Rzeki, których nie ma

Maciej Robert  Rzeki, których nie ma Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2023 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Hydrologia pamięci Od jednej z tych rzek – nie-rzek, wzmiankowanych przez Macieja Roberta, mieszkam w Łodzi już sporo ponad pół wieku – w oddaleniu stu, może dwustu metrów. A więc praktycznie na skraju dawnej doliny rzecznej, z czasów przedindustrialnych, gdy sporej wielkości ciek wodny zuchwale i potoczyście płynął sobie tzw. dolnym biegiem przez grunta rządowe przy wsiach Wólka i Rokicie, by niebawem zasilić wody znacznie większego Neru. Rzeka nazywa się Jasień (rodzaju męskiego – ten Jasień…) i jest jedną z tych dwóch (ta druga nazywa się Łódka) najważniejszych rzek-weteranek, bez których nie byłoby ani mojego miasta, ani centrum przemysłu włókienniczego, którym moje miasto nagle się stało i po niespełna dwustu latach jeszcze bardziej nagle być przestało. O ile jednak obfitość wód rzecznych na wiślano-odrzańskim wododziale w środku ziem Królestwa Polskiego była jakimś istotnym argumentem podczas narodzin miasta i jego biznesowego przeznaczenia, o tyle ta sama „obfitość” wód (w tzw. międzyczasie zamieniona w stan bliski parametrom pustynnym) nie miała już żadnego wpływu na gwałtowną, morderczą degradację miasta i jego powolne konanie (notabene zabójcy chodzą na wolności, ale to temat na inne opowiadanie…). Więc rzeki, nad którą…

Ptak Dodo, czyli co mówią do nas politycy
esej polityczny , felietonistyka / 28 lipca 2023

Michał Rusinek  Ptak Dodo, czyli co mówią do nas politycy Wydawnictwo Znak, Kraków 2023 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Ryży Kieł albo mów pan po ludzku… Od urodzenia przebywam w sferze języka, w świecie słowa, w miarę możliwości – najwyższego gatunku. Ojciec był dziennikarzem radiowym, więc to słowo (gdy on był głównym domowym nadawcą) było w swym pierwotnym, mówionym sensie i aspekcie doskonałe jakościowo; ojciec dbał, by między publiczną, profesjonalną eksploatacją słów a prywatnym językiem familijnej ekspresji różnice były stosunkowo niewielkie. Żadnego infantylnego szczebiotu, żadnego gaworzenia i upraszczania – ani formy, ani sensu. Ojcu zawdzięczam niewolniczą wręcz skłonność do nieustannego czytania i pewną taką łatwość mówienia oraz pisania. A wszystko to, zanim rozpocząłem zorganizowaną edukację na kilku szczeblach. Z bólem niejakim i poczuciem winy (choć nie wiem, skąd mi się takowe wzięły) na starość wyznaję, że w trakcie owej edukacji nie posiadłem żadnych umiejętności rękodzielniczych, żadnego rzemiosła. W zasadzie cały czas znów szlifowałem słowo i język. Po czasie nauki odziedziczyłem fach po ojcu i przez pół wieku najpierw pisałem to i owo, ale wprędce zacząłem czytać cudze teksty, poprawiać i robić z nich gazety rozmaite. Gdy przestałem redagować, nadal czytam i piszę na własny użytek – czego rezultaty macie przed…

Wiersze wszystkie
poezja polska / 26 lipca 2023

Wisława Szymborska  Wiersze wszystkie Wydawnictwo Znak, Kraków 2023 Rekomendacja: 6/7 Ocena okładki: 4/5 Nic dwa razy się nie zdarza… …i nie zdarzy. Z tej przyczynyzrodziliśmy się bez wprawyi pomrzemy bez rutyny. (początek wiersza z 1955 roku, dwa lata później zamieszczonegow tomie „Wołanie do Yeti”) Wiersze są wszystkie, a nawet więcej! Wydawcom, redaktorom i sporemu tłumkowi zaangażowanych filologów przydarzył się bowiem casus jeden na tysiąc, może na sto tysięcy albo milion zgoła, a w istocie swej (niezależnie od częstotliwości i rozmiarów wspomnianej proporcji) właściwie nieprawdopodobny. Przy edycji „wszystkich” dzieł zebranych zasługujących na takie pomniki autorów zdarzają się na ogół pominięcia, zagubienia (przeważnie jakichś juveniliów) czy klasyczne „niedoliczenia się”. Wydawcy się kajają, obiecują solennie braki i opustki naprawić w kolejnych edycjach (czasem nawet się wywiązują). Tymczasem tutaj doszło do ekscesu na odwyrtkę: pierwsza edycja „Wierszy wszystkich” noblistki Szymborskiej dotknięta jest niezwykle rzadkim błędem, co do istoty jednak szalenie podobnym – tylko a rebours… W „Wierszach wszystkich” są wiersze wszystkie plus. Bo jeden na pewno – co ustalono ponad wszelką wątpliwość – nie jest autorstwa poetki. Tak się zdarzyło niefortunnie w efekcie nadmiaru, wręcz kumulacji nie całkiem zdrowych emocji, towarzyszących całożyciowemu dziełu poetki. Osobliwie w epoce już post-noblowskiej. Ktoś nawet zaaranżował konkurs na…

Atlas dziur i szczelin

Michał Książek    Atlas dziur i szczelin Wydawnictwo Znak litera nova, Kraków 2023 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Chłop żywemu nie przepuści… Chłop żywemu nie przepuści!Jak się żywe napatoczy,Nie pożyje se, a juści!Refren piosenki Kazimierza Grześkowiaka Bohater, narrator (ale nie autor – autor nie) i podmiot liryczny tej piosneczki satyrycznej poniekąd, więc śmiesznej z założenia, ale przez to niezwykle smutnej, wręcz gorzkiej – to typowy klasyczny chłop polski. I co do zasady nieważne – ze wsi on czy z miasta – chodzi o typ mentalny, silnie rozprzestrzeniony między Odrą a Bugiem; gatunek w zasadzie dominujący na tym obszarze, zasiedlający wciąż nowe terytoria, nawet bardzo różniące się biologicznie. Bydlę posiada bowiem znaczne umiejętności adaptacyjne i spory w tym kierunku potencjał. Na szczęście z paru rozmaitych powodów (na razie nie rozszerzajmy kwestii; to temat na osobne opowiadanie) wytraca powoli swe zdolności rozrodcze, więc przybywa go jakby mniej, chociaż administracja aktualnego władcy usiłuje zapobiec degradacji prokreacyjnej przy pomocy stymulowania, zasilania rozrodu pińcetplusami… Mentalny chłop polski nizinny (jest też odmiana wyżynna, ale nie różni się prawie niczym) jako gatunek żyje w parach (ze szwagrem): pije parami, prokreuje parami, łazi po terenie parami, smrodzi i zanieczyszcza też parami. Na zimę niestety nie odlatuje, pazurami trzyma…

Pasażer
powieść obyczajowa , proza obca / 19 lipca 2023

Cormac McCarthy  Pasażer Przełożył Robert Sudół Wydawnictwo Literackie, Kraków 2023 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Wielka składanka Przeczytaliście już „Stellę Maris”? Niedawno? Czyli jesteście nie tylko gotowi na lekturę „Pasażera” – jesteście przygotowani do lektury „Pasażera”. Różnica między „gotowy” a „przygotowany” jest chyba jasna… Ale dla pewności napomknę, że gotowy to tyle, co ostrzeżony emocjonalnie, a przygotowany – wyposażony w narzędzia intelektualne, umożliwiające czytanie ze zrozumieniem. Więc rozumiecie, że to nie to samo… Gdy dobiegliście do końca „Stelli Maris”, poczuliście coś w rodzaju rozczarowania, nieprawdaż? Bo to się satysfakcjonująco nie kończy. Znaczy – w ogóle się nie kończy. Znaczy – kończy, ale jakoś tak byle jak. Nie do przyjęcia. Alicia Western – pacjentka, matematyczka, skrzypaczka, schizofreniczka, anorektyczka – znika. Na własnych warunkach – do końca tej narracji, cały czas jest pytaniem i zarazem odpowiedzią. Oraz zapowiedzią. Czego? Bo na pewno nie akcji – jeśli to w ogóle można nazwać akcją w klasycznym rozumieniu. Narracja (w sensie umiarkowanym, bez entuzjazmu) Alicii Western w „Stelli…” jest teraz (gdy zaczynacie lekturę „Pasażera”) raczej zapowiedzią innej historii, opisanej w innej książce. I ten fakt nadaje dodatkowych znaczeń słowu „komplementarność”. Zamysł McCarthy’ego wydaje się dość przewrotny, nieoczywisty i nawet zgoła łobuzerski – napisać (bez napomknienia,…

Stella Maris
proza obca / 13 lipca 2023

Cormac McCarthy  Stella Maris Przełożył Robert Sudół Wydawnictwo Literackie, Kraków 2023 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 3/5 Pacjentka Zero Ameryka Północna od kilku dekad czeka (no może nie cała czeka – ale krytycy literaccy w sile co najmniej dywizji, całe środowisko uniwersyteckich badaczy literatury oraz wykładowców sztuki pisania prozą – z tego też będzie dywizja albo raczej korpus – no i na dokładkę watahy pospolitego ruszenia czytelników, a tych już się liczy milionami…) niecierpliwie na tak zwaną Wielką Powieść Amerykańską. Po Fitzgeraldzie, po Steinbecku, po Faulknerze, po Salingerze, po Capote’em (a nawet po Hemingway’u – niech wam będzie…) zrobiła się „cóś taka pustka”, a samo zjawisko „Wielkiej Amerykańskiej Powieści” jęło przypominać znaną z astrofizyki tzw. czarną dziurę, czyli byt grawitacyjnie absolutnie doskonały, funkcjonujący absolutnie jednokierunkowo, pochłaniający absolutnie wszelkie postacie materii i energii z taką siłą, że jakakolwiek ucieczka czegokolwiek z jej wnętrza jest absolutnie niemożliwa; czarna dziura wszystko żre, niczego nie wydala, niczego nie odbija. I nie wiadomo właściwie, co się z nią stanie… Absolutnie. Wielka Powieść Amerykańska ma tak samo – gdy coś jaśniejszego zbliży się do jej horyzontu zdarzeń, nagle to coś przyspiesza, poczem znika bezpowrotnie i bezlitośnie. Nawet nie wiemy, czy kandydatka po drodze rozpada się na osobne…

Gniazdo żmij
kryminał , proza obca / 5 lipca 2023

Andrea Camilleri  Gniazdo żmij Przełożyła Monika Woźniak Wydawnictwo Noir sur Blanc, Warszawa 2023 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 3/5 Lex nie zawsze super omnia? Historyjki Camilleriego o komisarzu Montalbano zmierzają do edytorskiego finału. Autor już z oczywistych względów nic nowego nie napisze (zmarł w 2019 roku) – dziś trzeba tylko „dotłumaczyć” i wydać to, co jeszcze z jego spuścizny zostało nieprzyswojone polszczyźnie… Czyli jeszcze jakieś osiem powieści z bohaterem – Salvatorem Montalbano, trochę opowiadań już zebranych i nadal rozproszonych. Tedy co nieco to jeszcze potrwa, ale rozstanie jest nieuchronne. Warto zatem przyłożyć się do lektury. Z dwóch powodów: to naprawdę jest rozrywka na nieco wyższym poziomie niż przeciętny stan intelektualny współczesnego kryminału europejskiego (że o polskim przeciętnym już litościwie nie wspomnę…) – to raz; a po drugie: Camilleri wykreował gromadkę naprawdę sympatycznych bohaterów, biegunowo odmiennych od hordy autodestrukcyjnych popaprańców, którymi „karmią” nas inni autorzy – osobliwie proweniencji skandynawskiej – taki na przykład Nesbø lub pani Läckberg. Camilleri hołdował starym, sprawdzonym zasadom pisania literatury sensacyjnej. Wedle nich główny bohater intrygi kryminalnej – detektyw, policjant lub ktoś w tym gatunku – nie może budzić obrzydzenia, strachu ani współczucia w nadmiarze. Oczywiście nie musi być tak nieskazitelny jak butelka schłodzonego sycylijskiego rosso czy porcja…

Unicestwianie

Michel Houellebecq  Unicestwianie Przełożyła Beata Geppert Grupa Wydawnicza Foksal – wydawnictwo wab, Warszawa 2022 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 2/5 Gnieciuch metaforyczny… Próba postawienia sobie pytania – o co właściwie w tym „Unicestwianiu” chodzi? – kończy się źle. Odpowiedź bowiem, jeśli trzymać się postulatu szczerości i prawdomówności, może być tylko jedna: o nic. Nie chodzi o nic. Skonstatowawszy ten fakt bolesny, czytelnik może się poczuć przez Houellebecqa nabrany (nie pierwszy raz zresztą, aczkolwiek tym razem nabrany wyjątkowo szpetnie, brutalnie i bezczelnie…). Nie ulega bowiem wątpliwości, że wokół „Unicestwiania”, zanim jeszcze czytelnicy tekstu francuskiego i zaraz potem licznych przekładów na ważne języki mogli zapoznać się z tekstem i jego jestestwem (w sensie: przekazem…), tworzono i nadmuchiwano (nie bez udziału samego autora) aurę arcydzielności i mniemanego profetyzmu (na osi czasu mamy bowiem nieodległą, ale jednak przyszłość; jest rok 2027, a we Francji wybory prezydenckie – z republikaninem oraz populistą-nacjonalistą o telewizyjnej proweniencji w głównej, liczącej się parze konkurentów). Co do zasady – osią fabularną tej powieści jest kryzys. Kryzys egzystencjalny francuskiej klasy średniej, kładący się niewyzbywalnym ciężarem na życiu i dokonaniach wszystkich wokół – razem i osobno… Ale oprócz wielotwarzowego kryzysu jest coś jeszcze: Houellebecq, jak to ma w zwyczaju, puszcza w świat…