Historia czytania
esej historyczny , esej literacki , polecam / 25 lutego 2024

Alberto Manguel Historia czytania Przełożyła Hanna Jankowska Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2023 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 2/5 Czytam, więc jestem… Na coś takiego czekałem całe życie. A na pewno tak długo, jak długo świadomie czytam. To znaczy przyznać muszę, że czekałem na więcej… Historia czytania to połowa problemu. Drugą połowę dwie wypełniają kwestie: teoria samego czytania (wraz z filozoficznymi odniesieniami do teorii epistemologicznych, obserwujących lekturę jako sposób przyswajania wiedzy o rzeczywistości) oraz ogląd krytyczny praktyk czytania – rozmaitych osobliwości, nawyków i technik czytelniczych (dla przestrogi i nauki zarazem). No, ale na razie mamy historię czytania – na niej więc się skupmy. Wszakże za chwilę… Nie sposób bowiem nie zauważyć, że samo czytanie jest czynnością następczą. Bowiem aby cokolwiek przeczytać, to cokolwiek musi być wprzódy napisane. Przeto wszelkie studia i inne czynności badawcze należałoby rozpocząć od zgłębienia teorii tudzież historii pisania samego w sobie jako takiego. Pisanie samo w sobie względem czytania samego w sobie zajmuje bowiem pozycję pierwotną. Paradoksalnie jednak najpierw uczymy się czytać, a potem pisać – twierdzi Manguel. Czytanie sensu largo to „odczytywanie” (w sensie: tłumaczenie samemu sobie i w efekcie ujednolicanie tak, jak je umiemy rozumieć…) powszechnie obowiązującego sensu znaków, pozostawionych przez innych ludzi oraz Matkę Naturę…

Lato z Rimbaudem

Sylvain Tesson  Lato z Rimbaudem Przełożyła Agata Kozak Wydawnictwo Noir sur Blanc, Warszawa 2023 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Podeszwy z wiatru Szczęśliwa Francja… Gdy rodzi się tam poeta (a owi rodzą się tamże licznie nad wyraz), to chociaż raz może być geniusz, co wszystko powie i napisze na nowo – nie za, nie przeciw, nie obok, nie zamiast – ale od początku, na surowym korzeniu, jak gdyby nigdy nic, nie bacząc na historię oraz imponderabilia. 20 października 1854 roku urodził się właśnie ktoś taki – w Charleville (po połączeniu się z sąsiednim miasteczkiem, dziś znane jako Charleville-Mézières) w Ardenach, nad Mozą akurat. Ale mógł gdziekolwiek; a samo Charleville nie ma tu żadnego znaczenia wobec aktu narodzin poety. Arthur Rimbaud… Tak wielki, że od czasów Franciszka Villona nie ma go z kim porównać – chyba że z Charlesem Baudelaire’em. W innych ważnych językowych „hemisferach” – anglosaskiej, niemieckiej, luzytańskiej, hiszpańskiej, rosyjskiej, arabskiej czy chińskiej – próżno szukać kogoś podobnego (chociaż nie zniechęcam – szukajcie, może znajdziecie). Może w anglosaskiej Yeats i Eliot, może w rosyjskiej „Jebłokowa” – gdyby udało się w jedno skleić Jesienina, Błoka i Achmatową… Rzecz nie w tym jednak, by Rimbauda sklasyfikować i posadowić na należnym mu miejscu…

Czytać, dużo czytać
esej literacki / 25 kwietnia 2023

Ryszard Koziołek  Czytać, dużo czytać Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2023 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 3/5 Pisać, ale nie za dużo… Obok takiego tytułu nie mogę przejść obojętnie. Nawet jeśli wywodzi się tylko z niegłupiej (ale i niezbyt mądrej…) góralskiej anegdoty tudzież skleja w jednostkę wydawniczą kilkanaście esejów i eseików (niektóre z tego wyboru wyraźnie przywiędły i zostały poddane zabiegom odświeżającym, uczenie nazywanym rewitalizacyjnymi; z tym, że niektóre nadpisano, jakby palimpsestami były, inne zasię tylko skropiono wodą, by świeża rosę imitowała o poranku…) krytyczno-literackich, filozoficzno-literackich, socjo- i antropologiczno-literackich, a nawet wyłącznie literackich (bez drugiego członu definiującego i porządkowego). Profesor-rektor UŚiu Ryszard Koziołek jako bielszczanin z pochodzenia, duchem ewangelicyzmu zapewne solidnie ogarnięty, jest człowiekiem oszczędnym, akuratnym, skromnym i na pewno woli każdą godną uwagi rzecz wykorzystać dwa razy, nim się ją odłoży czy tam wyrzuci. Nie suponuję, że w jego gospodarstwie taki los spotyka herbatę w workach – co to, to nie… Ale jak coś jest dobrze napisane, to w czym rzecz? Zbiorek-worek „Czytać, dużo czytać”, cieszący się ostatnio nawet zauważalnym zainteresowaniem publiczności, do modnej obecnie i jakże środowisku potrzebnej kategorii recyklingowej należy. Co nie znaczy, że radość z lektury porównywalna jest do stanu słusznej dumy podczas ponownego produkcyjnego, twórczego użycia surowca z…

Wenecja komisarza Brunettiego
esej literacki , przewodnik / 30 września 2022

Toni Sepeda  Wenecja komisarza Brunettiego Przełożył Marek Fedyszak Oficyna Literacka Noir sur Blanc, Warszawa 2022 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 4/5 Geolokalizacja uczuć Professoressa Antonia (a może Antonina?) Sepeda, znana pod imieniem Toni, wykładowczyni literatury i historii sztuki na State University of Maryland – obecnie, z racji wieku (rocznik 1942), zapewne raczej na emeryturze – jest typową (tak mniemam, ale może się mylę…) przedstawicielką wielotysięcznej, wielopłciowej, wieloetnicznej i multikulturowej (choć w zasadzie anglojęzycznej) gromady campus people (niekiedy zwanej też nobliwie university men) – hałaśliwej, różnobarwnej, znerwicowanej i utalentowanej (chociaż w sumie – to może nie za bardzo utalentowanej…) populacji uniwersyteckiego planktonu… Cóż to takiego? No tak – tylko w USA działa ponad cztery tysiące uniwerków i college’ów. Różnej rangi – nie każdy z nich to MIT, Stanford, Harvard, Yale czy Princeton. Nie każdy dysponuje budżetem znacząco większym niż średniej wielkości wyspiarskie państewko w archipelagu Antyli. Nie w każdym pracuje laureat Nobla czy Laskera albo chociaż Pulitzera. Większość to skromne, niezbyt drogie (ale i nie za tanie…) fabryki okazałych, graficznie wysmakowanych, wystylizowanych dyplomów, które tak ładnie wyglądają w złoconych ramach na honorowych ścianach gabinetów „specjalistów” różnych branż. Proces produkcji tych kwitów nadzoruje parumilionowa dziś zapewne korporacja „fabrykantów” (a w zasadzie, w sensie…

Planeta Piołun
esej literacki , esej społeczny / 25 kwietnia 2022

Oksana Zabużko Planeta Piołun Przełożyły Katarzyna Kotyńska, Joanna Majewska, Anna Łazar Wydawnictwo Agora, Warszawa 2022 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Szcze ne wmerła Ukraina! Nie umarła i nie umrze (to pewnik, nie hipotetyczna nadzieja…). Ale jak się narodziła, skąd się wzięła taka, jaka jest i dlaczego? Dziś, gdy między ukrainofilią (sam do ukrainofilów się zaliczam) a ukrainofobią (którą pogardzam) nie zostało nic miejsca na niuanse, na jakąkolwiek dysputę z użyciem argumentów sine ira et studio, gdy nie powinno się (w obliczu moralnego wyzwania dziejącej się i powiększającej z dnia na dzień wojny – tragedii) stawiać jakichkolwiek pytań – trudno cokolwiek ustalić. Inna rzecz, że już dawno powinniśmy wszystko mieć utrwalone, przegadane i ku pożytkowi publicznemu opowiedziane. Ale nie mamy. Pytanie – czy kiedykolwiek w ogóle próbowaliśmy na serio usiąść i przegadać Ukrainę z Polską, Polskę z Ukrainą? Podejrzewam, że nie. W sensie ścisłym. Bo akty strzeliste i wyznania nikczemne w tym rachunku się nie liczą. A co mogłoby się liczyć? Bo ja wiem – może poważny, uczciwy wspólny podręcznik wspólnej historii, może więcej tłumaczonej literatury, więcej rozmowy (a jest o czym rozmawiać). W każdym razie jakiś konsensus, wypracowany w dialogu, przy którym opowiadają się obie strony – niezależnie od aktualnych…

Interwencje 2020
esej literacki , felietonistyka / 12 września 2021

Michel Houellebecq Interwencje 2020 Przełożyła Beata Geppert Wydawnictwo Literackie, Kraków 2021 Rekomendacja: 2/7 Ocena okładki: 3/5 Podtrzymując radosne pozory trwania pochodu… Ze sporą ostrożnością, ograniczonym zaufaniem i dającym o sobie znać gdzieś z tyłu głowy przeświadczeniem, że oto ktoś mnie tu bezkarnie (bezkarność bierze się z mniemania, że skoro mam rzecz w ręku, to najprawdopodobniej ją kupiłem – a przecież o to przede wszystkim chodziło – n’est ce pas?) nabija w butelkę, biorę się za książkę, o której wiem, że jest produktem osobliwej manipulacji wydawniczej – być może nawet niezbyt chwalebnej. Oto wyobraźmy sobie, że jesteśmy książkowym edytorem i mamy w swej „stajni” autora wielce poczytnego, gdy trzeba – kontrowersyjnego, gotowego na dowolnego rodzaju umiarkowany skandalik, nie stroniącego od intelektualnych burd. Wyobraźmy sobie nadto, że już kiedyś wydaliśmy tom z jego (tego autora naszego znaczy…) esejami, felietonami, przedmowami, recenzjami, innymi tekstami ulotnymi, pozbieranymi z sieci i gazet, z polemikami, połajankami, ironicznymi kpinami i obrazoburczymi penetracjami świata kultury, polityki, religii i w ogóle życia publicznego. I to był rynkowy sukces. Zarobiliśmy. A nasz autor zaczął budować wizerunek guru, intelektualnego przewodnika, męża opatrznościowego krytyki literackiej, wreszcie przenikliwego profety. Nowy status naszego autora to nowe zobowiązania – spotkania autorskie, obowiązki jurorskie w licznych…

Jestem Marysia i chyba się zabiję dzisiaj
autobiografia , esej literacki / 20 czerwca 2021

Mery Spolsky  Jestem Marysia i chyba się zabiję dzisiaj Wydawnictwo Wielka Litera, Warszawa 2021 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 3/5 Obiecanki – cacanki… Ech ty Marysia, co z ciebie dzisiaj?Nauczyły cię pić, nauczyły cię żyć– krasnoludki. (fragmencik piosenki Agnieszki Osieckiejo niedobrych krasnoludkach) Marysiu, nie! Nie zabijaj się. Ani dziś, ani nigdy… Kosmos jest wielkim skurwysynem i sam cię zabije. W odpowiednim czasie, tyle że nie wiadomo dokładnie, kiedy. Więc po co mu ułatwiać? A ty – masz coś do roboty? No… Więc to sobie cierpliwie rób. A że czasem boli? Dobra, dobra… Z doświadczenia własnego wiem i ci powiem, że kiedyś przestanie. Nie przywiązuj się do bólu, nie czekaj rano, nie czekaj wieczorem ani w ciągu dnia, Jak zobaczy, że się uodporniłaś, pójdzie sobie. A ty dalej, póki jest jakaś droga (takie małe tao…). To więcej warte niż to pieprzenie o zabijaniu się – wiem… Gdy ktoś woła, że się zabije, to znaczy, że rozpaczliwie woła o ratunek; chce być wyciągnięty za włosy i chwytem pod cycki, wysuszony, nakarmiony, napojony, przy dobrych układach – najarany, w ciepłą, dużo za dużą (moje mają trzy iksy) flanelową koszulę w kratę odziany… (- A koszulę ci zaraz oddam, tylko wypiorę… Jeszcze żadna nie oddała.)…

Czuły narrator
esej literacki / 29 grudnia 2020

Olga Tokarczuk  Czuły narrator Wydawnictwo Literackie, Kraków 2020 Rekomendacja: 6/7 Ocena okładki: 4/5 A może lepszy byłby spolegliwy opiekun? Czuły narrator… Prześladuje mnie od roku z hakiem ta figura retoryczna, symboliczna i teoretyczna, wywiedziona przez Olgę Tokarczuk w noblowskim wykładzie – który okazał się manifestem ideowym (jednym z wielu możliwych zresztą…) współczesnego powieściopisarstwa. Po co piszemy, jak piszemy, komu piszemy… I co w tym wszystkim naprawdę jest ważne. Bo co jest ważne w pisaniu? Słowo, każde słowo, którego użyjesz, by się skomunikować (z kimś naturalnie) lub zakomunikować. Coś komuś. Ale może to być słowo, którego użyłeś w piśmie, bez intencji nawiązania dialogu z kimkolwiek czy poinformowania o swych myślach, bez-myślach, uczynkach i bez-uczynkach. Słowo, którego użyłeś i które utrwaliłeś na piśmie (załóżmy dla uproszczenia, że pismo jest jedynym kanałem propagacji słów), nie musi być składnikiem logicznego wywodu ani dla odmiany chaotycznego strumienia werbalizujących się myśli – może być przypadkowym impulsem bez znaczenia – ani jawnego, ani ukrytego. I to bez-znaczenie też opisuje, definiuje ciebie jako piszącego. Dlaczego? Bo o pisaniu nie przesądza nic innego, jeno wola, chęć. Kto nie chce, nie pisze. No, chyba że pod wpływem choroby, środków psychoaktywnych czy tortur… I zapewne raczej się nie zdarza, że spragnieni…

Przebłyski
esej antropologiczny , esej literacki / 28 sierpnia 2020

Zadie Smith  Przebłyski Przełożyli: Jacek Dehnel, Magda Heydel, Katarzyna Janusik, Michał Kłobukowski, Jerzy Kozłowski, Michał Rusinek, Anna Sak, Anna Skucińska, Piotr Tarczyński Wydawnictwo Znak, Kraków 2020 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 3/5 Instynkt przetrwania Przeczuwam nadciągający kataklizm. W ścisłym związku z pandemią… Ale nie będzie to jakiś superwirus-mutant, zabijający na ślepo. Przeciwnie – z mocy swego statusu intelektualnego circa siedemdziesiąt procent Polaków jest z góry uodpornionych na ten kataklizm. Bo nie czytają żadnych książek… A ja właśnie przeczuwam lawinowy wysyp literatury koronawirusowej. Istnieje taka możliwość, że już niebawem w księgarniach (ściślej: w tych resztach księgarń, które jeszcze pozostały!) pojawią się zwały literatury sporządzonej prze tabuny pisarzy płci obojga, nagle pozostawionych samym sobie, odciętych od swej tkanki społecznej (wydawcy, spotkania autorskie, trasy promocyjne), zakotwiczonych jako tako tylko w internetowej bańce społeczności facebookowych, twitterowych czy innych – followersów, hejterów i lajkowiczów. Tylko mój laptop i ja naprzeciw. I żadnych wymówek prokrastynacyjnych. Sytuacja zero-jedynkowa. Piszesz albo nie piszesz… Zakładam, że większość ludzi pióra wykorzysta ten czas podarowany (jeśli mają z czego żyć – mówiąc brutalnie), by w spokoju i szybciej dokończyć to, co mieli na warsztacie, rozpocząć nowe pomysły, na które nigdy czasu nie starczało, zabrać się wydajnie za coś, co nagle do głowy…

Lato z Homerem
esej literacki / 1 grudnia 2019

Sylvain Tesson Lato z Homerem Przełożyła Anna Michalska Wydawnictwo Noir sur Blanc, Warszawa 2019 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Szukajmy słońca, wiatru i morskiej fali, zanim zrobi się za późno, za ciemno… Nietypowy jest ten podróżnik, reporter i eseista francuski Sylvain Tesson… 47-letni geograf i obieżyświat znany był dotąd z niekonwencjonalnych pomysłów eksploracyjnych (w czasach, gdy wszystko niemal już odkryto, trzeba mieć ekstremalny pomysł, by zainteresować sponsorów, czytelników, telewidzów i wydawców). A to objechał rowerem świat dookoła, a to przetrawersował wzdłuż Himalaje (bagatelka: 5 tysięcy kilometrów od Bhutanu do Tadżykistanu), a to odtworzył trasę pieszej ucieczki pewnego Polaka z łagru koło Jakucka aż do Kalkuty w Indiach (i wyszło mu, że pan Rawicz musiał trochę podkoloryzować swą epopeję…), a to mieszkał samotnie pół roku w chatce nad brzegiem Bajkału, a to na motocyklu urał pojechał trasą rejterady Wielkiej Armii cesarza Francuzów z Moskwy przez Berezynę do Paryża. Hobby ma ten wagabunda też dość oryginalne: intensywnie wspinał się na… wieże i fasady francuskich gotyckich katedr; kilkanaście zdążył zaliczyć… Tesson jest bystrym obserwatorem, umiejętnie się kamuflującym, powstrzymującym się od pochopnych wniosków, szczerym i dociekliwym. I przy okazji z wielkim talentem, bez nadętego egocentryzmu przenoszącym swe obserwacje i przemyślenia na papier. Gdy zabrakło…

Rozmyślania o fajce i tytoniu
esej literacki , styl życia / 20 listopada 2019

Michał Morawski Rozmyślania o fajce i tytoniu Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2019 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 4/5 Pół wieku z dymkiem Ojciec palił fajkę. To znaczy, gdy sięgam pamięcią najdalej, jak potrafię – widzę go z papierosem. Kurzył odświętnie „belwedery” i „wawele”, a na co dzień – „wrocławskie”. Ale gdy pojawiły się pierwsze podejrzenia i objawy sclerosis multiplex, za radą opiekującego się nim wybitnego neurologa profesora Szapiry, tata przerzucił się na fajkę. Profesor Szapiro uważał, że dużo skomplikowanych manualnych czynności obsługowych przy paleniu fajki pomaga usprawniać funkcje dłoni (podobnie jak pisanie na maszynie), a jednocześnie sygnalizuje najszybciej postępy wyjątkowo wrednej choroby. Ojciec miał kilka fajek czeskich koh-i-noora, coś z Albanii, przemyską walatówkę i zacnego niemieckiego oldenkotta, używanego najintensywniej i nieustannie czyszczonego. Tytonie palił krajowe – przedni (o dziwo, bardzo dobry…) i najprzedniejszy (wbrew nazwie dość ordynarna machora…), a na specjalne okazje miał zapasik wonnej, aromatyzowanej chińskiej granulowanej (!) „pandy” w metalowych pudełkach i papierowych torebeczkach-wkładkach z „plisowanym” wierzchem. Nie skończyłem jeszcze piętnastu lat i nie miałem za sobą żadnych młodzieńczych doświadczeń i prób z papierosami (w sensie ścisłym – nie mam ich do dziś; ani razu w życiu papierosa w ustach nie miałem…), gdy postanowiłem popróbować fajki… Akurat nadarzyła się okazja…

Na ramionach olbrzymów
eseistyka kulturalna , esej literacki / 30 września 2019

Umberto Eco Na ramionach olbrzymówPrzełożył Krzysztof Żaboklicki Wydawnictwo Noir sur Blanc, Warszawa 2019 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 5/5 Dokąd popłynie statek Tezeusza? „Pomyśl, zanim pomyślisz.”Stanisław Jerzy Lec„Myśli nieuczesane” Ilekroć bywałem w Mediolanie, nieopisanie mocno zazdrościłem mediolańczykom trzech rzeczy: niesamowitego Duomo – katedry z fasadą o urodzie weselnego tortu, położonej po sąsiedzku galerii Wiktora Emanuela II, czyli eleganckiego kawałka miasta pod dachem (a deszcze w Mediolanie bywają niespokojne…) oraz sklepu z fajkami Savinellego przy ulicy Złotników (via Orefici 2) dokładnie naprzeciw wspomnianej fasady… Ale jeszcze bardziej zazdrościłem mediolańczykom możliwości obcowania (to już czas przeszły, niestety…) z geniuszem wielkiego semiotyka, wszechstronnego filozofa, eseisty i pisarza Umberta Eco… Można go było spotkać „na mieście”; posłuchać rzadziej (stale wykładał w Bolonii, a to kawałek drogi) – ale raz do roku w maju na pewno – Umberto Eco był przez kilkanaście lat XXI wieku „etatowym” wykładowcą na znakomitym i sławnym festiwalu La Milanesiana: interdyscyplinarnym spotkaniu twórców i wykonawców artes liberales – sztuk wyzwolonych (plus ekonomii…). Eco zazwyczaj otwierał imprezę wykładem inauguracyjnym, poświęconym konkretnemu tematowi – który był zarazem ideą przewodnią całego festiwalu; zresztą na ogół brał czynny udział w wymyślaniu tego hasła. Nie miał wyboru – kuratorką artystyczną festiwalu jest Elisabetta Sgarbi. A jej –…

Księga dla starych urwisów
biografistyka , esej literacki / 11 maja 2019

Krzysztof Varga Księga dla starych urwisów Wydawnictwo Czerwone i Czarne, Warszawa 2019 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 4/5 Czytanie ze zrozumieniem Krzysztof Varga, bezapelacyjnie ode mnie młodszy o całe pokolenie (rocznik 1968) na prozę Edmunda Niziurskiego – tę dla młodzieży – nie mógł trafić w sposób naturalny, czyli w czasie, gdy ukazywała się ona w księgarniach (ukazywała to eufemizm – była spod lady, dla wtajemniczonych i zaprzyjaźnionych). Po prostu nie było go wtedy na świecie. Gdy Varga posiadł umiejętność czytania ze zrozumieniem literackich tekstów na poziomie twórczości Niziurskiego, czyli gdzieś w okolicach roku pamiętnego tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego, Niziurski zagrzewał intelektualnie i prowadził do boju (może najważniejszego – o sens życia) drugą albo i trzecią zmianę czytelniczej kohorty. Wydawało się nawet, że jego czas mija; wszystko, co najważniejsze w jego osobistym dziele, miał już napisane. I wydane – z wielkim czytelniczym sukcesem: „Księgę urwisów” (1954), „Lizusa” (1956 – fenomenalne opowiadania), „Niewiarygodne przygody Marka Piegusa” (1959), „Awanturę w Niekłaju” (1962) i wreszcie fundamentalny „Sposób na Alcybiadesa” (1964). Potem, przez długie twórcze życie pan Niziurski napisał i wydał jeszcze dziesiątki pozycji, ale bodaj żadna z nich – wyjąwszy może odjechane „Osobliwe przypadki Cymeona Maksymalnego” (1975) oraz „Szkolny lud, Okullę i mnie” z 1982 roku…

Widzi mi się
eseistyka kulturalna , esej literacki / 28 listopada 2018

Zadie Smith Widzi mi się Przełożyli Justyn Hunia, Jerzy Kozłowski, Agnieszka Pokojska Wydawnictwo Znak, Kraków 2018 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Jak się pozbyć natręctwa myśli? Czym jest esej? W zasadzie to każdy tekst, w którym więcej jest autora niż czegokolwiek innego. To oczywiście nie znaczy, że uważam eseistykę jeno za wyrafinowaną formułę realizacji narcyzmu. O nie… Eseistyka współcześnie to coś więcej – to narcyzm spotęgowany. Co najmniej do kwadratu. Ale to nie wada ani jakowyś grzech. Przeciwnie. To zaleta. Są bowiem autorzy, którzy dopiero pisząc o sobie, wspinają się na szczyty ludzkich, gatunkowych możliwości intelektualnych. Pisząc o sobie, odkrywają nowe horyzonty, wobec których dylematy pewnego księcia duńskiego są zabawne niczym szamotanina prowincjonalnego pustelnika w hipermarkecie. Gdy autor eseju pisze esej, pisze o sobie. Pisze bardzo dobrze, stara się. Przecież materia, o której pisze, istnieje tylko w jednym egzemplarzu. Coś pojedynczego, wyjątkowego – unikat… Żeby przekonująco to „coś” zaprezentować, nie można poprzestać na powściągliwej dyskrecji. To musi być nagły atak na czytelnika, feeria ekspresji, erudycji, odważnej i perwersyjnej metafory… Od zwykłej prozy ma się różnić tak jak rondel boeuf de bourguignon od patelenki jajecznicy na kiełbasie. Esej jest bowiem produktem delikatesowym, a jego autor nie bywa anonimowym debiutantem. Do uprawiania…

Kontener
esej antropologiczny , esej literacki / 4 listopada 2018

Marek Bieńczyk Kontener Wydawnictwo Wielka Litera, Warszawa 2018 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Długie oswajanie śmierci matki Godzenie się z odejściem kogoś bliskiego nigdy (a może tylko przeważnie?) nie jest aktem jednorazowym, naciśnięciem wyłącznika. Wydaniem komendy delete files czy zgoła uruchomieniem erase disc. To proces – zazwyczaj długotrwały i bolesny; z tych, którzy doświadczają, nie każdy wpada na koncept przeprowadzenia tego procesu w formie pisemnej (lub choćby tylko zrelacjonowania ex post). Pisanie (nawet jeśli tylko na skład, nie do druku…) ma w sobie coś z ekshibicjonizmu – przeto kłóci się fundamentalnie z obyczajem intymnego przeżywania odejścia (modnie jest teraz mówić: przepracowywania, tak w stylu filozofów ze Zbawixa – ale to nie jest praca, spekulacja intelektu, tylko katorga umysłu, ciała i ducha). Zresztą godzenie się to niewłaściwe sformułowanie. Odejście kogoś bliskiego jest nie do pogodzenia… Całe nasze życie dzieli się na fazę, gdy bliscy są razem i następującą po niej fazę odchodzenia – jednej osoby, potem kolejnej – w rytmie i sekwencji nie do przewidzenia, narzuconej przez naturę. W tej drugiej fazie na ogół żyjemy dostatecznie długo, by dotkliwie, cieleśnie niemal, poczuć stratę, a ból rozstania, ból odejścia towarzyszy nam na zawsze – z różną intensywnością, ale na zawsze. Po prostu…