Javier Cercas
Terra Alta
Przełożył Adam Elbanowski
Oficyna Literacka Noir sur Blanc, Warszawa 2022
Rekomendacja: 4/7
Ocena okładki: 4/5
Kryminał zagrany znaczonymi kartami
Do tego aktu twórczego dojść musiało… W Hiszpanii, gdzie literatura jest ważną częścią magicznego imaginarium zbiorowej wyobraźni, losy pisarskich karier bywają stygmatyzowane i przesądzone – jakby wyselekcjonowane z naznaczeniem do ściśle zdefiniowanych przeznaczeń… Javier Cercas ma piętno „rozliczeniowca” (właściwie ochoczo odznaczył się nim sam), więc raczej nie spodziewajcie się po nim plażowego romansu. Autor fenomenalnych „Żołnierzy spod Salaminy” – autotematycznej opowieści rewidującej powoli petryfikujący się obraz społecznego odbioru hiszpańskiej wojny domowej – założył (ze wszech miar słusznie!), iż jego rodakom – po latach milczenia Prawdy, po latach i tak skąpo udzielanej przez zwycięski reżim „jedynie słusznej” interpretacji Historii – należy się inne wejrzenie w tok tamtych spraw, tok ludzkich losów. Należy się im uczciwa literatura… W miarę swych własnych możliwości kreacyjnych i potencjału intelektualnego Cercas takowej dostarcza. Zresztą przeczytajcie „Oszusta” i „Władcę cieni” – znów tropicielską historię, w pewnym sensie też autotematyczną. Nawet „Anatomia chwili” – aczkolwiek formalnie to dokument rekonstruujący nieudany, ale ważny w historii Hiszpanii profrankistowski zamach stanu podpułkownika Guardia Civil Antonia Tejero Moliny z 23 lutego 1981 roku – też w istocie rozlicza się z frankizmem i trwałymi śladami, które reżim odcisnął w mentalności, ideach i wartościach wyznawanych przez prawie połowy co najmniej dwóch pokoleń Hiszpanów. Więc gdy Javier Cercas napisał „zwyczajny” kryminał, możecie w ciemno założyć, że intryga chociaż na chwilę zboczy w otchłań historii wojny domowej i następującej po niej „smuty” dyktatury generalissimusa – tak jakby stamtąd wywodziły się wszystkie aspekty i problemy współczesnej Hiszpanii. Co zresztą – jak mniemam – polega na prawdzie.
Więc w tym „zwyczajnym” kryminale Cercasa młody kataloński policjant (młody – bo dobiegający ledwie trzydziestki) Melchior Marin (to pierwsze to imię, to drugie – nazwisko…) o niezbyt chlubnym i skomplikowanym (jak na wymogi porządnej służby) życiorysie „przed” trafia z Barcelony na odległą katalońską prowincję, do powiatu Terra Alta. Ale nie było to zesłanie dyscyplinarne, nie miało związku z „dziurawym” życiorysem (ten bowiem z małą pomocą przyjaciół udało się naprostować, a niektóre dokumenty jakimś trafem zniknęły z akt). Nie spowodowane też było prywatnym dochodzeniem Melchiora, który szukał sprawców okrutnego zabójstwa swej matki, barcelońskiej prostytutki, zamordowanej podczas ryzykownego spotkania z klientami… Nie – ta „zsyłka” miała charakter honorowy i chwalebny, a w pewnym sensie ratunkowy (czyli: ocalający z opresji…). Melchior bowiem podczas akcji antyterrorystycznej zastrzelił – z zimną krwią, bez wahania i precyzyjnie – czterech islamskich bojowników uzbrojonych w noże i pasy szachida. Komendant policji zaoferował mu czasowe schronienie na wsi (przed możliwą zemstą ISIS), ale po czterech latach chłopak zapuścił korzenie (nie ukrywajmy, że cherchez la femme!) i nie wybierał się z powrotem do Barcelony.
Terra Alta to okolica niezbyt atrakcyjna – ładnie jest tam jedynie w krótkim późnozimowym sezonie (druga połowa lutego, jeśli dobrze pamiętam…), gdy przyroda w zasadzie śpi, ale już cudownie kwitną migdałowce. Jest tam też trochę winnic, lecz lokalna produkcja boskiego trunku nijakim specjalnym smakiem się nie wyróżnia – kwaśny cienkusz, ot co. Powściągliwi w okazywaniu uczuć i nawiązywaniu znajomości lokalsi ożywiają się tylko na wspomnienie… bitwy nad Ebro (lipiec – listopad 1938), największego i przełomowego starcia hiszpańskiej wojny domowej. Melchiorowi udało się zdobyć miejscową kobietę (skądinąd bibliotekarkę) i nie popaść w żaden większy konflikt w okolicy. Ale dość tego dobrego…
Pewnego poranka, gdy nocy dyżur w zasadzie dobiegł końca, z błogiego odrętwienia wyrwał Melchiora telefon – w wiejskiej rezydencji w okolicy odkryto zwłoki właściciela i jego żony – czyli Francisca (poufale Paco) i Rosy Adellów. Miejscowych potentatów – prawdziwych milionerów, właścicieli produkujące tekturowe opakowania firmy Gráficas Adell (z filiami w Rumunii, Meksyku, Argentynie i… Gdańsku). Zwłoki poddane zostały zapewne długotrwałym, wyrafinowanym torturom, a potem z okrucieństwem porżnięte; w przeciwieństwie do ujawnionej trzeciej ofiary zbrodni: rumuńskiej służącej, „tylko” zastrzelonej (profesjonalnie, prosto w czoło…). Melchior – pierwszy fachowy śledczy na miejscu zbrodni i skądinąd w ogóle bystry chłopak – został włączony do przybyłej z nadrzędnej jednostki policyjnej w nieodległej Tortosie ekipy śledczej. I to w znacznym stopniu zdeterminowało jego przyszłość. Ale szczegóły intrygi oczywiście sobie darujemy. Dość powiedzieć, że z fachowego punktu widzenia fabuła (choć być może obciążona nazbyt naiwnym, niedostatecznie wnikliwym – nawet jak na możliwości intelektualne lokalnej policji katalońskiej – tropieniem motywu) daje się odczytywać bez zakłóceń. A ta okoliczność dla oceny jakości pisarskiej roboty kreatywnej ma zasadnicze znaczenie…
Cercas – co wiadomo od debiutu i paru późniejszych sukcesów literackich – jest mistrzem eksploatacji szczegółu. (Zerknijcie pod tym kątem do „Anatomii chwili”…) Idzie mu to tak dobrze, ze wprost niezauważalnie. Kawalkada szczegółów, drobiazgów, dygresji, kunsztownych prezentacji i retrospekcji pędzi z rozmachem po głównej osi intrygi, ani na chwilę wszelako nie tracąc z pola widzenia jej pytań i zagadki głównej – kto i dlaczego? Oczywiście do odpowiedzi nie zbliżę się ani na krok – czytelnicza satysfakcja z samodzielnego drążenia zagadek jest warta więcej. Ale na pewną literacką, twórczą „niestosowność” kreatywną muszę zwrócić uwagę. Oto zagadka kryminalna w końcowej fazie fabuły jakby zawisa w powietrzu, nie znajdując dostatecznego wsparcia w ujawnionych faktach i zdemaskowanych motywach. Dopiero interwencja siły obocznej – w stylu deus ex machina raczej – puszcza intelektualną „zagwozdkę” na właściwą zwrotnicę, ratując intrygę przed kompletnym wykolejeniem. Oczywiście historyjka jest finezyjna i prawdopodobna wielce, ale jakoś mi zgrzyta. Ale może krzywdzę Cercasa…
Sam natomiast czuję się skrzywdzony (nie przesadzajmy – tylko troszeczkę…) innym jego zabiegiem intelektualnym, który jawi mi się jako naiwny i w aspekcie emocjonalnym niezwykle mało prawdopodobny, aczkolwiek teoretycznie możliwy… Oto główny bohater Melchior we wczesnej młodości, podczas ufundowanej przez rząd przerwy w życiorysie, spędzanej w znanym barcelońskim zakładzie penitencjarnym Quatre Camins (poetycka nazwa – cztery drogi, a co?), doznał olśnienia duszy (znanego też pod bardziej trywialnym określeniem: przełomu w bulwie). Nic w tym nie ma dziwnego ani nadprzyrodzonego – przeciwnie: zdarza się od czasu do czasu; zapewne równie często wykreowane w literaturze, jak i odnotowane w życiu samym. Ale w tym przypadku okoliczności i motywacje wydają się nad wyraz osobliwe, zgoła baśniowe, na granicy minoderii i patosu edukacyjno-resocjalizacyjnego. Melchior zmienia się bowiem pod wpływem lektury „Nędzników” Victora Hugo – wielkiego dziewiętnastowiecznego romantycznego moralitetu powieściowego. I to nie pod wpływem przemiany duchowej głównego bohatera – galernika Valjeana – ale pod wrażeniem postawy etycznej głównego „opozycjonisty”, w sumie czarnego charakteru całej tej historii – policjanta Javerta…. W dwudziestym pierwszym wieku? Naprawdę? A może tylko mnie wydaje to się wysoce nieprawdopodobne – zanadto powieściowe, zanadto fabularne, zanadto koturnowe i minoderyjne? No, nie wiem. Ale zazgrzytało… Oczywiście, moralne przesłanie „Nędzników” i silne związki powieści z wykładem ortodoksyjnej etyki chrześcijańskiej to wielki temat, ale na osobne opowiadanie, którego i tak – z racji biegunowo odległego światopoglądu, co dostateczną przeszkodą jest – raczej się nie podejmę…
Ale poza tym „Terra Alta” Cercasa to naprawdę dobra lektura, aczkolwiek, jak na kryminał, stosunkowo mało „rozrywkowa”. Za to sporo w niej socjologii, psychologii i hiszpańskich emocji. Co tu ukrywać – współczesna literatura hiszpańska gra znaczonymi kartami. Rzecz w tym wszelako, że i pomysł, i wykonanie – dobrej są próby…
Tomasz Sas
(24 08 2022)
Brak komentarzy