3174 filmy mojego życia
esej autobiograficzny , polecam , wywiad-rzeka / 6 września 2025

Juliusz Machulski, Krzysztof Varga  3174 filmy mojego życia Wydawnictwo Sonia Draga,Katowice 2025 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 3/5 Mastershot Mastershot (ujęcie mistrzowskie) – to długie, nieprzerwane ujęcie filmowe, które obejmuje całą scenę, fragment dramaturgiczny lub kluczowe wydarzenia bez cięć montażowych. (tako rzecze AI, czyli sztuczna inteligencja…) Trzy tysiące sto siedemdziesiąt cztery… Coś jak kapitał zakładowy jednoosobowej działalności gospodarczej – może nawet wystarczający, by po swojemu opowiadać świat. Ale czy na pewno? W sumie nie jest to oszałamiająco dużo – mój przyjaciel, zawodowy recenzent filmowy Marek Sadowski (tylko o niespełna dekadę starszy od Machulskiego), obejrzał (jak dotąd – bo wciąż to robi…) w kinie dziewięć tysięcy czterysta pięćdziesiąt pełnometrażowych „jednostek ekranowych” (razem z tytułami telewizyjnymi będzie bliżej dwunastu tysięcy), ale nie wymachuje kwitami ze swych notatek i nie robi sensacji z tego, co jest kwintesencją jego pracy. Bo to w jego życiu normalne. Zresztą to dobry układ – płacą mu za to, co i tak lubi robić ze wszystkiego najbardziej. Oglądać filmy znaczy… Dobrodziejstwa tego układu zapewne i sam Machulski doświadcza – płacą mu za to, co lubi i umie robić w życiu najlepiej: opowiadać historie i dobrze je sprzedawać. I o to mniej więcej w całej tej naszej egzystencji chodzi –…

Armia w ruinie
komentarz polityczny , wywiad-rzeka / 17 sierpnia 2024

Edyta Żemła  Armia w ruinie Wydawnictwo Czerwone i Czarne,Warszawa 2024 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 3/5 Pic na wodę, fotomontaż „Armia nasza jest zwycięska,Buffalo Bill, Buffalo, Buffalo Bill…”(Początek jednej z wersji starej pieśnibiesiadnej w stylu żurawiejkowym;ciąg dalszy jest jednak wysoce niecenzuralny,ale kto zna, sobie dośpiewa…) Ten tytuł (pic na wodę…) to ostatnie słowa tekstu pani Edyty Żemły. Kolokwialne powiedzonko zdaje się wiernie i celnie oddawać rzeczywistość stanu i obecnego statusu sił zbrojnych Rzeczypospolitej – lepiej niż publicystyczne, plakatowe hasło o „armii w ruinie”. Pisząc te słowa, jednym okiem popatruję na telewizyjną relację ze świątecznej defilady wyselekcjonowanego komponentu reprezentacyjnego wojsk lądowych (pieszo-konno-kołowo-gąsienicowego) i lotnictwa. No i fakt – tam na Wisłostradzie żadnej ruiny nie widać. Wszystko nowe, odpicowane, aż się lśni. No i się porusza w miarę sprawnie – żadnych awarii, kłębów dymu, paniki. Orkiestra gra, pododdziały maszerują, głowy w wielokolorowych beretach podrygują rytmicznie. Za nimi pojazdy wszelakie – samochody, transportery, samobieżne wyrzutnie rakiet rozmaitych, czołgi w trzech gatunkach (czy ktoś umie wytłumaczyć, dlaczego aż tyle?), a na końcu armatohaubice dwóch typów, w tym jeden typ z dalekowschodniego importu… W międzyczasie górą fruną małe i duże helikoptery, mniejsze i większe samoloty – nawet takie, których nie ma. Każda armia na świecie potrafi…

Prezydent
autobiografia , wywiad-rzeka / 3 czerwca 2023

Aleksander Kwaśniewski  Prezydent (rozmawiał Aleksander Kaczorowski) Wydawnictwo Znak litera nova, Kraków 2023 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Majster-klajster czy ataman z procą? Powiedzieć, że znam osobiście Aleksandra Kwaśniewskiego – to byłaby przesada i w zasadzie nadużycie protokolarno-towarzyskie. Ale przedstawiliśmy się sobie, wymieniliśmy uścisk dłoni i numery telefonów jakoś tak w epoce Okrągłego Stołu, potem okazjonalnie spotykaliśmy się w Sejmie, komentując to i owo (byłem wtedy sprawozdawcą parlamentarnym); w czasach jego prezydentury dwukrotnie dane mi było uczestniczyć w dziennikarskim „kombo”, obsługującym wizyty zagraniczne głowy państwa: w kwietniu 1997 roku w Rzymie i Watykanie, a później – w Budapeszcie… Zwłaszcza tę pierwszą eskapadę zachowuję we wdzięcznej pamięci – dzięki wystawionej przez Sala Stampa della Santa Sede Citta del Vaticano przepustce (Tessera di Accreditamento numero 97263) mogłem zobaczyć miejsca zwykłemu turyście niedostępne – dziedziniec św. Damazego i część recepcyjną apartamentów papieskich ze słynną biblioteką prywatną włącznie. Mile wspominam też chwilę konstruktywnej rozmowy na pokładzie tupolewa (tak, tego samego – co to wszyscy wiedzą…) podczas lotu powrotnego z Mediolanu – na stojąco w przejściu między fotelami, ze szklaneczkami whisky w ręku (żaden cymes: Jasio Wędrowniczek z kostką lodu). Więc powiedzieć, że znam osobiście – to byłaby przesada. Bardzo bym się zdziwił, gdyby po tylu…

Naku*wiam zen
dysputa biograficzna , wywiad-rzeka / 25 stycznia 2023

Maria Peszek  Naku*wiam zen Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2022 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Kreski i kropki w dialogu Zen – czym jest dokładnie, trudno powiedzieć. Po dokonaniu pewnej aproksymacji „w rozumie” można dojść do wniosku, że to sui generis praktyka (i trochę teorii…) medytacji, czyli w gruncie rzeczy doprowadzanie się do stanu umysłowego, który można zdefiniować – nie wiem. A więc filozofijka wątpliwości, manifest metaforycznych paradoksów, królestwo oksymoronów… Ergo: pusty łeb – wyzwolony i doskonale oczyszczony z wszelakiego kłębowiska myśli, przepływająca między uszami uporządkowana (w sensie ściśle galaktycznym – a jak kto chce, nawet transcendentalnym), homogeniczna struga NICZEGO, dająca poczucie jedności z kosmosem. Cisza, spokój, bezruch… Więc czy można praktykować zen na pełnej kurwie? Znaczy nakurwiać? Z pasją? Czekając na starość? Przekonajmy się… Bohater tej opowieści nakurwia zen (cokolwiek to jest, bo przecież nie tylko ćwiczenia) jak rytuał somatyczno-rehabilitacyjny i wierzy, że to sprawia, iż pozostaje w umysłowej sprawności, choć czuje, że mu ciało nie nadąża. To go wkurwia. I mniema, że to żałosne. Pozwolę sobie w tym miejscu zauważyć, że gówno prawda – ta starość, która tak mierzi aktora, to poszerzenie perspektywy, to tylko ewolucja – nowe, nieco odmienione zbalansowanie równowagi między rozumem a wkurwieniem: więcej pierwszego, drugiego mniej….

Kłamstwo smoleńskie?
esej polityczny , wywiad-rzeka / 7 lipca 2022

Maciej Lasek, Grzegorz Rzeczkowski  Kłamstwo smoleńskie? Wydawnictwo Znak Horyzont, Kraków 2022 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 2/5 Prawda nie obroniła się sama… Na Macieja Laska zwróciłem baczniejszą (niż to zazwyczaj czynię wobec „gadających głów” w telewizorze…) uwagę, gdy w jakiejś rozmowie na ekranie – zapewne w TVN – powtórzył, po wyczerpaniu całego argumentarium przeciw tezom oszołomów i cynicznych graczy o smoleńskim zamachu, sławne słowa Marcina Lutra. – Tu stoję, inaczej nie mogę – odrzekł wielki reformator, poproszony przez cesarza Karola V w 1521 roku na sejmie Rzeszy w Wormacji, by odwołał swoje nauczanie. No i nie odwołał… Bardzo to było emocjonalne, ekstremalne oświadczenie – i tamto Lutra, i to Laska – choć przecież nieporównywalne. Tamto dotykało kwestii fundamentalnej, transcendentalnej, bo reformy definiującej na nowo zasady wiary w Boga i ewangeliczny porządek wspólnoty odmienionego kościoła. To – tylko przyczyn katastrofy lotniczej, samej w sobie dość banalnej (bo bez ingerencji sił przyrody – a z technicznego punktu widzenia bezusterkowej, składającej się wyłącznie z sumy wielu błędów ludzkich), podobnej do wielu innych. Fakt, że Maciej Lasek zdecydował się przywołać tego rodzaju ultima ratio, jak respons Lutra, przesądził, że uznałem go za człowieka jednoznacznie wiarygodnego i prawego. Tylko pewny swego profesjonalista, uzbrojony w wiedzę i…

Polska Ludowa. Postscriptum
biografistyka , historia , wywiad-rzeka / 10 kwietnia 2020

Andrzej Werblan Polska Ludowa. Postscriptum Rozmawia Robert Walenciak Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2019 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Na tropie prawdy… Po tym, jak Robert Walenciak spisał wiernie przyjacielsko-konfrontacyjno-nostalgiczny dialog (przy herbacie albo i czymś więcej…) pierwszorzędnego opozycjonisty PRL z nieco może mniej pierwszorzędnym, ale też ważnym prominentem partyjnego establishmentu tejże PRL (Karol Modzelewski, Andrzej Werblan „Polska Ludowa”, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2017; rekomendowany w tym blogu 8 lipca 2017 roku…), ten drugi i ten trzeci uznali, że jest jeszcze nieco miejsca (i nieco czasu, choć tego akurat coraz mniej), by na osobności pogawędzić o sprawach, które główny nurt współczesnej myśli historycznej i inne nurciki mniejszego kalibru skrzętnie i ostrożnie (jakby bały się pokalać…) pomijają i na niebyt skazują. A konkretnie – o Polsce Ludowej, oficjalnie nieistniejącej, opisywanej jako mordercza smuta, od początku (1947-48) do końca (1989) stalinowska czarna dziura, prostacka jak decha nabijana gwoździami. Trzeba świadectw – prawdomównych i bezkompromisowych, głębokich i szczerych (nawet jeśli będą nieco emocjonalne i niewyważone…). Prawda gdzieś tam jest. Bardziej tam niż w marnych ipeenowskich referatach, donosach i proskrypcyjnych denuncjacjach… Bo Polski Ludowej tak zwyczajnie zapomnieć się nie da, wygumkować i spuścić do śmieci. To pamięć dwóch, może nawet trzech pokoleń, to data i miejsce urodzenia…

Trudno z miłości się podnieść
wywiad-rzeka / 29 maja 2019

Manuela Gretkowska(w rozmowie z Patrycją Pustkowiak) Trudno z miłości się podnieść Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2019 Rekomendacja: 5/7Ocena okładki: 4/5 Co ona sobie myśli? Manuela Gretkowska, jak każdy kto z Łodzi pochodzi, jest depozytariuszką pewnej tajemnicy bytu. Jakiej tajemnicy? Otóż mawiają uczeni (a i w literaturze często myśl ta gości), że nadzieja umiera ostatnia… Gówno prawda. My tu w Łodzi wiemy, że umarła pierwsza. Dawno. I nawet pogrzeb miała pierwszej klasy: z karawanem zaprzężonym w czwórkę, na czysto wylakierowanym i przeszklonym na wskroś, by każdy mógł szacowną nieboszczkę wzrokiem odprowadzić i pożegnać; marsze żałobne jak zwykle grała orkiestra tramwajarska. Każdy w Łodzi ten pogrzeb widział – i nie ma do czego wracać… A nadzieja wącha kwiatki od spodu na Mani, na Dołach, Zarzewie, Kurczakach – na każdym cmentarzu w obrębie aglomeracji. I dość o tym. Gretkowska opuściła Łódź jako nastolatka – po maturze, na studia do Krakowa wyjechała. I bardzo dobrze zrobiła. Gdyby nie ten ruch, gdyby w Łodzi została – kim byłaby teraz? Sfrustrowaną, znerwicowaną i zdesperowaną dziennikarką w mediach lokalnych? Nauczycielką w ogólniaku, liczącą dni do emerytury? Kierowniczką biura organizacji widowni w podupadającym teatrze? Bibliotekarką w miejskim domu kultury? Adiunktem (adiunktessą?) na uniwersytecie w przededniu wymęczonej habilitacji?…

Warto żyć
biografistyka , wywiad-rzeka / 9 maja 2018

Lejb Fogelman – rozmawia Michał Komar Warto żyć Wydawnictwo Czerwone i Czarne Sp. k., Warszawa 2018 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 4/5 Baron Münchhausen naprawdę urodził się w Legnicy… Strasznie dawno nie byłem w Warszawie – kompletny brak potrzeb i interesów – ale od przyjaciół słyszałem, jakoby po tamtejszych ulicach chadzał diabelsko przystojny, starannie odziany wedle jakiegoś osobliwego dress code’u, ekscentryczny prawnik w sile wieku, chyba amerykański, zaczepiający poczciwych ludzi na ulicy i wdający się w długie wywody, które jemu wydają się dialogami, choć w istocie są przeładowanymi dowcipem i erudycją monologami. Wszystkich zna w odpowiednich sferach – prawdziwy celebryta. I nazywa się Fogelman. Lejb Fogelman… W zasadzie przybysz z Nowego Jorku, w istocie rzeczy wszelako syn krawca Chaima i krawcowej Rojzy z Pułtuska, ale urodzony w 1949 roku w Legnicy, student prawa w Warszawie, po 1968 roku „obdarowany” przez polskie państwo „dokumentem podróży” stwierdzającym, że jego posiadacz nie jest obywatelem polskim. Jak kilkanaście tysięcy innych zdradzonych, zadenuncjowanych i wyszczutych obywateli polskich w tamtym czasie… Jak kilkanaście tysięcy innych Polaków z takim dokumentem podróży, dał sobie radę: dyplom szkoły prawa na Uniwersytecie Harvarda, status wspólnika w wielkiej kancelarii adwokackiej o globalnym zasięgu interesów, dochody roczne z sześcioma zerami… Tak przydarzyło się…

Inne ochoty
biografistyka , wywiad-rzeka / 12 października 2017

Jerzy Pilch w rozmowach z Eweliną Pietrowiak Część 2. Inne ochoty Wydawnictwo Literackie, Kraków 2017 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 3/5 Spod kapelusza w sensie ścisłym czyli lęki i pokusy luterskiego synka Druga część z Pilchem rozmowy-rzeki Eweliny Pietrowiak (w cywilu reżyserki scen polskich dramatycznych i muzycznych, niezbyt znanej, niezbyt popularnej; ale za to – w sensie istotnym dla tej rozmowy – jednej z kobiet Pilcha…). Druga – a właściwie taka, jakby pierwszej nie było. Albo wypadałoby co nieco z niej unieważnić. Istotna rolę bowiem w całej historii odegrał tak zwany międzyczas, czyli hipotetyczna konstrukcja temporalna, oznaczająca czas, jaki upłynął od jednego wydarzenia A do drugiego wydarzenia B, przy czym merytoryczny związek między oboma wydarzeniami może być ścisły, luźny bądź żaden; ważna jest tylko sekwencja – czyli, by zdarzenia następowały jedno po drugim… Ergo: ma je oddzielać czas jakiś, co do długości trwania niezdefinowany. To właśnie międzyczas. Wedle wyznawców logiki intertemporalnej sam czas w międzyczasie nie musi być jednostajny i upływać liniowo; może być rozciągliwy, zapętlony, potencjalnie zawracalny lub sam z siebie zawracający… Przy czym wedle reguł tej osobliwej logiki sam w sobie międzyczas nie jest istotny. To zaledwie rama; istotne dla logiki intertemporalnej jest bowiem to, co się w międzyczasie…

Ja. Z Lechem Wałęsą rozmawiają Andrzej Bober, Cezary Łazarewicz
biografistyka , wywiad-rzeka / 4 października 2017

Lech Wałęsa, Andrzej Bober, Cezary Łazarewicz Ja. Z Lechem Wałęsą rozmawiają Andrzej Bober, Cezary Łazarewicz Grupa Wydawnicza Foksal – Wydawnictwo WAB, Warszawa 2017 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 3/5 Najsmutniejsza książka dekady W zasadzie nie ma się do czego przyczepić. Wszystko jest: złoty róg, czapka z piór, z chłopa król, świat u stóp, błota chlup… Jesień patriarchy z targaniem po szczękach, sztandar zwinięty, nogawki poszarpane przez stado wściekłych kundli, dom w rozsypce, legenda w remoncie, walka z cieniem. Żywot i dzieła „nieznanego mężczyzny z połowy XX wieku” w całej okazałości, przysposobione po raz kolejny (tym razem w technicznej postaci tzw. wywiadu-rzeki) przez kolejną formację autorów, którym wydawało się, że im akurat się uda… Tkwili w mylnym błędzie – jak mawiają w Wielkopolsce i na bliskim Pomorzu. Lech Wałęsa nigdy nie był bohaterem mojej bajki; od pierwszej chwili, gdy pojawił się na ekranach telewizorów z odpustowym gigadługopisem (też taki miałem: w środku był zwykły cieniutki wkład z plastikowej rurki, tylko trochę dłuższy…), wiedziałem, że to postać niestandardowa, ale (jak niemal wszyscy w Polsce…) nie podejrzewałem w najśmielszych rojeniach, iż z nim i wokół niego stanie się wszystko to, czego byliśmy uczestnikami,świadkami i w końcu sędziami. Gdy wyskoczył jak diabeł z pudełka, wąsaty…