No właź!
autobiografia , poezja światowa / 28 czerwca 2021

Charles Bukowski  No właź! Przełożył Michał Kłobukowski Wydawnictwo Noir sur Blanc, Warszawa 2021 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Idę, już idę – i szklaneczkę whisky mogę zaproponować… Uwaga, to są wiersze – uczciwe ostrzeżenie, a zarazem zachęta. No bo kto dziś czyta wiersze? Głupie pytanie – drogi mądralo… Kto chce, ten czyta. I nic nikomu do tego. Czyta ten, kto w dobrej metaforze szuka wsparcia, kto nie żywi złudzeń, ale potrzebuje wspólnoty. Jedności myśli i emocji, akceptacji dla wariacji, ucieczki od prozy, od konwencjonalnego życia. Kto szuka powrotu, bramy do krainy absurdu, ciepłego deszczu i zimnego piwa. Kto lata odmierza dojrzewaniem jabłek, niezmiennością uśmiechów dziewczyn i chłopaków, zapachem dymu z ziemniaczanych łęcin, brzękiem szkła, premierami w operze i podatkami do zapłacenia. Ten potrzebuje czytać wiersze, kto kupuje chleb, cebulę, książki i zgrzewkę mineralnej niegazowanej, kto firlejką bełta ciasto naleśnikowe i troskliwie podlewa surfinie na balkonie. Ten, komu wiatr niesie w twarz z daleka delikatną smużkę tytoniowego dymu z fajki, a on się lekko zaciąga… Kto wertuje dawnych filozofów i w kółko ogląda stare filmy – a już „Rio Bravo” (z kowbojską balladą Deana Martina), „Twistera” z latającą krową i „Działa Navarony” (jak już te kanony nawalone lecą lufami w dół…

Pokusa przebaczenia
kryminał / 25 czerwca 2021

Donna Leon  Pokusa przebaczenia Przełożył Marek Fedyszak Wydawnictwo Noir sur Blanc, Warszawa 2021 Rekomendacja: 3/7 Ocena okładki: 3/5 Nuda w Wenecji I znów plan Wenecji, lekko sfatygowany – by nie powiedzieć, że złachany, przetarty na zgięciach, w paru miejscach rozdarty tudzież noszący dumne ślady używania w warunkach ekstremalnych (osobliwie plamy po pospiesznej konsumpcji wytrawnych pistacjowych lub miętowych gelati z wózka na Riva degli Schiavoni pod Palazzo Dandolo…) – ląduje na wierzchu papierowych piramid flankujących terytorium mojego biurka. To znak, że kolejna książka Donny Leon pojawiła się na rynku. (Przy okazji – amerykańska autorka – w „cywilu” szefowa… barokowej orkiestry, zakochana w Wenecji, aczkolwiek mieszkająca w… Szwajcarii – tak na wszelki wypadek – już od trzydziestu lat relacjonuje przygody wykreowanego przez siebie policjanta Brunettiego; wytrwałość zaiste godna podziwu…) Rękodzielnicze prodotti pani Leon są nazywane kryminałami chyba tylko z braku innego określenia gatunkowego, równie zwięzłego. Intrygi kryminalne, wymyślone i opisywane przez panią Leon z reguły są bardziej wątłe niż papier, na którym je spisano i wydrukowano. Żadne tam krwiste morderstwa, mafijne porachunki i przewały na wielką skalę czy poważne międzynarodowe afery przestępcze. W Wenecji? Uchowaj boże! Mord z miłości, przemoc domowa, bójka nielegalnych imigrantów ze skutkiem śmiertelnym, na targu ryby nieznanego pochodzenia,…

Miejsce każdego z nas. Lato komisarza Ricciardiego
kryminał rekonstrukcyjny / 22 czerwca 2021

Maurizio de Giovanni  Miejsce każdego z nas Przełożył Maciej A. Brzozowski Wydawnictwo Noir sur Blanc, Warszawa 2021 Rekomendacja: 3/7 Ocena okładki: 3/5 Walka klas w upalny czas… Upał jako taki wpływa spowalniająco i osłabiająco na funkcje intelektu czytelniczego. Od czasu do czasu możemy się przekonać o tym na własnej skórze. Owszem – są osobniki, które i powyżej trzydziestu stopni funkcjonują bez zakłóceń, ale norma to pewna taka słabość fizyczna i mentalna, przytępienie funkcji poznawczych i analitycznych, że o zdolności do błyskotliwych syntez już nie wspomnę. Prosta dyrektywa umysłu dla ciała – napij się wody i połóż się w cieniu – zastępuje w trybie nagłym, wręcz wypiera inne formy aktywności, którymi nasz umysł tak się szczyci. Samo czytanie zda się bolesnym doświadczeniem, a percepcja sensu obserwowanego oczyma tekstu lotnością zaczyna przypominać żółwia na autostradzie (zanim go coś nie rozjedzie…). Tak – to nieledwie tortura. Ale gdy upał jako dojmujący składnik scenografii fabuły pojawia się też w tekście, wrażenie niestosowności wzmaga się i ochotę do lektury zupełnie odebrać może. Tak – dlatego zapewne tego lata większym powodzeniem cieszyć się będzie „Na zawsze w lodach” Owena Beattie i Johna Geigera – mrożąca historia arktycznej wyprawy Johna Franklina, zaginionej w trakcie poszukiwania północnego przejścia…

Jestem Marysia i chyba się zabiję dzisiaj
autobiografia , esej literacki / 20 czerwca 2021

Mery Spolsky  Jestem Marysia i chyba się zabiję dzisiaj Wydawnictwo Wielka Litera, Warszawa 2021 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 3/5 Obiecanki – cacanki… Ech ty Marysia, co z ciebie dzisiaj?Nauczyły cię pić, nauczyły cię żyć– krasnoludki. (fragmencik piosenki Agnieszki Osieckiejo niedobrych krasnoludkach) Marysiu, nie! Nie zabijaj się. Ani dziś, ani nigdy… Kosmos jest wielkim skurwysynem i sam cię zabije. W odpowiednim czasie, tyle że nie wiadomo dokładnie, kiedy. Więc po co mu ułatwiać? A ty – masz coś do roboty? No… Więc to sobie cierpliwie rób. A że czasem boli? Dobra, dobra… Z doświadczenia własnego wiem i ci powiem, że kiedyś przestanie. Nie przywiązuj się do bólu, nie czekaj rano, nie czekaj wieczorem ani w ciągu dnia, Jak zobaczy, że się uodporniłaś, pójdzie sobie. A ty dalej, póki jest jakaś droga (takie małe tao…). To więcej warte niż to pieprzenie o zabijaniu się – wiem… Gdy ktoś woła, że się zabije, to znaczy, że rozpaczliwie woła o ratunek; chce być wyciągnięty za włosy i chwytem pod cycki, wysuszony, nakarmiony, napojony, przy dobrych układach – najarany, w ciepłą, dużo za dużą (moje mają trzy iksy) flanelową koszulę w kratę odziany… (- A koszulę ci zaraz oddam, tylko wypiorę… Jeszcze żadna nie oddała.)…

Duch śniegów

Sylvain Tesson Duch śniegów Przełożyła Anna Michalska Wydawnictwo Noir sur Blanc, Warszawa 2021 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Irbis – miłosne zaklęcie francuskiego włóczykija… Pantera śnieżna (Panthera uncia), zwana też irbisem (słowo pochodzi zapewne z któregoś z języków turkijskich albo jednego z licznych dialektów tybetańskich; zważywszy na zbitkę -rb- stawiałbym raczej na pochodzenie turkijskie…) jest drapieżnikiem z rodu kotowatych, skrajnie zagrożonym wyginięciem. Tam, gdzie jest panter macierzysta kraina, czyli w Tybecie i górach otaczających ten płaskowyż, żyje ich nie więcej niż pięć tysięcy; w ogrodach zoologicznych nie więcej niż 200 – 300 osobników. To znaczy, że jeszcze jedno, góra dwa pokolenia człowiecze i nikt już nie zobaczy irbisa na wolności, w jego naturalnym biotopie. Za szkodnika uważają go hodowcy jaków, a wyznawcy tzw. medycyny chińskiej za cenne źródło surowców leczniczych. A zatem los śnieżnej pantery wydaje się być przesądzony… Więc skoro tak, to trzeba tam pojechać, by zobaczyć panterę w jej ojczystych śniegach. Sylvainowi Tessonowi takiego zaproszenia dwa razy powtarzać nie trzeba. Choć ostatnio, po upadku z fasady pewnego budynku w Grenoble, jego skłonności do awanturniczych wypraw z powodów medyczno-fizjologicznych wyraźnie zmalały, No cóż, jak ktoś miał takie osobliwe hobby – mógł się spodziewać. Trzeba bowiem wiedzieć, że poza pasją…

Autobiografia w sensie ścisłym, a nawet umownym
autobiografia / 12 czerwca 2021

Jerzy Pilch  Autobiografia w sensie ścisłym, a nawet umownym Wydawnictwo Literackie, Kraków 2021 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Epitafium dla kota Głupieloka, czyli życie po życiu… Jeszcze jeden Pilch dzisiaj… No i dobrze. Nie uskarżam się. A że trochę przechodzony? Trudno – świetnie. Całkiem nowych – nieśmiganych, nieklepanych, nie podkręcanych – już nie będzie. Od roku nie ma i nie będzie. Jeśli strażnicy „masy” spadkowej jeszcze coś wyciągną z zakamarów spichrzów, skrzyń i szuflad – to tyle naszego. No, ale to autobiografia – więc druk mający pierwszeństwo przed wszelkimi innymi. Bowiem miarodajnie objaśniający to i owo. Fakt, nieco używany, bo drukowany w „Tygodniku Powszechnym” w odcinkach jakieś dziewięć – osiem lat temu. Ale zaszczytu zebrania do kupy w druk zwarty, nobilitacyjnie książkowy, jakoś za życia autora nie dostąpił… Czyżby onże uznał, iż niewart jest? A może chciał zachować do jakichś nieodgadnionych, ale wyższych przeznaczeń? Może miał być wstępem do wszechogarniającego opus magnum? Któż to wiedzieć z całą pewnością może… Kiedy pisał tę autobiografię na żywo, w odcinkach (dokładnie 2012 – 2013) dla „Tygodnika…”, miał Pilch na uwadze inne swoje problemy biograficzne. Nie tylko w sensie ścisłym… Gdy bliski Pilchowi krakowski „Znak” – dzięki legendarnej wprost intuicji swego szefa Jerzego Illga,…

Opowieści o pilocie Pirxie
proza polska / 7 czerwca 2021

Stanisław Lem Opowieści o pilocie Pirxie Wydawnictwo Literackie, Kraków 2021 Rekomendacja: 6/7 Ocena okładki: 4/5 Jak miał na imię ten cholerny Pirx? Wydawnictwo Literackie po raz kolejny w swych dziejach podejmuje trud wydania kompletu dzieł Lema. Nic prostszego – jak się ma gotowe składy i arcypiękne okładki – wystarczy skalkulować nakłady, cenę (z uwzględnieniem inflacji), kupić papier (najlepiej Creamy „siedemdziesiątkę”) i zakontraktować drukarnię. A potem sprzedawać – luzem i w pakietach. Powód jest ważny: akurat w tym roku mamy stulecie urodzin Lema. A klienci? Dorasta kolejne pokolenie, które Lema zna słabo ze słyszenia, albo w ogóle nie zna. A to przecież nasz skarb narodowy. Jedyny polski pisarz, który NAPRAWDĘ wart był Nobla w epoce nam współczesnej… Co nie znaczy, iż mniemam, że Miłosz, Szymborska i Tokarczuk warci nie byli – przeciwnie. Wielce ta trójka zasłużona jest dla światowej literatury i wielka ich chwała razem i każdego z osobna, ale ich ewentualna nieobecność w gronie laureatów w istocie nie zmieniłaby wizerunku tego grona na gorszy. Nieobecność Lema (zgłaszanego do nagrody regularnie) jednak ten wizerunek zmieniła – na gorszy i niekompletny. To jedna z najpoważniejszych wpadek literackiego departamentu komitetu noblowskiego. Ale nie zaskakująca – w świetle ostatnio ujawnionych rewelacji o podskórnych, zakulisowych…