Stancje
proza polska / 4 września 2017

Wioletta Grzegorzewska  Stancje Grupa Wydawnicza Foksal – Wydawnictwo WAB, Warszawa 2017 Rekomendacja: 2/7 Ocena okładki: 4/5 Hucpa? Persyflaż? Mistyfikacja? Ktoś tu kogoś w trąbę robi… Te stancyjki przeczytałem w dwie z małym okładem godzinki, nie spiesząc się. Refleksji, wrażeń, przemyśleń po lekturze (niezbyt zresztą budujących…) nie starczyło nawet na dziesięć minut. Jak to możliwe? Azaliż okazałbym się gruboskórnym prostakiem, niezdolnym pojąć subtelności prozy pani Grzegorzewskiej? Czy nie przemówiła do mnie jej fenomenalna zdolność wrażliwego, świeżego opowiadania, umiejętność wydobywania z czasu przeszłego klocuszków nie tylko służących budowaniu sprawnej narracji ale też tworzeniu osobliwego, odautorskiego stylu, klimatu, techniki obróbki słów? Przecież jej w zasadzie debiutanckie (przedtem pisała wiersze i coś tam jeszcze…) „Guguły” sprzed lat bodajże trzech takie właśnie były – pachnące nowością (lecz przecież żadną miarą nie surowe!), ekspansywne, zakotwiczone językowo, plemiennie (osobliwe dające świadectwo o tubylcach jurajskich, zawieszonych i zapomnianych w pustym trójkącie między Częstochową, Śląskiem Górnym i Krakowem) oraz chcąc nie chcąc – płciowo. „Guguły” z miejsca pożarły kawał terytorium współczesnej prozy polskiej, zasłużenie kandydując do krajowej Nike i nawet do prestiżowego anglosaskiego Bookera. A to się nie zdarza często – taki dublet nominacji… W takim stylu. Debiutując… Sam byłem i jestem nadal pod urokiem. Ale to było trzy…