Rzeka dzieciństwa

Andrzej Stasiuk  Rzeka dzieciństwa Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2024 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Płynie, wije się rzeczka jak błękitna wstążeczka… Taki lekko spleśniały suchar mi się przypomniał: – Gdzie leży granica między hobby a zajobem? – Na Bugu… Na tej rzece, zdaniem wielu, leży też granica między Europą a Azją. Mentalna, emocjonalna – w tej mierze mówią, że na pewno. Kulturowa – zapewne. Intelektualna – być może. I jakieś jeszcze inne. Nie wiem. Byłem tam parę razy, ale nic ekstremalnego, krawędziowego, granicznego nie widziałem. Oprócz łąk, chęchów, starorzeczy, meandrów. Identycznych na lewym, jak i prawym brzegu. Więc może to tylko takie gadanie. Wieki całe rzeka płynęła przez środek Polski, jaka wtedy była – i żadnych pretensji ani do łączenia, ani do dzielenia czegokolwiek i kogokolwiek nie miała. To znaczy na wschód od jej nurtu, ale jednak nieco dalej, był Wołyń, a na zachód – Lubelszczyzna. Ale to tak dla pamięci, bo wszędzie wokół Polska była, choć nie wszędzie sami Polacy. Ergo: Bug jest rzeką zwykłą polską, a zatem europejską – ale z tych kapryśnych, nieobliczalnych, nieuregulowanych, samodzielnych, wymagających i słabo tolerujących człowiecze zuchwalstwo. Daje i zabiera, zabiera i daje – wedle woli własnej. I lepiej z nim nie polemizować, wykorzystując…

Przewóz
proza polska / 20 lipca 2021

Andrzej Stasiuk  Przewóz Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2021 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 3/5 Na wodzie pisane, czyli gdzie jest Polska… Na lewym brzegu rozkładali się Niemcy. W sadzie pod jabłonkami zamaskowali baterię luf achtundachtzig – czort znajet po co, bo to przecież flak, a Ruscy nie latali za dużo, bo za bardzo nie mieli czym. W laskach, zagajach, po wsiach stały kompanie panzerkampfwagen drei, ciężarówki, tabory, wojsko kryło się po chałupach, stodołach, pod namiotami; nie hałasowali za bardzo, nie panoszyli się, jak to mieli w zwyczaju. Szykowali się do skoku. Na prawym brzegu Ruscy, ale niewiele ich było widać: jakieś patrole NKWD w niebieskich czapach, trochę krasnoarmiejców z klekoczącymi mosinami na sznurkach w wioskach – ale tak to cisza… Środkiem rzeka – za dnia pusta, tylko krowy czasem wodę piły z brzegu, w nocy trochę jakiegoś ruchu było, aż z obu brzegów profilaktycznie to jedni, to drudzy strzelili rakietę albo przeczesali wodę na ślepo serią z maxima lub maschinengewehra. Ta rzeka to w ów czas była jedyna Polska – cienka wstążeczka na sztabówce, ale autonomiczna, choć jak zwykle nieobliczalna i nieprzyjazna, nawet dla swoich… Jak to woda – nie ma rozumu ani pamięci, nie ma narodowości, z nikim się nie zakoleguje….