Michał Przeperski Dziki Wschód. Transformacja po polsku 1986 – 1993 Wydawnictwo Literackie, Kraków 2024 Rekomendacja: 5/7Ocena okładki: 4/5 Gdzie drwa rąbią… Doktor Michał Przeperski, historyk z PAN, autor fenomenalnej biografii Mieczysława F. Rakowskiego, badacz dziejów najnowszych, nie przestaje mnie zadziwiać. Rozmachem, zasięgiem perspektywy badawczej i – last but not least – odwagą. Bo tak jak pewnej dozy odwagi wymagało sporządzenie w miarę uczciwej biografii naczelnego redaktora „Polityki”, premiera i ostatniego pierwszego sekretarza Partii rządzącej (a wszystko wbrew krzykliwej propagandzie funkcjonariuszy policji historycznej z IPN) – tak i przygotowanie odcedzonego ze „słusznej” ideologii obrazu polskiej transformacji ustrojowo-mentalnej zapewne nie było wolne od dylematów, które pokonać można było tylko dzięki naukowej rzetelności tudzież śmiałości pewnej takiej – we współczesnych warunkach „ciśnienia” wywieranego przez rozmaite środowiska historyków – śmiałości graniczącej z heroizmem… Przeperski sam urodził się w roku 1986, a więc pierwszym, od którego zakreśla ramy czasowe swej „monografii”, przeto w sposób oczywisty sam świadomie nie przeżył (jako uczestnik czy choćby tylko świadomy rzeczy obserwator) ani jednego dnia z tych dwu i pół tysiąca dni, o których pisze. Co oznacza, że wykonał gigantyczną reserczerską robotę, bo własnej pamięci nie miał, a odwoływanie się do rodzinnej mitologii familii Przeperskich to jednak zbyt mało. No…
Antonio Scurati M. Ostatnie dni Europy Przełożyła Alina Pawłowska-Zampino Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2024 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Księga włoskiej schizofrenii Trzecia księga o Mussolinim (bo w sensie ścisłym nie jest to klasyczna, regularna biografia Duce) autorstwa Antonia Scuratiego, mediolańskiego profesora literatury i eseisty, mocno zmienia i myli tropy gatunkowe, do których przywykliśmy podczas lektury dwóch poprzednich tomów tetralogii – „Syna stulecia” i „Męża opatrznościowego”. Sam autor, jego najbliżsi i „zblatowani” krytycy używali nawet słowa „powieść” (przyznaję, że ostrożnie i z pewną taką nieśmiałością…), co oznaczałoby, że nie tylko dopuszczają udział fikcji w spektrum użytych w tekstach narzędzi i środków wyrazu (powiedzmy nawet, że ekspresji…), ale zakładają, iż opisywana materia wywodu nie musi być prawdziwa, czyli zgodna z rzeczywistością – ergo: dialogi mogą być spreparowane, emocje „dopisane” a fakty… Nie, fakty muszą pozostać prawdziwe. W każdym razie tekst zapisany przez Scuratiego to wielce nietypowa formuła narracji, realizującej pewien wymóg logicznej spójności (tak, by w ogóle dało się sens wywodu zrozumieć); ja na własny użytek nazwałem tę formę trochę pokrętnie – „dokubuła”. Najogólniej rzecz definiując – to fabuła wywiedziona z dokumentu przy pomocy „narzędzi lirycznych” i manipulacji emocjonalnych. Wychodzimy od cytatu z oficjalnego pisma, urzędowej notatki, fragmentu listu, wpisu w…
Giles Milton Berliński szach-mat Przełożył Marek Fedyszak Wydawnictwo Noir sur Blanc, Warszawa 2023 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 3/5 Berlin miasto w Niemczech leży… Lektury wojennych, okołowojennych i post-wojennych tekstów historycznych Miltona zawsze wprawiają mnie w zakłopotanie. A to z powodu niezwykłej pracowitości ich autora – niezwykłej nawet jak na historyka zawodowego, którym zresztą Milton po części jest. Należy do Royal Historical Society, jest członkiem czcigodnego grona kuratorów London Library – jednego z największych księgozbiorów Zjednoczonego Królestwa, z kompletnymi kolekcjami druków gromadzonych od XVI wieku. Ale przede wszystkim jest pisarzem i publicystą, autorem już piętnastu prac par excellence historycznych, aczkolwiek klasyfikowanych jako popularnonaukowe (czyli „niepełnowartościowe” – ku cichej satysfakcji dyplomowanych badaczy historii, którzy nie napisali nawet jednej trzeciej tego co Milton, nie wspominając już o zawstydzającym fakcie, iż nie zdobyli nawet ćwierci jego sławy…). Universum Gilesa Miltona swym zasięgiem geograficznym obejmuje niemal cały świat (na razie poza Australią, Ameryką Południową i Antarktydą – ale to nic przesądzonego), zaś w czasie rozciąga się od Średniowiecza po epokę zimnej wojny w II połowie XX wieku (też na razie). Elastyczna wszechstronność godna podziwu! Zadebiutował wszak w 1996 roku błyskotliwą robotą detektywistyczną, demaskującą ostatecznie sporną i długo wątpliwą historię domniemanego podróżnika XIV-wiecznego sir Johna Mandeville’a,…
Giles Milton D-Day Przełożył Marek Fedyszak Wydawnictwo Noir sur Blanc, Warszawa 2020 Rekomendacja: 6/7 Ocena okładki: 4/5 Dzień do innych niepodobny… Gdy w 1959 roku irlandzko-brytyjski dziennikarz, korespondent wojenny i publicysta Cornelius Ryan wydał swój monumentalny monograficzny reportaż heroiczny „Najdłuższy dzień” („The Longest Day” – oczywiście o otwierającym drugi front desancie Sprzymierzonych na plażach Normandii 6 czerwca 1944 roku) – można było przypuszczać, że długo nikt się na coś podobnego nie porwie, zważywszy na: a) brawurową genialność dzieła Ryana, b) wyczerpanie tematu, c) upływ czasu, bezlitośnie likwidujący dostęp do najlepszych źródeł takiego tekstu, czyli rozmów z bezpośrednimi uczestnikami, żołnierzami, którzy brodzili po piaskach plaż Omaha, Utah, Gold, Juno i Sword, czy skakali ze spadochronami wprost pod lufy kaemów MG-42 w Sainte-Mère-Église (a także z tymi, którzy z tych kaemów strzelali). Gdy Ryan zaczął zbierać materiały do swej pracy, od zakończenia wojny upłynęło ledwie dziesięć lat, mógł więc rozmawiać dosłownie z dziesiątkami tysięcy uczestników zdarzeń – wciąż młodych i sprawnych, pamiętających wiele (czasem zbyt wiele…), a zarazem do swych wspomnień nabierających krytycznego dystansu. Ryan wykonał sam (z niewielką pomocą przyjaciół) gigantyczną robotę dokumentacyjną, zbierając tysiące relacji i dokumentów ponad własne potrzeby; po ostrej selekcji wykorzystał niewielką część swej kolekcji. Ryan wypracował…
Leonid Józefowicz Zimowa droga Przełożył Henryk Chłystowski Wydawnictwo Noir sur Blanc, Warszawa 2020 Rekomendacja: 4/7Ocena okładki: 3/5 Pa dikim stiepiam Zabajkalia… Na tęsknym przekazie tej katorżniczej pieśni przeważnie zaczyna i kończy się potoczna, powierzchowna wiedza średniostarszego pokolenia Polaków o dziejach Syberii. Jeszcze z lekcji historii majaczą się jakieś opowieści-legendy o dzielnych powstańcach-zesłańcach (sam Piłsudski podobno na Syberii kiblował…), jakieś gawędy o polskich uczonych i eksploratorach. Ale to wszystko za cara… Potem – nic. Czarna dziura. Tylko ostatnio – łagry, Kołyma, ropa, gaz, złoto, diamenty, futra i chciwość doszczętnie skorumpowanych oligarchów, pozwalających za milionowe łapówki Chińczykom rżnąć tysiącletnią tajgę na pałeczki do ryżu… Czasem mignie w telewizorze oskarżycielski reportażyk o zimie w bloku z wielkiej płyty w Irkucku, udekorowanym fantazyjnie spiętrzonymi soplami lodu, a tabloidy obleci historyjka o tęgim chłopie znad Angary, który z niedźwiedziem wziął się za bary. I odgryzł mu ucho. Poza przekazem na poły legendarnym, w zasadzie niewiele lub zgoła nic nie wiemy o prawdziwych dziejach Syberii i krain przyległych – niezależne od epoki historycznej. Nawet syberyjski wiek XX to w naszym, środkowoeuropejskim kanonie wiedzy historycznej biała plama. Oddziałek hobbystów-badaczy wojny rosyjsko-japońskiej jest tak nieliczny, że szkoda gadać. Admirałem Kołczakiem i jego odyseją nie zajmuje się nikt; nazwiska…
Anna Matwiejewa Przełęcz Diatłowa. Tajemnica dziewięciorga Przełożyła Magda Dolińska-RydzekWydawnictwo Kobiece – MOVA, Białystok 2020 Rekomendacja: 4/7Ocena okładki: 3/5 Rassija – matuszka siekrietow Tajemnica… Rosja lubi, szanuje, pielęgnuje oraz intensywnie wytwarza tajemnice. Tajemnica jest magicznym słowem-kluczem założycielskim każdej rosyjskiej formacji państwowej (bez względu na ideologię) – od monarchii Iwana Groźnego począwszy po współczesną satrapię pułkownika KGB Putina. Klauzulę tajemnicy państwowej wykuli czynownicy Piotra Pierwszego i potem już płynnie poszło. Kto nie widział odbitej na papierach wielkiej czerwonej pieczęci w tłustej ramce z napisem „sowierszenno sekretno” (czasem z wykrzyknikiem dla wzmocnienia) – ten nic w Rosji nie widział. W Rosji bowiem tajemnica państwowa była i jest opoką imperium, fundamentem struktur władzy, czarodziejskim zaklęciem – przecinającym spory, kończącym dyskusję sygnałem ostrzegawczym, uruchamiającym mechanizmy instynktu samozachowawczego. Wielopokoleniowa tresura policyjno-łagrowa zrobiła swoje – plemię łamaczy tajemnic nigdy nie urosło w siłę, a dziś znowu wydaje się być na wymarciu… A tu tyle tajemnic do odkrycia – lub przynajmniej napoczęcia, nazwania, choćby wstępnego zdefiniowania… Jak Rosja (z przyległościami) długa i szeroka, tajemnice się płożą i srożą za płotami z czerwonych bukw. Trochę z nich udało się otworzyć, spopularyzować – ale przecież nie wyjaśnić. Ot, najwyżej rozgrzebać, dorzucić do puli wszechzwiązkowych tajemnic, podkarmić teorie spiskowe (i nakarmić…
William Dalrymple, Anita Anand Koh-i-noor. Historia najsłynniejszego diamentu świata Przełożył Krzysztof Obłucki Oficyna Literacka Noir sur Blanc, Warszawa 2019 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Diamenty – nasi najlepsi przyjaciele… Nazwę Koh-i-noor pamiętam z wczesnego dzieciństwa… W pierwszej połowie lat 50. (chyba jeszcze przed śmiercią Stalina) ojciec przywiózł z dziennikarskiego wypadu do Pragi (tej czeskiej naturalnie…) dla młodszego brata i dla mnie wielką niebieską pluszową małpę-przytulankę (nazwaną Fifa) i okazałe płaskie blaszane pudło z kompletem 144 (wtedy namacalnie nauczyłem się co znaczy tuzin i gros…) różnokolorowych, egzotycznie pachnących kredek. Wszystkie na drewnianej obsadce wytłoczone miały napis (złoconymi literami): Koh-i-noor Hardtmuth Ceske Budejovice. Zanim się zużyły (a trwało to kilka lat…), nazwa wryła mi się w pamięć, a jej składniki – dzięki objaśnieniom ojca oraz encyklopedii Trzaski, Everta i Michalskiego – miałem dokładnie rozpracowane… Zwłaszcza ten Koh-i-Noor – brylant koronny Imperium Brytyjskiego, obciążony historią krwawą, pełną wojennego zgiełku, zbrodni i wszelakiej nikczemności, jednym przynoszący szczęście, innym wieczną klątwę i śmierć – to działało na wyobraźnię. Zagadki, władza, pożądanie, terror – czemu ta krystaliczna postać węgla ma taką moc (i cenę)? Dobre pytanie… A dobra odpowiedź? – Bo ładnie wygląda, jak nic innego na świecie? Bo nie ma jej zbyt wiele? Bo rozbudza…
Giles Milton Ministerstwo Niedżentelmeńskich Działań Wojennych Przełożył Krzysztof Obłucki Oficyna Literacka Noir sur Blanc, Warszawa 2018 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 3/5 Zabij albo zgiń! Każdy, kto myśli, że wojnę da się prowadzić dżentelmeńskimi metodami, rodem z boiska do krykieta, jest już trupem, tylko jeszcze o tym nie wie… Ten typ myślenia nie był powszechny w brytyjskich siłach zbrojnych (wyjąwszy może niektóre formacje imperialne z kolonii) przed II wojną światową. Armia, a w zasadzie podejmujący decyzje jej korpus oficerski, nasączony był do szpiku kości ideologią szlachetnej wojny, według reguł honorowych i zasad fair play, sprawdzających się od dziesięcioleci na boiskach angielskich szkół (nawet tej w Rugby, gdzie wynaleziono zabawę o dość mocnych, jak na angielskie obyczaje, prawidłach…); przecież jak trzeba było komuś dać w mordę, robiono to wedle zasad boksu, skodyfikowanych przez markiza Queensberry… W sumie to ciekawe – skądinąd przecież armie i floty Ich Królewskich Mości miały w „dorobku” mocne epizody i krwawe wyczyny na polu walki. By nie sięgać daleko w przeszłość, zacznijmy od powstania sipajów w Indiach, wojen afgańskich, konfliktu z plemionami Zulusów, wojny burskiej (to tam wynaleziono obóz koncentracyjny…), awantur w Chinach… To nie były wojenki dżentelmenów. Podobnie jak Wielka Wojna, dziś zwana pierwszą światową – to…