Pakuję walizkę
esej polityczny , zapiski / 6 stycznia 2022

Title: Pakuję walizkę Author: Marcin Król Genre: esej polityczny Publisher: Wydawnictwo Iskry, Wrszawa Release Date: 24 12 2021 Pages: 231 Marcin Król  Pakuję walizkę Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2021 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Filozof o drogę nie pyta… W przypadku krytycznej analizy i takiegoż opisu dzieła historyka idei, czyli badacza zaprzeszłych produktów myśli ludzkiej (nie każdej myśli oczywiście – o czym za chwilę…) wydaje się niezbędna pewna dwoistość spojrzenia. Przyglądamy się zatem, jakimże to dawnym i niedawnym ideom nasz historyk poświęcił (a właściwie poświęcał) najwięcej uwagi w ciągu swego procesu badawczego (odnotowując też te idee, którym czasu poświęcał mniej…). Zidentyfikowanie obszaru głównych zainteresowań wiele mówi. Jeżeli nasz badacz idei całe życie zajmował się transcendentalną legitymizacją władzy monarszej, a habilitował się z tennoizmu (po półrocznym stypendium w Kioto) – możemy sobie darować dalsze dociekania. Lecz jeśli na przykład tkwił w nurcie opisywania demokratycznych fundamentów władzy w państwie prawa (nawet jeśli czynił to w czystym duchu Kelsenowskim) – zasługuje na baczniejszą uwagę i lekturę (jeśli publikował). Bo zapewne ma to związek (bliższy niż myślicie) z praktyką polityki dnia powszedniego. W bezmiarze dorobku myśli ludzkiej – tylko tym wypowiedzianym, jakoś sformułowanym, zapamiętanym, zapisanym, rozpowszechnionym, skodyfikowanym – idee, którymi chce zajmować się historyk, wyróżniają…

Zmierzch demokracji. Zwodniczy powab autorytaryzmu

Anne Applebaum  Zmierzch demokracji. Zwodniczy powab autorytaryzmu Przełożył Piotr Tarczyński Wydawnictwo Agora, Warszawa 2020 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 3/5 Mądremu biada… 31 grudnia 1999 roku pani Anne Applebaum wespół z mężem – panem Radosławem Sikorskim – wydali bal sylwestrowy w swej posiadłości w Chobielinie (hen, na Pomorzu gdzieś…). Gości przybyło ze stu, może więcej – z całego świata: od Moskwy do Nowego Jorku, a ich wspólną cechą młodość była (no tak, dobre dwie dekady temu…) i poglądy liberalno-konserwatywne tudzież antykomunistyczne. Generalnie: prawicowe… Wszyscy bawili się dobrze i rozumieli też niezgorzej; byli przecież wspólnotą – ideową, emocjonalną, intelektualną, wreszcie polityczną. Po latach pani Applebaum z omaszczonym nostalgią żalem konstatuje, iż drogi balowiczów kompletnie się rozeszły. Połowa z nich drugiej połowy nie cierpi, nienawidzi może nawet. I wzajemnie. Większość jest gotowa żarliwie zaprzeczyć, że w ogóle na tym balu byli. Nie rozmawiają ze sobą, a jeśli – to w tonie kłótni śmiertelnej. Na ogół, gdy kogoś znajomego zobaczą, przechodzą na drugą stronę ulicy… Dlaczego tak się porobiło? – pyta Applebaum. [Mam swoją ściśle osobistą hipotezę w tej kwestii, choć nie jest ona ani ideologiczna, ani polityczna. Raczej… kulinarna. Applebaum wspomina: „(…) nagotowałyśmy z teściową kilka garów gulaszu i pieczonych buraczków.” No i…

Zbyt wiele i nigdy dość
biografistyka , esej polityczny / 20 października 2020

Mary L. Trump  Zbyt wiele i nigdy dość Przełożył Janusz Ochab Wydawnictwo Agora, Warszawa 2020 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 2/5 Czy wreszcie powiecie mu – you’re fired!? „Jak moja rodzina stworzyła najniebezpieczniejszego człowieka na świecie” – tak brzmi podtytuł, objaśniający zawartość książki, którą Mary Lea Trump w całości poświęciła swemu stryjowi, młodszemu bratu jej ojca Fredericka Christa Trumpa Juniora – Donaldowi Johnowi Trumpowi – czterdziestemu piątemu (daj Boże, jeszcze tylko przez parę tygodni, ale to oczywiście nadal nic pewnego; na dwoje babka wróżyła…) prezydentowi Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Wybór tej osobliwej kreatury był pierwszym w dziejach ponaddwustuletniej tamtejszej demokracji ustrojowym „wypadkiem przy pracy”, który się zdarzyć żadną miarą nie powinien. Ale jednak się zdarzył… Obywatele wybrali idiotę, psycho- i socjopatę, zakłamanego megalomana, narcyza niezdolnego do jakichkolwiek uczuć, osobnika niezbornego intelektualnie, niewyznającego żadnych wartości – poza pragnieniem wielkiej forsy i jeszcze większej forsy, mitomana, oszusta, demagoga i w zasadzie paranoicznego nieudacznika. Coś takiego stało się pierwszy raz w historii USA, ale wciąż przecież niewiele trzeba, by mogło się powtórzyć. Dlaczego tak się stało? To dobre pytanie. I nie ma na nie jednej dobrej odpowiedzi. Nadal. Może niebawem się do takowej zbliżymy… Na razie godzi się jednak zauważyć, że Donald Trump nie…

Porachunki osobiste
esej polityczny / 14 sierpnia 2020

Leopold Tyrmand Porachunki osobiste Wydawnictwo mg, Warszawa 2020 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 3/5 Nobody’s perfect Postanowiłem definitywnie pożegnać się z Tyrmandem, dokonując przy okazji sui generis rozliczenia, zbilansowania wzajemnych stosunków autor – czytelnik, a jeśli okoliczności pozwolą – dokonując też natychmiastowej wypłaty różnicy, z tego bilansu wynikającej. Mam bowiem dość Tyrmanda – w sensie literackim, intelektualnym, emocjonalnym… W każdym sensie. Osobliwości literacko-polityczno-społecznego losu Leopolda Tyrmanda najlepiej (bo najkrócej) opisuje bon mot: pierwszorzędny pisarz drugorzędny. Był-ci on na pewno niedoścignionym mistrzem autokreacji (lepszy od niego w tej wąskospecjalistycznej konkurencji był chyba tylko młodszy o dekadę pisarz Jerzy Kosiński), był skrzętnym organizatorem życia wokół siebie (w tym własnego), był fantazyjnym, ozdobnym stylistą – wodzirejem. Bywał też czasami rygorystycznym moralistą w nieco talmudycznym porządku (choć obrządku nie kultywował…), a z drugiej strony nie unikał zabawy – jakby chciał na tym luzie odrobić wojenne straty. Człowiek, który wiele przeżył (a jeszcze więcej mu się zdawało) i ocalał niemalże bez szwanku, po wszystkim poczuł, że do tego wszystkiego dostał od Matki Natury dar werbalizacji – przyjemnej dla oczu, uszu i umysłów innych, posługujących się tym samym językiem. Innymi słowy: że talent ma pisarski… Mieć a skorzystać – to dwie różne sprawy, z różnych porządków intelektualnych….

W Polsce, czyli wszędzie. Rzecz o upadku i przyszłości świata

Edwin Bendyk   W Polsce, czyli wszędzie. Rzecz o upadku i przyszłości świata Wydawnictwo Polityka Sp. z o.o., Warszawa 2020 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 3/5 Kongres ślepych linoskoczków na klifie Seneki Nad potoczkiem hań, wedle Łysej Polany, gazda pewien z Bukowiny siedział sobie na gałęzi okazałego buczka i zawzięcie rżnął takową gałąź piłą ode pnia. Na co nadszedł od Palenicy ceper jeden i gado: – Gazdo, jak będziecie tak rżnąć, to zarozki do potoka rzycią spadniecie, prosto na kamienie. – Yiii! – sceptycznie i ze wzruszeniem ramion odparował gazda, rżnięcia nie przerywając. Na takie dictum ceper też wzruszył ramionami i odszedł we gmie ku Wierch Porońcu. Jescek cień ostry onego było widać, jak gałąź trzasła i gazda rymsnął rzycią na kamory. Rozcierając ręką bolący zadek przez portki bukowe, cyfrowane, z niechętnym podziwem mruknął – Prorok jakowyś, czy co? Dykteryjka ta zawsze mi się przypomina, gdy biorę do ręki księgę jakowąś mądrą o przesłaniu pro futuro, dającą wykład o tym, co się stanie niebawem (lub bawem w najlepszym razie…), jeśli nie przedsięweźmiemy kroków następujących… W tym momencie autor wylicza enumeratywnie, co takiego mianowicie zrobić nam wypada. Co mianowicie? A to różnie. Ale przeważnie to postulaty z zakresu ekologii, dbałości o klimat i…

Katastrofa posmoleńska. Kto rozbił Polskę
esej polityczny / 20 kwietnia 2020

Grzegorz Rzeczkowski  Katastrofa posmoleńska. Kto rozbił Polskę Wydawnictwo Tarcza Sp. z o.o., Warszawa 2020 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Kto to bude platit’? Napomknienie o każdym bajzlu, rozgardiaszu i rozpiździaju, czynionym niefrasobliwie (acz w imię najwyższych idei…) przez pleno titulo polityków polskich – pijanych władzą, zaczadzonych najmojszą racją, wzdętych godnością, szalonych duchem – przywodzi mi na myśl to pytanie. U nas nieznane (albo zbywane wzruszeniem ramion), za to często stawiane przez trzeźwych, racjonalnych i konkretnych do bólu braci Słowian za południową granicą… Zawsze, gdy sam je zadaję – w dowolnych skądinąd okolicznościach, znam odpowiedź – ja, ty, oni… Innymi słowy: my wszyscy płacimy lub zapłacimy za awantury naszych przedstawicieli, zresztą poniekąd legalnie przez nas samych wybranych. Tak stanowi prawo od rzymskich czasów – culpa in eligendo (wina za błędny wybór osoby) to podstawa do roszczenia wobec wybierającego, gdy działania lub zaniechania wybranego wyrządzają szkodę…Wybrałeś idiotę, cynicznego bandytę, łachmytę bez sumienia – prędzej czy później za niego zapłacisz. Katastrofa lotnicza, która wydarzyła się o późnym poranku 10 kwietnia 2010 roku w strefie dolotu, w zasadzie w obrębie lotniska (lotniska – to może trochę za dużo powiedziane, raczej dość prymitywnego i w zasadzie porzuconego lądowiska…) Smoleńsk Siewiernyj w Rosji, nie była zdarzeniem…

Brat bez brata. Dokąd prowadzi Polskę Jarosław Kaczyński
esej polityczny / 30 października 2019

Mariusz Janicki, Wiesław Władyka Brat bez brata. Dokąd prowadzi Polskę Jarosław Kaczyński Wydawnictwo Polityka, Warszawa 2019 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Nie sposób być prorokiem we własnym kraju… Tygodnik „Polityka” zebrał i wydał jeszcze przed wyborami najistotniejsze teksty duetu swych najlepszych publicystów politycznych (a skoro „Polityka” jest najlepszym pismem politycznym w kraju, ergo: ci dwaj są najlepszymi krajowymi publicystami politycznymi…) – Mariusza Janickiego i Wiesława Władyki. Teksty te mają w zasadzie charakter analityczno-profetyczny i są poświęcone badaniu oraz rozbiorowi myśli, idei tudzież krytycznemu opisaniu czynów jednego z ważnych polityków krajowych doby obecnej – Jarosława Kaczyńskiego. Decyzji wydawcy się nie dziwię: tekst w tygodniku (jak sama nazwa wskazuje) żyje tydzień; rzadko dłużej – gdy rozkręci się dyskusja czy polemika. A i tak już w połowie „akcji’ wszyscy zapominają, o co chodziło autorom i zajmują się narcystycznymi idiosynkrazjami nieudolnych polemistów. Publicystykę gazetową – z natury rzeczy ulotną, o krótkim terminie naturalnej świeżości i przydatności do spożycia – wydawać w trwalszej postaci solennych ksiąg warto z dwóch powodów. Pierwszy z nich ma znaczenie sentymentalne, trochę „upomnikowiające” tematy bądź autorów (popatrzcie, jacy byliśmy fajni i mądrzy już wtedy…). Drugi powód staje się ważny, gdy nagle odkrywamy, że stare teksty gazetowe znów stają się paląco…

Turbopatriotyzm
esej polityczny / 21 października 2019

Marcin Napiórkowski  Turbopatriotyzm Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2019 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Marsz, marsz Polonia, marsz dzielny narodzie… Marcin Napiórkowski, choć trzeźwy i twardy z niego naukowiec jest, ma swoje słabsze strony i wrażliwsze punkty (jak każdy zresztą), a jedna z nich została nawet poddana autodiagnozie – to awizofobia (zwana też ornitofobią), czyli innymi słowy lęk przed ptactwem wszelkiego rodzaju – latającym i nielotnym, jadalnym i niejadalnym – byle wyposażonym w skrzydła, ogony i kadłuby pokryte piórami, tudzież dzioby i pazury, albo zgoła w szpony. Awizofobia Napiórkowskiego jest o tyle osobliwa, że ograniczona do konkretnego ptaka – orła mianowicie. I nie chodzi tu ani o orła przedniego (Aquila chrysaetos L.), ani o bielika (Haliaeetus albicilla L.) – chodzi o tego orła heraldycznego, z godła Rzeczypospolitej. Na marginesie trwa zresztą spór, który z ptaków – przedni czy bielik – dostąpił herbowego zaszczytu przeistoczenia się w symbol, plemienny totem, nadmarionetę, towarzysza polskiego losu…. Osobiście opowiadam się za bielikiem, bo większy i bardziej swojski, choć nie taki ładny, jak przedni. A w zasadzie nie o orła z godła tu chodzi, tylko o jeszcze bardziej zdefiniowanego ptaka – tego, który objawił się Polakom 2 maja 2013 roku na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, w okolicy…

Wojna według Karskiego

Tomasz Łubieński Wojna według Karskiego Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2019 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 3/5 Misja udana czy nieudana? Dobre pytanie… A odpowiedź od lat niejednoznaczna, zwłaszcza że sam wykonawca misji oceniał, że nie – że była nieudana. Ale niepodlegli historycy, a każdy z nich chłop na schwał (w sensie, że intelektualnie…), mogą mieć inne zdanie, czyż nie? A mowa tutaj o epizodzie wojenno-okupacyjnym, którzy w dziejach Polski, drugiej wojny i świata w ogóle, w sensie materialnym nie znaczył ani zmienił literalnie nic, nie był żadnym przełomem w działaniach na polu walki, w gabinetach sztabowych, wywiadowczych, dyplomatycznych, w środowisku polityków i przywódców walczących stron. Epizod bez jakiegokolwiek znaczenia w sensie strategicznym, militarnym, politycznym. Miał – jak się wydaje – jedynie jakiś wymiar moralny, co jest, jak można zasadnie mniemać, wyłączną specjalnością polskich epizodów w dziejach świata. Jesteśmy mistrzami imponderabiliów etycznych, honorowych – za to pozbawionych jakiegokolwiek realnego znaczenia… Tak było i w tym przypadku. Misja, o której mowa, była w zamierzeniu standardowym, regularnie powtarzanym przedsięwzięciem łącznościowym między polskim państwem podziemnym a emigracyjnym rządem – najpierw we Francji, potem w Londynie. W obu kierunkach – tam i z powrotem. Taki kanał kontaktowy wydawał się ważny, bo nie wszystko można było przekazać drogą…

Trump pod ostrzałem

Michael Wolff Trump pod ostrzałem Przełożyli Magda Witkowska, Bartosz Sałbut, Magdalena Moltzan-Małkowska Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2019 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki:4/5 Pomarańczowy zawrót głowy… Zakładałem, że po wydawniczym sukcesie „Ognia i furii” Michael Wolff przyczai się, zbierze amunicję i ponownie wypali do Trumpa, gdy zbliży się czas reelekcji. Ale trumpologia zatacza coraz szersze kręgi, staje się coraz atrakcyjniejszym terytorium badawczym, coraz liczniejsza jest ekipa dużych graczy, z „pulitzerowskimi” nazwiskami. Trzeba ostro zasuwać, jeśli chce się utrzymać pozycję i laur pioniera trumpologii. Wolff porzucił zamiar leniwego spożywania owoców swego sukcesu i rzucił się w wir prac badawczych. Musiał tylko na nowo przemyśleć strategię. Ze zrozumiałych względów nie mógł stosować (jak w „Ogniu i furii”) techniki „muchy na ścianie” – cichego, dyskretnego i biernego, anonimowego obserwatora akcji z tak bliska, jak tylko się dało (konkretnie z rogu kanapy w Zachodnim Skrzydle…). Teraz nie mógł się przecież zbliżyć do Białego Domu na odległość mniejszą niż zasięg skutecznego strzału snajpera z Secret Service… Wolff wybrał technologię human resources. Liczba personelu Białego Domu, usunięta od początku kadencji, idzie w setki. Niektórzy z nich są dobrze poinformowani, niektórzy mniej, jedni są bystrzy i inteligentni, drudzy – zwyczajnie głupi. Ale wszyscy są porządnie wkurwieni, zaś pojęcie…

O demokracji w Polsce
esej polityczny / 2 maja 2019

Robert Krasowski O demokracji w Polsce Wydawnictwo Czerwone i Czarne, Warszawa 2019 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 3/5 Władza demos w dupie ma, tra la la, tra la la… Wiele lat temu na własny użytek zdefiniowałem istotę demokracji (bez pretensji do naukowości, powszechności ani prymatu epistemologicznego nad innym definicjami). Po obdarciu demokracji do goła z szat metafizycznych, obrzędowych, ustrojowych, po zdemistyfikowaniu fantomowych urojeń, miraży i fetyszy, jawi się nam demokracja w sensie ścisłym jako sposób sprawowania władzy. Tylko. I przecież nie jedyny, lecz jeden z kilku możliwych, równouprawnionych – bardziej lub mniej skutecznych, lepiej lub gorzej ocenianych. A czymże jest władza? Wywodzę ją z pojęcia wolności, jest bowiem jej ograniczeniem. Jeżeli wolność to możność niczym nieskrępowanego stanowienia o sobie samym (i tylko o sobie!) – to władza jest możnością niczym nieskrępowanego stanowienia o innych (za ich zgodą wyrażoną expressis verbis, za zgodą dorozumianą, czyli bez ich sprzeciwu lub z jego pominięciem, gdyby się był pojawił…). Jeżeli zatem władza (czyli ten, kto ją ma) zamierza posługiwać się demokracją jako instrumentem rządzenia – demokracją rozumianą jako wola większości wyrażana w oparciu o prawo (uzgodnione wcześniej lub uchwalane każdorazowo jako akt tej woli większości…) – to musi przeprowadzać akt rozpoznania tej woli i wyrażać…

Wyższa lojalność. Prawda, kłamstwa i przywództwo

James Comey Wyższa lojalność. Prawda, kłamstwa i przywództwo Przełożył Andrzej Wojtasik Wydawnictwo Insignis, Kraków 2019 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 3/5 Alicja (policja?) w Krainie Czarów Dyrektor Federalnego Biura Śledczego (czyli po prostu FBI) to – zważywszy na ustawowe uprawnienia Biura – niezwykle ważna postać, wręcz kluczowa, zarówno w formalnej, jak i nieformalnej strukturze systemu sprawowania władzy w USA… Od epoki wszechpotężnego Johna Edgara Hoovera minęło już wprawdzie sporo czasu i żaden z jego następców nawet nie zbliżył się do pozycji tamtego „inżyniera kadr” i „kolekcjonera haków”, ale zawszeć dyrektor FBI to ktoś de facto ważniejszy, niżby na to wskazywała jego pozycja na drabince formalnej hierarchii urzędowej w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej… To niby tylko szef jednej z agencji federalnych, czyli formacji o charakterze policyjnym, tyle że powołanej (już w 1908 roku) do ścigania najpoważniejszych przestępstw. Potem to sformalizowano do tzw. przestępstw federalnych (ich katalog ustawowy to fragment „twardego rdzenia” podstawowej wiedzy prawniczej w USA – tamtejsze prawo jest pod tym względem niezwykle skomplikowane…). Biuro pełni też funkcje kontrwywiadu, nadzoru nad rezerwatami Indian oraz policji etycznej, czyli strażnika moralności dla funkcjonariuszy najwyższych władz państwa, prezydenta nie pomijając. Więc taki koleś to jest ktoś… Powołuje go prezydent na jedną dziesięcioletnią kadencję za…

Koh-i-noor. Historia najsłynniejszego diamentu świata

William Dalrymple, Anita Anand Koh-i-noor. Historia najsłynniejszego diamentu świata Przełożył Krzysztof Obłucki Oficyna Literacka Noir sur Blanc, Warszawa 2019 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Diamenty – nasi najlepsi przyjaciele… Nazwę Koh-i-noor pamiętam z wczesnego dzieciństwa… W pierwszej połowie lat 50. (chyba jeszcze przed śmiercią Stalina) ojciec przywiózł z dziennikarskiego wypadu do Pragi (tej czeskiej naturalnie…) dla młodszego brata i dla mnie wielką niebieską pluszową małpę-przytulankę (nazwaną Fifa) i okazałe płaskie blaszane pudło z kompletem 144 (wtedy namacalnie nauczyłem się co znaczy tuzin i gros…) różnokolorowych, egzotycznie pachnących kredek. Wszystkie na drewnianej obsadce wytłoczone miały napis (złoconymi literami): Koh-i-noor Hardtmuth Ceske Budejovice. Zanim się zużyły (a trwało to kilka lat…), nazwa wryła mi się w pamięć, a jej składniki – dzięki objaśnieniom ojca oraz encyklopedii Trzaski, Everta i Michalskiego – miałem dokładnie rozpracowane… Zwłaszcza ten Koh-i-Noor – brylant koronny Imperium Brytyjskiego, obciążony historią krwawą, pełną wojennego zgiełku, zbrodni i wszelakiej nikczemności, jednym przynoszący szczęście, innym wieczną klątwę i śmierć – to działało na wyobraźnię. Zagadki, władza, pożądanie, terror – czemu ta krystaliczna postać węgla ma taką moc (i cenę)? Dobre pytanie… A dobra odpowiedź? – Bo ładnie wygląda, jak nic innego na świecie? Bo nie ma jej zbyt wiele? Bo rozbudza…

Do nielicznego grona szczęśliwych
esej polityczny / 3 stycznia 2019

Marcin Król Do nielicznego grona szczęśliwych Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2018 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 3/5 Elito, trzymajmy się razem, bo nie wiemy, co nas czeka… Wszystko jest płynne, a czasy niepewne. Zmiana jest słowem o największej frekwencji w języku polityki, publicystyki i filozofii. Nie ma już Zygmunta Baumana, by objaśniał, co się dzieje. Został Król… Ha, trudno. Ale i tak w sumie nieźle, gdyż nie jesteśmy wydani na pastwę błądzenia w odmętach i oparach współczesnej myśli. Ba, wydaje nam się, że paradoksy, aberracje i banialuki współczesnej myśli jakoś ogarniamy. Ale nie ogarniamy. Są dowody… Marcin Król jest kompetentnym przewodnikiem i ich dostarcza. Zaczyna z wysokiego pułapu, bo od Szekspira – a konkretnie od wielkiej, sławnej, retorycznie bezbłędnej, emocjonalnie sugestywnej, mobilizującej i przekonującej królewskiej mowy Henryka V przed bitwą pod Azincourt (1415, w dniu świętego Kryspina, czyli 25 października) w angielsko-francuskiej wojnie stuletniej. Nie wiadomo dokładnie, czy Henryk z Monmouth (od dwóch lat panujący w Anglii jako Henryk V z dynastii Lancasterów), zwrócił się do gromadki swych żołnierzy (głównie fenomenalnych łuczników walijskich) z mową odwołującą się do patriotycznych cnót. Z kronik wiadomo, że raczej otwarcie, prosto i szczerze (żołnierską prozą!) rekomendował im ostrą walkę do końca, bowiem szlachetnie (w tym on…

Chaos. Nowy porządek świata
esej polityczny , komentarz polityczny / 27 sierpnia 2018

Marek Orzechowski Chaos. Nowy porządek świata Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza SA, Warszawa 2018 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 3/5 Rien ne va plus! Czy to już koniec gry? Marek Orzechowski jest dziennikarzem z wieloletnim doświadczeniem, wytrawnym i przenikliwym analitykiem tzw. sytuacji międzynarodowej tudzież dociekliwym, spostrzegawczym reporterem. Czyli ma wszystkie niezbędne przymioty, by nieodwołalnie zostać… pesymistą. Pesymizm ten ma rozmiary iście monumentalne – podobnie jak monumentalne są zagrożenia (już nie potencjalne – boleśnie realne…) porządku świata. Zagrożenia takie, jak je widzi Orzechowski. A w zasadzie jedno zagrożenie: chaos, Ustabilizowany bowiem porządek świata, jaki znaliśmy przed zamachem 11 września, upadkiem Lehman Brothers i katastrofą Niemiec na mundialu w Rosji, se ne vrati – przynajmniej w dającej się przewidzieć czy ekstrapolować przyszłości. Chaos, zdaniem Orzechowskiego, nie jest w gruncie rzeczy rezultatem biegu spraw, który to bieg, mówiąc delikatnie, wymknął się spod kontroli. Chaos jest narzędziem sprawowania władzy silnych nad słabymi; pod ciężarem chaosu słabi padną, a silni jakoś sobie poradzą. Innymi słowy: chaos nie jest rezultatem procesów niekontrolowanych, jeno zaplanowanym instrumentem osiągania i utrwalania dominacji jednych nad drugimi. I jako taki będzie trwał, bo ma trwać. Trwa mać… Zdaniem Orzechowskiego – szybko z tego nie wyjdziemy, jeśli w ogóle… W każdym zaś razie pod…