłożyć się do lektury. Z dwóch powodów: to naprawdę jest rozrywka na nieco wyższym poziomie niż przeciętny stan intelektualny współczesnego kryminału europejskiego (że o polskim przeciętnym już litościwie nie wspomnę…) – to raz; a po drugie: Camilleri wykreował gromadkę naprawdę sympatycznych bohaterów, biegunowo odmiennych od hordy autodestrukcyjnych popaprańców, którymi „karmią” nas inni autorzy – osobliwie proweniencji skandynawskiej – taki na przykład Nesbø lub pani Läckberg. Camilleri hołdował starym, sprawdzonym zasadom pisania literatury sensacyjnej. Wedle nich główny bohater intrygi kryminalnej – detektyw, policjant lub ktoś w tym gatunku – nie może budzić obrzydzenia, strachu ani współczucia w nadmiarze. Oczywiście nie musi być tak nieskazitelny jak butelka schłodzonego sycylijskiego rosso czy porcja…

Unicestwianie

Michel Houellebecq  Unicestwianie Przełożyła Beata Geppert Grupa Wydawnicza Foksal – wydawnictwo wab, Warszawa 2022 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 2/5 Gnieciuch metaforyczny… Próba postawienia sobie pytania – o co właściwie w tym „Unicestwianiu” chodzi? – kończy się źle. Odpowiedź bowiem, jeśli trzymać się postulatu szczerości i prawdomówności, może być tylko jedna: o nic. Nie chodzi o nic. Skonstatowawszy ten fakt bolesny, czytelnik może się poczuć przez Houellebecqa nabrany (nie pierwszy raz zresztą, aczkolwiek tym razem nabrany wyjątkowo szpetnie, brutalnie i bezczelnie…). Nie ulega bowiem wątpliwości, że wokół „Unicestwiania”, zanim jeszcze czytelnicy tekstu francuskiego i zaraz potem licznych przekładów na ważne języki mogli zapoznać się z tekstem i jego jestestwem (w sensie: przekazem…), tworzono i nadmuchiwano (nie bez udziału samego autora) aurę arcydzielności i mniemanego profetyzmu (na osi czasu mamy bowiem nieodległą, ale jednak przyszłość; jest rok 2027, a we Francji wybory prezydenckie – z republikaninem oraz populistą-nacjonalistą o telewizyjnej proweniencji w głównej, liczącej się parze konkurentów). Co do zasady – osią fabularną tej powieści jest kryzys. Kryzys egzystencjalny francuskiej klasy średniej, kładący się niewyzbywalnym ciężarem na życiu i dokonaniach wszystkich wokół – razem i osobno… Ale oprócz wielotwarzowego kryzysu jest coś jeszcze: Houellebecq, jak to ma w zwyczaju, puszcza w świat…