Gniew halnego
horror , polecam , proza polska / 29 lutego 2024

Maria Gąsienica-Zawadzka  Gniew halnego Wydawnictwo Otwarte, Kraków 2024 Rekomendacja: 3/7 Ocena okładki: 2/5 Blachodachówka koszącym ścigała go lotem… Ktoś, komu się wydaje, że trzyma w rękach kolejny pełnokrwisty podhalański kryminał, w mylnym jest błędzie… Bo to jest pełnokrwisty (może nawet do przesady) – ale horror, z przemożnym udziałem mocy transcendentalnych i sił nieczystych – wszelako działających w intencji zaprowadzenia (choćby częściowego) sprawiedliwości. Ale sprawiedliwości w postaci talionu (znanego potocznie jako prawo Hammurabiego…), czyli zrównoważonej odpłaty za zło, bez uwzględniania okoliczności łagodzących ani żadnych ludzkich emocji. Zabiłeś – będziesz zabity. Po prostu, a proces zbędny… Nietrudno się skapować, że w prozie (skądinąd zapewne debiutanckiej, sądząc po barokowo nadętych Podziękowaniach na końcu dzieła…) pani Gąsienicy egzekutorem jest wiatr. A konkretnie tzw. halny (gwarowa nazwa polska), czyli gwałtowny ruch powietrza, ruch typu fenowego (lokalna nazwa niemiecka – föhn – z Alp upowszechniła się, bo to niemieccy meteorolodzy pierwsi opisali mechanizm tego zjawiska), czyli najpierw do góry i po drugiej stronie łańcucha górskiego w dół. Z narastającą prędkością i temperaturą powietrza. Halny – poza czysto przyrodniczymi aspektami swego wiania, czyli siłą obalania drzew, zrywania dachów, wywracania tego i owego na nice, gwałtownego roztapiania śniegu i wyzwalania innych, podobnych kataklizmów – z pewnym takim wzmożeniem…

Stramerowie
polecam , proza polska / 30 stycznia 2024

Mikołaj Łoziński  Stramerowie Wydawnictwo Literackie, Kraków 2023 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 4/5 Historia dobrze opowiedziana To jest książka z rzędu tych, które musiały zostać napisane, a przymus miał charakter zgoła metafizyczny. No bo jak mogło być inaczej, skoro pod koniec poprzedniej sagi o podobnym tytule (tylko w liczbie pojedynczej), praktycznie wszyscy główni bohaterowie pozostają przy życiu i w dobrym zdrowiu (przynajmniej na razie), wychylają swe figury pytająco i zarazem sugestywnie spomiędzy stron owej książki – to co innego stać się może, niż nasz ulubiony ciąg dalszy? Aczkolwiek poprowadzony w skrajnie niebezpiecznych dla życia okolicznościach (II wojna światowa, Zagłada, wielki post-wojenny chaos…), to jednak możliwy i oczekiwany. Przecież jawnym marnotrawstwem byłoby porzucenie takiej obiecującej fabuły (z jakichkolwiek pobudek) pod naciskiem brutalnej Historii. Przeciwnie – jej opowiedzenie do końca to realizacja zaciągniętego wobec czytelników zobowiązania. I „pogróżka”. Dobrą intrygę mam i nie zawaham się jej użyć… W tym miejscu rodzi się pytanie: co jest ważniejsze – sama historia, czy styl, w jakim została opowiedziana? Na ogół tak postawione pytanie można by uznać za prowokacyjne, a w przypadku historii stabuizowanych – za obraźliwe, kryminalne zgoła. Ale w tym przypadku dociekliwość jest uzasadniona. A styl? Czasami bywa równie ważny jak historia, która dzięki niemu…

Jeśli przecięto cię na pół
proza polska / 21 grudnia 2023

Łukasz Barys  Jeśli przecięto cię na pół Wydawnictwo Cyranka, Warszawa 2022 Rekomendacja: 2/7 Ocena okładki: 3/5 Test drugiego podejścia, czyli zmarłych obcowanie we wsi Sromutka Już na wstępie biegnę zapewnić, że test drugiego podejścia Barys zdał! Ale zdał bez przesady – dostatecznie z plusem. A może – gdyby rzecz potraktować nieco wyrozumialej niż zazwyczaj: na dobry z minusem. Czemu? Bo się nie oderwał, nie wykonał płodozmianu. Albowiem chłopak z niego iście po pabianicku oszczędny. Zobaczył, że zebrało mu się tworzywa na dwie historie, więc ulepił dwie historie – jedną po drugiej. Lecz zombistyczna opowiastka o dziadkowym kadawerze, chowającym się w domowym kufrze, by czasem wyjść, napić się bimbru i namieszać w familijnych sprawkach, nie ma już tej urody, co miłosny w gruncie rzeczy dialog z przedwojennym pomnikiem fabrykanckiej córeczki na pabianickim cmentarzu (przypomnijcie sobie tegoż Barysa „Kości, które nosisz w kieszeni”). Zmarły dziadek-zombie jako persona dramatu nie broni się – jak prawie każda powtórka resztą… Na szczęście Łukasz Barys jest bystrym i pamiętliwym obserwatorem, więc nagromadził zapas opowieści do opowiedzenia – nadających się doskonale albo tylko tak sobie (zawsze jednak w granicach przyzwoitości narracyjnej…). Autor nie odważył się przejść choćby na literaturę rówieśną samemu sobie – pozostał przy dziecięctwie, w…

Fisharmonia. Snówpowiązałka
proza polska / 30 października 2023

Hubert Klimko-Dobrzaniecki  Fisharmonia. Snówpowiązałka Wydawnictwo Noir sur Blanc, Warszawa 2023 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Gra na flecie prostym Obiecuję, że nie stracicie czasu przy tej lekturze… Trzy godzinki max, z przerwą na herbatę. Cała ta „Fisharmonia” to zapis sui generis dystrofii familijnej – zwyrodnienia funkcjonalnego, a także ideowego, podstawowej (aczkolwiek rozbudowanej krewniaczo) komórki życia społecznego. Znaczy się rodziny. Klimko – człowiek obdarzony słuchem absolutnym, z życiorysem i dorobkiem intelektualnym w sam raz na potrzeby owocnego uprawiania prozy – ma osiągnięcia w tej mierze powyżej średniej krajowej. Daję głowę – śledzę go od dawna, a niedoceniany „Bornholm, Bornholm” – aczkolwiek w duchu może nazbyt grassowski, uważam za najlepszy tekst jego autorstwa i mieszczący się bez trudu w prozatorskiej czołówce współczesnej literatury krajowej. Podobnie zresztą mniemam o „Złodziejach bzu”. Dorobek Klimki-Dobrzanieckiego ma swój osobny charakter, w nic się nie wpisuje, do niczego nie aspiruje – a w szczególności do jakowejś wspólnoty twórczej, grupy czy, horribile dictu, szkoły. Nie nadaje się do wymachiwania jak sztandarem, nie ma żadnych, wyraźnych, definiujących cech ideologicznych, nie nasza masek ani makijażu. Ot, dorobek jak dorobek. Opowiadania, kilka niezłych powieści i innych form prozą, wiersze (w tym po islandzku – dacie wiarę?), jakieś próby scenariuszowe, a nawet…

Zagadki bytu
opowiadania - zbiór , proza polska / 14 sierpnia 2023

Sławomir Mrożek  Zagadki bytu Wydawnictwo Noir sur Blanc, Warszawa 2023 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 3/5 …nie wiedziałem nawet, że spadam Mrożek nie jest tylko pisarzem polskim – jednym z wielu, choć niewątpliwie czołowym (na pewno mieszczącym się w pierwszej dwudziestce, od Kochanowskiego po Tokarczuk) i dla wielu ważnym, najważniejszym. Wszelako żadnemu z tych dwudziestu autorów płci obojga nie został nadany tak szeroki przywilej istnienia symbolicznego w kulturowym zasobie polszczyzny, zrozumiałego chyba dla wszystkich, którzy polskim posługują się jako językiem rodzinnym, w nim odbyli edukację i nim się wspierając, posiedli pewne podstawowe kompetencje intelektualne tudzież emocjonalne. Inaczej mówiąc: zapasy swej wiedzy indywidualnej i społecznej zrobili po polsku. Po drodze też je w tym języku uzupełniali. Więc czym jest Mrożek? To symbol, pojemna metafora, epitet zastępczy, definiujący coś takiego… Ale co? Mrożek to skrót intelektualny, w zasadzie synonimicznie równoważny ze słowem „absurd”. Ale nie ze wszystkim… Prawie. Bo możliwe do wyobrażenia zakresy znaczeniowe „Mrożka” i „absurdu” nie całkiem się pokrywają. Absurdy mają bowiem swoje toporne, chamskie, prostackie i pospolite desygnaty. Ale gdy mówimy, że „to coś to czysty Mrożek” albo „Mrożek by tego nie wymyślił” bądź „sytuacja jak z Mrożka” – często mamy na myśli okoliczności i zdarzenia bardziej wyrafinowane, wysublimowane czy…

Burza i zwierciadło

Krzysztof Mrowcewicz  Burza i zwierciadłoWydawnictwo Znak, Kraków 2022 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Niefortunna misja śpiącego księcia Szekspir to zwyczajny komediant był – owszem, bystry chłopak, utalentowany aktor, ale prosty i niezbyt inteligentny; prawdziwym Szekspirem kto inny był – zapewne sir Francis Bacon… Nieprawda – Szekspir to Szekspir, ten jedyny i autentyczny – ze Stratfordu, aktor Kompanii Lorda Szambelana, autor sceniczny i liryczny, przedsiębiorca i w ogóle geniusz. Spór o takim mniej więcej sensie od dawna trwa wśród badaczy pisma. Osobliwie literaturoznawcy anglosascy się mu oddają – z uwagi zapewne na pewną wyczuwalną taką klimatyczną zbieżność tudzież graniczące z identycznością pokrewieństwo języka. Ale i na naszym gruncie znaleźli się wyznawcy koncepcji nieSzekspira (jakby nie było problemów ważniejszych i bliższych naturze dumnego polskiego narodu…) – m.in. Antoni Słonimski i przede wszystkim Bruno Winawer – zapomniany już co nieco uczony (doktor fizyki z Heidelbergu bodajże), pisarz (komedie sceniczne, science fiction), felietonista, dziennikarz i popularyzator nauki. Hipoteza nieSzekspira zasadza się na słusznym i logicznym założeniu – że talent talentem, geniusz geniuszem – ale teksty rzekomego Szekspira zawierają tak ogromny ładunek wiedzy z różnych dziedzin, ładunek encyklopedyczny niemal, tak erudycyjny, iż jego zgromadzenie wymagałoby wszechstronnych, gruntownych studiów (i to nie w Anglii, która wtedy…

Człowiek z Marsa

Stanisław Lem  Człowiek z Marsa Wydawnictwo Literackie, Kraków 2022 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Wojna światów? Koncept nienowy w literaturze science fiction (i nie tylko w niej): skądś, z głębin Kosmosu, spada na Ziemię (czasem gwałtownie-katastrofalnie, czasem ląduje gładko i cicho…) Coś. Zszokowani badacze konstatują, iż Coś wykazuje jakieś cechy egzystencjalne, jakie miewa tylko materia ożywiona (a przynajmniej tak wynika z ich doświadczenia lub zgoła intuicji). W końcu badacze wiedzą więcej, więc stawiają taką hipotezę, jako że w stawianiu hipotez akurat są biegli. Innymi słowy: przybył na Ziemię i się zainstalował Obcy – żywy (prowizorycznie tak zakładamy, bo przecież nie wiemy dokładnie i odpowiedzialnie, czym w istocie jest życie). Ale widzimy, że ów Obcy się porusza i zdradza inne objawy aktywności bez żadnej widocznej przyczyny mechanicznej – w sensie ścisłym: nie ma widocznych oznak, że twór ów ma jakiś zewnętrzny mechaniczny napęd. Zakładamy przeto roboczo, iż widoczne objawy ruchu są napędzane z wewnątrz twora – ergo: mogą to być procesy chemiczne, metaboliczne, atomowe, powstające dzięki zapasom paliwa, ogniwom energii albo jeszcze inaczej. Ale nie w sposób unieważniający prawa fizyki. A skoro ruch bez dostawy energii istnieć nie może, to powinniśmy z dużym prawdopodobieństwem założyć, że wszelki ruch Obcego jest rezultatem…

Pan Wyrazisty
proza polska / 15 lutego 2023

Olga Tokarczuk, Joanna Concejo  Pan Wyrazisty Wydawnictwo Format, Wrocław 2023 Rekomendacja: 2/7 Ocena okładki: 4/5 Pudełko po butach – z wkładką Okrutny żart Noblistki – nawet przy założeniu, że Jej wolno więcej? A może tylko przewrotny, choć rozpaczliwy sygnał nadany do opinii publicznej, by się od niej łaskawie odczepiła na czas jakiś, by przestała krytycznie i skrupulatnie kontrolować każdy krok i każde słowo. W tę drugą hipotezę jakoś uwierzyć mi trudniej, albowiem narastający u każdego niemal laureata (nie tylko noblowskiego, ale i pomniejszych sortów) pęd do zmaterializowania (czasem nawet do stezauryzowania – co niczym nagannym nie jest – żadną miarą!) tych pięciu minut zaistnienia obserwujemy od dawna, a ostatnio jawi się on jako coraz bardziej intensywny… Nie posądzajmy wszakże Noblistki o tak niskie pobudki publikowania czegokolwiek. Nie jest to Jej do niczego potrzebne. Natomiast eksperymenty – tak. Oto „Panem Wyrazistym” Olga Tokarczuk wystartowała w nowej dla siebie konkurencji literackiej. Ale nie nowej w ogóle – tyle że raczej uprawianej dawniej jako gatunek dziennikarski, a ściślej: redaktorski; ludzie robiący prasę czasem do niego sięgali… Na osi czasu zatem nasza Noblistka sytuuje się w roli epigonki i zarazem pionierki-odnowicielki gatunku, nazywanego wtedy nieco na wyrost – fotostory. Gdy w latach dwudziestych ubiegłego…

Chodź ze mną

Łukasz Orbitowski  Chodź ze mną Wydawnictwo Świat Książki, Warszawa 2022 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 3/5 Obcy w Gdyni tumult czyni… Kajakiem na Bornholm? To głupi pomysł i chyba tylko jedna z tzw. miejskich legend. Nie wiem, czy w całych dziejach PRL była choć jedna fortunna próba takiego rejsu… Ale motorówką do Szwecji? To już się mogło udać – i zapewne kilka razy się udało śmiałym i zdesperowanym żeglarzom (na dobitkę pozbawionym wyobraźni). Tyle że wiedza o podobnych wyczynach zbójecko-nawigacyjnych raczej nie jest dostępna, a śladów w archiwach próżno szukać; ówczesne władze czuwające nad bezpieczeństwem państwa i jego obywateli nie były skłonne do ujawniania swych „wpadek”. A i służby „po przeciwnej stronie” też zachowywały podziwu godną dyskrecję – w myśl zasady przećwiczonej i sformułowanej lapidarnie przez czynowników w służbie carskiej Ochrany – tisze jediesz, dalsze budiesz… Ale dla zdolnego, gremialnie rekomendowanego przez krytykę prozaika to żadna przeszkoda – zwłaszcza gdy pobrał zaliczkę z kasy miasta, obiecując w zamian promocję co się zowie i „lokowanie produktu” w najbliższej swej książce. Więc wystarczy tylko uruchomić resursy wyobraźni, przepracować kilka zasłyszanych morskich opowieści, przysiąść fałdów i sypnąć z klawiatury te czterysta z okładem stron – żeby nie wyglądało na zbyte, tylko poważnie i odpowiedzialnie….

Chołod
proza polska , przygoda / 23 listopada 2022

Szczepan Twardoch  Chołod Wydawnictwo Literackie, Kraków 2022 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 4/5 Zimne dupy Powieść przygodowa – w zasadzie klasyka. Chwyty narracyjne i technologie fabularne jakby zaczerpnięte (ale same wtórniki, nic oryginalnego…) z terytoriów prozy sensacyjnej, po których buszowali wcześniej wszyscy – i Jules Verne, i Tom Clancy, i Clive Cussler, a w kąciku może gdzieś Jack London…. To oczywiście żaden zarzut – dobre proweniencje to nie wstyd. Do tego spora porcja inspiracji z łagiernoj litieratury, której w Rosji mają po kokardę; można odczytać zwłaszcza sporo śladów Warłama Szałamowa – szczególnie uporczywego pensjonariusza (dzięki artykułowi 58 kodeksu karnego Rosyjskiej Federacyjnej Republiki Radzieckiej, definiującemu pojęcie wroga ludu) Gławnego Uprawlienia Łagierej – a osobliwie tej części, która zawiadywała Kołymą. No i – co tu ukrywać – poważnego wkładu intelektualnego dostarczył Twardochowi nie kto inny, ale sam Sirko, czyli Wacław Sieroszewski – polski zesłaniec, etnograf i pisarz. I po raz wtóry powiadam: nie ma w tym nic zdrożnego ani nagannego. Ważne jest natomiast, co autor zrobił, co masywnego ulepił z przygarniętego surowca. Jako się rzekło – ulepił powieść przygodową. I wszelkie próby „poszerzania” imponderabiliów, dodawania powagi, znaczeń egzystencjalnych, sensów filozoficznych a nawet filozoficzno-geopolitycznych, są bezprzedmiotowe, pozbawione związku z rzeczywistością tej prozy. Ani głębi,…

Tyłem do kierunku jazdy
proza polska / 28 października 2022

Sylwia Chutnik  Tyłem do kierunku jazdy Wydawnictwo Znak litera nova, Kraków 2022 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Odlotowy dywan babci Stasi Kiedy byłem małą dziewczynką (każdy był, więc nie mówcie, że wy akurat nie wiecie jak to jest i w ogóle co to za gadanie…), wszystko wydawało się proste i poukładane. Jak i dlaczego to się skomplikowało, by nie powiedzieć wprost, że pojebało – nie wiem. Może dlatego, że dziewczynki też rosną – i to szybciej oraz efektywniej niż chłopcy (przynajmniej ostatnimi czasy), z których liczni po prostu w ogóle nie wyrastają. To znaczy rosną – w karku i bicepsie – ale nigdzie poza tymi miejscami… Ba – chłopcy na ogół (niezależnie od tego, czy sami rosną, czy nie…), nie są skłonni, wbrew oczywistościom biologicznym tudzież intelektualnym, przyznać dziewczynkom prawa do rośnięcia… I tak oto różnica płci (skądinąd ewidentny fakt przyrodniczy) w konflikt płci się zamienia. Na szczęście nie dotyczy on (no, prawie…) literatury, która mnie ostatnio najbardziej zajmuje i która nie dzieli się – choć nie wszyscy tak sądzą – na męską i żeńską, ale na dobrą i złą. Oczywiście można upierać się przy poglądzie, że pisarstwo jest zdeterminowane płciowo nie tylko z uwagi na osobę autora/autorki (no bo…

Błaganie o śmierć
kryminał , proza polska / 20 października 2022

Marek Krajewski  Błaganie o śmierć Wydawnictwo Znak, Kraków 2022 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 3/5 Never say never again… Niewiarygodne i niesłychane! Autor Marek Krajewski oświadczył de publicis, że tym tomem zamyka historię Eberharda Mocka i rozstaje się ze swym bohaterem. Ba, tegoż bohatera także poinformował o ostatecznej „nieodwołalności” swego postanowienia, co ówże przyjął spokojnie, acz nie bez cienia ironii – jakby swemu kreatorowi głęboko i fundamentalnie nie wierzył. To jest jakiś cień nadziei, jakiś otworek w monolicie decyzji Krajewskiego. Ale na razie jest, jak jest – Mock (zdaniem swego autora) doszedł do kresu jako kreacja literacka (bo jako fikcyjny bohater zmarł w Nowym Jorku w 1960 roku…). Po prostu, jak się wydaje, wyczerpały się nie tylko twórcze możliwości Krajewskiego – na tyle, że nie zobaczył już przed swym wytworem dostatecznie obiecujących możliwości fabularnych; autora być może dopadło też znużenie, zmęczenie moralne pewną taką jednostajnością okoliczności towarzyszących. Mock bowiem na prozatorskiej atrakcyjności zyskiwał tym bardziej, im głębiej zanurzony był w gównie – sama zbrodnia to dla tego wrocławskiego policjanta za mało. Prosty mord z miłości, zazdrości czy innych niskich pobudek – na przykład chęci poprawy statusu społecznego lub materialnego – w zasadzie nigdy nie interesował Mocka ani jego kreatora. Zabijający się…

Śmierć głośna, śmierć cicha
proza polska , thriller / 11 października 2022

Andrzej Bart  Śmierć głośna, śmierć cicha Dom Wydawniczy Księży Młyn, Łódź 2022 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Symultana na trzech szachownicach Łódzka przedwojenna klasyka kryminalna – czyli miejski pitaval – to trójkąt równoboczny: jeden wierzchołek legendy to oczywiście Ślepy Maks, drugi – z toporem Łaniucha, a trzeci – z córeczką wdowa, czyli niejaka Zajdlowa… Każdy prawdziwy lodzermensz zna te historie. I niewiele więcej. Bo tak się jakoś w dziejach złożyło, że miasto ze wszech miar wyjątkowe, do innych niepodobne, w dziedzinie zbrodni w zasadzie niczego osobliwego się nie dorobiło. Trup oczywiście padał tu gęsto, może nawet gęściej niż gdziekolwiek – ale było to zwyczajne padanie, bez spektakularnych gestów i eleganckich intryg fabularnych. Z kolei pozaprawne przewały z forsą w roli głównej były codzienną normą w tym mieście, a każdy lodzermensz uważał się za specjalistę w tej mierze – i to lepszego od innych. Więc to nie był temat – za przeproszeniem – literacki… Ani przed wojną, ani po wojnie. Forsa to nie kryminał. Nie w tym mieście. Każdy, kto pamięta gości przekręcających obrotowe drzwi do kawiarni w Grandzie i wystrój (oraz specyficzny zapach) samego lokalu w tym wygodnym stylu konfidencjonalno-wiedeńskim, wie, o czym mówię… Oczywiście – ten osobliwy ugór aż…

Niewidzialne biblioteki
proza polska / 26 czerwca 2022

Jacek Dehnel  Niewidzialne biblioteki Wydawnictwo Literackie, Kraków 2022 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 4/5 Zwodniczy urok księgozbiorów Niech nikogo nie zwiedzie rządek nazwisk rzekomych autorów na okładce… Jedynym twórcą tych „Niewidzialnych bibliotek”, autorem każdego słowa – od pierwszej, graficznie wypieszczonej strony okładki po frontyspis i kolofon (i wszystkiego w środku, pomiędzy tekturą okładek, ma się rozumieć…) – jest pan Jacek Dehnel. I tylko on. Oczywiście mogę się mylić i chętnie przyjmę dowody na istnienie Lawrence’a Lianga, Moniki James, Danisha Sheikha, Amy Trautwein i Innych. Ale doświadczenie plus intuicja mówią mi, że raczej (bez nacisku na raczej) się nie mylę… Zabiegi apokryficzne pana Dehnela zwieść mogą „ciągnący ulicami tłum, wódkę w parku wypitą albo zachód słońca…„ I o to chodzi. Mamy tu bowiem do czynienia z zabawą literacką, jakich było już wiele. Opisywanie nieistniejących czy zgoła niewidzialnych księgozbiorów to jeden z wariantów tej gry. Poza tym recenzowano nieistniejące, nigdy nienapisane książki. Pisano przedmowy (albo posłowia) do książek, których też nigdy nie było. Preparowano katalogi nieistniejących bibliotek – z pełnymi metryczkami edytorskimi i krótkimi streszczeniami – a co! Jak zabawa to zabawa. I tak dalej… Właśnie podczas pisania tego akapitu wpadł mi do głowy koncept założenia Warsztatu Tytułów Gotowych Oraz Robionych Na Zamówienie…

Królik po islandzku
proza polska , rozrywka, satyra / 15 czerwca 2022

Grzegorz Kasdepke, Hubert Klimko-Dobrzaniecki  Królik po islandzku Wydawnictwo Wielka Litera, Warszawa 2022 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Przepisy na wielkie żarcie, czyli schabowy po koszalińsku Uwielbiam sytuacje, gdy dwa względnie stare chłopy (względem sumy życiowej eksperiencji i wagi tzw. bagażu doświadczeń) robią sobie jaja i uprawiają prozę w celu ewidentnie zabawowym (przy czym celu zarobkowego się nie wyklucza) – korzystając z odwiecznego chłopackiego przywileju podsmradzania (symbolicznego tymczasem – ma się rozumieć; jak kiedyś robiło się kopciucha ze starej kliszy celuloidowej, by „uświetnić” na przykład rekolekcje lub akademię z okazji dnia milicjanta) oficjalnej celebry (by nikogo nie urazić…) fenomenu, zwanego życiem codziennym warstw wyższych, średnich i niższych. Nasze życie codzienne bowiem – osobliwie to w wersji publicznej – wydaje się być solenne i sztywniackie jak dekiel od trumny. Każdy zatem, kto potrafi sztywność ową zmiękczyć, obśmiewając to i owo, wart jest tyle złota, ile sam waży. Chociaż dalece nie wszyscy celebransi sztywniactwa gotowi byliby cenę tę zapłacić… Ale z tym mniejsza – ważne, że ciągle są tacy dojrzali chłopcy, gotowi do pikarejskiej w swej istocie rozróby literackiej, choćby miała ona tylko polegać na eksploatacji złoża wspomnień heroicznych – i wielce przez to wesołych, nawet może dla gawiedzi zabawnych, z własnego zapasu…