Zbyt wiele i nigdy dość
biografistyka , esej polityczny / 20 października 2020

Mary L. Trump  Zbyt wiele i nigdy dość Przełożył Janusz Ochab Wydawnictwo Agora, Warszawa 2020 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 2/5 Czy wreszcie powiecie mu – you’re fired!? „Jak moja rodzina stworzyła najniebezpieczniejszego człowieka na świecie” – tak brzmi podtytuł, objaśniający zawartość książki, którą Mary Lea Trump w całości poświęciła swemu stryjowi, młodszemu bratu jej ojca Fredericka Christa Trumpa Juniora – Donaldowi Johnowi Trumpowi – czterdziestemu piątemu (daj Boże, jeszcze tylko przez parę tygodni, ale to oczywiście nadal nic pewnego; na dwoje babka wróżyła…) prezydentowi Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Wybór tej osobliwej kreatury był pierwszym w dziejach ponaddwustuletniej tamtejszej demokracji ustrojowym „wypadkiem przy pracy”, który się zdarzyć żadną miarą nie powinien. Ale jednak się zdarzył… Obywatele wybrali idiotę, psycho- i socjopatę, zakłamanego megalomana, narcyza niezdolnego do jakichkolwiek uczuć, osobnika niezbornego intelektualnie, niewyznającego żadnych wartości – poza pragnieniem wielkiej forsy i jeszcze większej forsy, mitomana, oszusta, demagoga i w zasadzie paranoicznego nieudacznika. Coś takiego stało się pierwszy raz w historii USA, ale wciąż przecież niewiele trzeba, by mogło się powtórzyć. Dlaczego tak się stało? To dobre pytanie. I nie ma na nie jednej dobrej odpowiedzi. Nadal. Może niebawem się do takowej zbliżymy… Na razie godzi się jednak zauważyć, że Donald Trump nie…