Krzysztof Varga Śmiejący się pies Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2025 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Najlepszy przyjaciel człowieka Miał się śmiać (jeżeli psy w ogóle to potrafią), tymczasem ten Ziutek z okładkowego zdjęcia – choć ma niebieskie, krotochwilne obwódki wokół oczu i klaunowską kropę na nosie – smutny jest niemożebnie, jakby zdziwiony i zrezygnowany (jeżeli psy w ogóle to potrafią). I tak to jest z Vargą. Jak zawsze – coś naobiecuje, a potem hipopotamie łapy na klawiaturze skręcają mu w kierunku zagadki bytu tudzież egzystencjalnej ucieczki przed życiem i użalania się nad sobą… Bo na tym się zasadza mistrzostwo Vargi jako felietonisty, incydentalnego autobiografa, reportera gonzo tudzież prozaika okazałego. Sam pomysł fabularny tej powieści (bo to powieść jest niewątpliwie, a zastrzeżenia i redefinicje można pominąć) jest formalnie zuchwalstwem, a co najmniej osobliwym zabiegiem narracyjnym. Stosowanym rzadko, albowiem wymagającym dyscypliny. Strukturalnie rzecz ujmując, jest to dialog z… psem. Z natury rzeczy dialog kulawy, niemalże jednostronny, albowiem pies nie responsuje na poziomie werbalnym (chyba że czegoś nie wiem…). Okazuje czasem powiązane z konkretnymi słowami proste emocje. Nie można jednak zaprzeczyć, że kierowane do psa słowa jego opiekuna wywołują jakąś reakcję i być może sterują zachowaniami zwierzaka. Być może… Psy na pewno reagują na…
Krzysztof Varga Ostrygi i kamienie. Opowieść o Normandii,Bretanii i Pikardii Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2024 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Smutek trupików… Mój ulubiony hipopotam Varga porzucił wreszcie swe ziemnowodne legowisko i panujące w nim obyczaje, w drogę się udając przez krainy nieoczywiste. Aczkolwiek realne i w sumie nieodległe. Dlaczego hipopotam? A, to już musicie przeczytać „Dziennik hipopotama” autorstwa tegoż Vargi (sam rekomendowałem tę książkę, w tym blogu, 7 września 2020 roku). Zanim to zrobicie, przyjmijcie hipopotamowatość mości Vargi na wiarę. Marszruta Jego Hipopotamiej Mości wiodła tym razem nie przez rodzinne (i chyba spenetrowane do calizny) kraje madziarskie, ani nie przez inne środkowoeuropejskie dziedziny. Varga poszedł durch przez Europę – na wskroś i na Zachód – na Normandię, Bretanię, Pikardię… Krainy de iure francuskie – ale jak im się tak dobrze przyjrzeć – troszkę osobne. Zresztą cała Francja – jeśli pominąć ten niewielki, nieregularny trapezowaty czworokąt z wierzchołkami w Reims, Lugdunum, Orleanie i Lutecji (a co to Lugdunum i Lutecja – sprawdźcie sobie sami…) – składa się z samych osobności. Taka na przykład Alzacja jest inna od Prowansji, a ta z kolei od Bretanii – jak, nie przymierzając zbytnio, Falklandy od Zaporoża. Jedynie zapach kawy i gauloise’ów w przydrożnych barach jest…
Krzysztof Varga Dziennik hipopotama Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2020 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Wszystko na sprzedaż Hipopotam nilowy (Hippopotamus amphibius L.) – duży (dojrzałe samce osiągają wagę do trzech ton…) roślinożerny ziemnowodny ssak zamieszkujący doliny rzek i jezior w Afryce Subsaharyjskiej; najbliżej spokrewniony nie ze świniowatymi, jak niegdyś uważano – ale z… morskimi waleniami: wielorybami, delfinami… Naturalnych wrogów w przyrodzie praktycznie nie ma; do drastycznego spadku populacji przyczynia się kłusownicza aktywność gatunku homo… (tyle zapamiętałem bez zaglądania do encyklopedii…) Gdy w zapowiedziach Iskier mignął mi tytuł „Dziennik hipopotama”, ciepełko takie swoiste poczułem wokół serca i wiedziałem, że muszę to przeczytać. Natychmiast, nie licząc się z kosztami. Bo jestem hipopotamem; domownicy i bliscy przyjaciele tak do mnie mówią (zdrobniale oczywiście Hipek) od czasu ekscesów pływackich dobre pół wieku temu na plaży w Warnie, gdzie mój nienaganny klasyk skwitowany został przez najbliższą mi wtedy i teraz osobę jako styl „na hipopotama”… I to mogło polegać na prawdzie – nie spieram się. Ale od tamtej pory nic, co hipopotamie, nie jest mi obce. A do tego jeszcze nazwisko autora… Krzysztof Varga. Tego pół-Węgrzyna trzymam wysoko w prywatnej hierarchii pisarzy polskich doby doczesnej, którym ufam, którym wierzę, których lubię, a opinie i poglądy ich…
Krzysztof Varga Księga dla starych urwisów Wydawnictwo Czerwone i Czarne, Warszawa 2019 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 4/5 Czytanie ze zrozumieniem Krzysztof Varga, bezapelacyjnie ode mnie młodszy o całe pokolenie (rocznik 1968) na prozę Edmunda Niziurskiego – tę dla młodzieży – nie mógł trafić w sposób naturalny, czyli w czasie, gdy ukazywała się ona w księgarniach (ukazywała to eufemizm – była spod lady, dla wtajemniczonych i zaprzyjaźnionych). Po prostu nie było go wtedy na świecie. Gdy Varga posiadł umiejętność czytania ze zrozumieniem literackich tekstów na poziomie twórczości Niziurskiego, czyli gdzieś w okolicach roku pamiętnego tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego, Niziurski zagrzewał intelektualnie i prowadził do boju (może najważniejszego – o sens życia) drugą albo i trzecią zmianę czytelniczej kohorty. Wydawało się nawet, że jego czas mija; wszystko, co najważniejsze w jego osobistym dziele, miał już napisane. I wydane – z wielkim czytelniczym sukcesem: „Księgę urwisów” (1954), „Lizusa” (1956 – fenomenalne opowiadania), „Niewiarygodne przygody Marka Piegusa” (1959), „Awanturę w Niekłaju” (1962) i wreszcie fundamentalny „Sposób na Alcybiadesa” (1964). Potem, przez długie twórcze życie pan Niziurski napisał i wydał jeszcze dziesiątki pozycji, ale bodaj żadna z nich – wyjąwszy może odjechane „Osobliwe przypadki Cymeona Maksymalnego” (1975) oraz „Szkolny lud, Okullę i mnie” z 1982 roku…