Uwierz w bestie

16 kwietnia 2023

Nastassja Martin 


Uwierz w bestie
Przełożyła Anna Michalska
Wydawnictwo Noir sur Blanc, Warszawa 2023

Rekomendacja: 4/7
Ocena okładki: 3/5

Strzeż się ciąży, lokis krąży

Niedźwiedzia spotkać w tajdze – prosisz się o nieszczęście. I masz… Jak w banku. To nie jest fragment sennika stylizowanego na starożytny. To całkiem współczesna przestroga dla tzw. podróżników i innych niespokojnych duchów, szukających ekstremalnych przygód i podniet na zadupiach cywilizacji, gdzie lokalsi z podziwu godną wyrozumiałością (a nawet obojętnością) znoszą wybryki swych niechcianych gości. Nawet gdy trzeba dla nich organizować ekspedycje ratunkowe… Przedstawiciele tzw. cywilizacji białego człowieka, oprócz godnej pochwały ruchliwości, przedsiębiorczości, pasji odkrywania, skłonności do bicia rekordów, „wyposażeni” są też w stosowną dozę arogancji, poczucia wyjątkowości i wyższości nad innymi formami życia (w tym także formami własnego gatunku…), że o karygodnej lekkomyślności nie wspomnę.

Bo z niedźwiedziami żartów nie ma… Pani Nastassja Martin, francuska antropolożka, badająca ludy Północy – m.in. Inuitów, Athabasków i innych tubylców na Alasce, oraz Ewenków na Kamczatce, stosując metodę obserwacji uczestniczącej, żyła z obiektami swych badań – ich życiem, bez tej warstwy ochronnej, którą biały człowiek zwykł się separować od świata. No i w górach gdzieś pod Kluczewską Sopką zetknęła się w sposób dosłowny z niedźwiedziem (płci nieustalonej), który zacisnął szczęki na jej głowie, ale z nieznanych przyczyn (bo pewnie nie dlatego, że kilka razy dziabnęła go w bok czekanem wspinaczkowym…) odstąpił od zamiaru konsumpcji i zbiegł w tajgę, zostawiając ranną z obrażeniami zagrażającymi bezpośrednio życiu. Na szczęście wezwano pomoc i starym postsowieckim helikopterem odtransportowano Nastassję do ambulatorium w pobliskiej bazie wojskowej, stamtąd do Pietropawłowska, skąd poleciała do Paryża, do szpitala Salpetriere. W zasadzie uratowana…

No cóż, skrajna nieostrożność… Gdyby pani Martin znała twórczość swego rodaka, dziewiętnastowiecznego pisarza i historyka Prospera Merimée, może byłaby nieco rozważniejsza. Mam tu na myśli nowelę grozy „Lokis. Rękopis profesora Wittembacha” (1869), opowiadającą o pewnym dramatycznym zdarzeniu z życia wyższych sfer we Żmudzi, gdzie na polowaniu niedźwiedź potarmosił nieco pewną damę wysokiego rodu, skutkiem czego popadła ona w obłęd, a jej syn, urodzony już po randce z misiem, zaczął w dorosłym wieku zdradzać niebezpieczne cechy odzwierzęce… Takie to były horrory w dziewiętnastym wieku! (W 1970 roku reżyser Janusz Majewski zrealizował wielkiej plastycznej urody film pod tymże tytułem – z Edmundem Fettingiem, Józefem Duriaszem, Małgorzatą Braunek, Gustawem Lutkiewiczem, Zofią Mrozowską i innymi gwiazdami). No, ale nie czytała, a filmu nie widziała – inaczej by wiedziała, że na Wschodzie niedźwiedź to coś więcej niż dzikie zwierzę, groźna, mordercza zgoła bestia – wiedziałaby, że to nie tylko totem, ale egzystencjalny mit, symbol Matki Natury – jej siły i obojętnego dystansu wobec ludzkich spraw i problemów. Niedźwiedź to uosobienie Północy – strasznej krainy, hemisfery dziwów, mitów, horroru egzystencji, supremacji natury nad ludzkim losem, mrozu i okrucieństwa. Rosję w figurze niedźwiedzia przedstawiano graficznie (choćby na mapach krain hiperborejskich…) już w XVII wieku, zanim fizycznie stała się mocarstwem. A w mitologii ludów leśnych – od Słowian i Bałtów poprzez Ugrofinów i syberyjskie plemiona aż do tzw. pierwszych nacji Ameryki Północnej – niedźwiedź to tajemnicza siła Natury, utrzymująca równowagę strachu w boskim planie urządzenia świata…

A na dodatek tak się niekorzystnie dla ambicji literackich (bo przecież taki przypadek zdyskontować w druku trzeba bezwzględnie!) pani Martin złożyło, że jej bliskie spotkanie z misiem zbiegło się mniej więcej w czasie ze strzelaniną w paryskiej redakcji satyrycznego magazynu „Charlie Hebdo”. Jedna z ofiar terrorystycznej napaści islamskich ekstremistów – braci Kouachi – felietonista Philippe Lancon został trafiony paroma pociskami 7,62 mm z zastavy (jugosłowiańskiej wersji kałasznikowa) w szczękę – dokładnie w te same miejsca i w podobny sposób, jak miś na Kamczatce obszedł się ze szczęką pani Martin. Ze zrozumiałych względów przypadek Lancona przykuł więcej uwagi opinii publicznej. Zaś relacja, którą dziennikarz (w końcu zawodowiec pióra) sporządził ze swego przypadku – czyli poruszający „Strzęp” (rekomendowałem lekturę w tym blogu 30 marca 2022 roku…) – to jedna z pięciu najlepszych książek wydanych u nas w ubiegłym roku, pochodzących z obszaru języka francuskiego…

Anatomiczno-psychiczna, porażająca dokładność relacji Lancona i jej literackie walory uplasowały się raczej poza zasięgiem twórczych możliwości pani Martin. Przeto skłoniła się ona ku zamiarowi wyeksploatowania antropologicznych (czyli zgodnych z wykształceniem, doświadczeniem i predyspozycjami) aspektów swej przygody. Antropologicznych, czyli jakich? W praktyce okazało się, że dla ludów Północy, które pani Martin tak zawzięcie bada od lat, istotne znaczenie, zgoła transcendentalne i egzystencjalne, ma oniryczna sfera bytowania. Zjawiska wizyjne, pojawiające się w czasie snu, są nieodłączną częścią tamtejszego intelektualnego universum. Nic dziwnego – gdy noc polarna duszna jest i parna, długi i intensywny sen (często wspomagany szamańskimi sztuczkami, które zwykliśmy interpretować jako używanie środków halucynogennych) pozwala oszczędzać energię, którą zimą pozyskiwać trudno… Senne widzenia pozwalają objaśniać świat, przewidywać przyszłość, odgadywać zagadki z przeszłości – no i w ogóle orientować się w sprawach tudzież dylematach ducha.

Bliskie spotkanie trzeciego (a może w zasadzie czwartego…) stopnia z misiem – oprócz niezwykle trudno gojących się ran, serii niebezpiecznych operacji i bolesnej rehabilitacji (głównie wszakże psychologicznej) – dało Nastassji osobliwą płaszczyznę badawczą, którą zresztą wykorzystała umiarkowanie, wszelako zgodnie ze swym temperamentem poznawczym. Otóż przeżyte i w sumie szczęśliwie zakończone zderzenie z siłą kłów i pazurów niedźwiedzich zmieniło jej osobisty status w społeczności Ewenków. Krwawy „pocałunek” misia sprawił, że tubylcy zaczęli nazywać ją „matuchą”, co w ich języku ponoć znaczy niedźwiedzicę. A to już ma swoje konsekwencje symboliczno-mityczne, bowiem osobie takiej przypisuje się pewne właściwości magiczne, w pewnym sensie nadprzyrodzone. Kiedy już było jasne, że Nastassja przeżyje, aczkolwiek trochę oszpecona – ktoś z Ewenków, mąż bywały i wiedzący, zdał jej pytanie, czy wybaczyła niedźwiedziowi ten fatalny w skutkach atak. W duchu Nastassja wykrzyczała, że chciałaby raczej zabić bestię, ale na głos powiedziała, że wybaczyła… – Od tej chwili jesteś mied’ką – wybrzmiała opinia wiedzącego, szamana bez mała. W języku Ewenków oznacza to naznaczoną, pół-kobietę, pół-niedźwiedzicę. Mied’ka to poważna zmiana osobistego statusu pani Martin. Jej pozycja w plemieniu niebywale wzrosła, okazywano jej zasłużony respekt, utrzymywano dystans należny osobom duchowo wyróżnionym.

Po wypadku, przed transferem do Francji na operacje i rehabilitację, nie miała szans, by odczuć (i przebadać naukowo) konsekwencje swego towarzysko-spirytualnego awansu społecznego. Ale potem… Bo jak się słusznie od pewnego czasu poświęconego lekturze domyślacie – pani Martin… wróciła, najszybciej jak się tylko dało, na Kamczatkę, do „swoich” Ewenków, pod Kluczewską Sopkę. Doświadczenie z misiem pozwala jej zgłębić bardziej, niż to możliwe w przypadku białasa z dalekiej Europy, istotę animizmu – synkretycznego i niesformalizowanego w swej ogólności mniemania, że dusza nie jest wyłącznie atrybutem człowieka – posiadają, ją zwierzęta, rośliny i nawet obiekty, przedmioty nieożywione. A poza czysto poznawczym, badawczym aspektem swego powrotu, nadała mu znaczenie terapeutyczne. To jedyna droga zwalczenia strachów, wyzbycia się lęków i onirycznych majaczeń. I powiem wam – to się czyta ze znacznym ukontentowaniem dla naszego instynktu ciekawości – aczkolwiek nikomu nie zalecałbym wystawiania się na podobne eksperymenty poznawcze…

Tomasz Sas
(16 04 2023)

Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *