Dzika dywizja. Historia czerwonych beretów
historia , naukowa monografia , polecam , wspomnienia / 22 września 2024

Piotr Korczyński  Dzika dywizja. Historia czerwonych beretów Wydawnictwo Znak Horyzont, Kraków 2024 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 4/5 Parasole z nieba lecą… To było we wrześniu 1967 roku; wczesny poranek był zamglony i nie da się ukryć: wilgotny ponad zwykłą miarę (zresztą, co w Tatrach znaczy „zwykła”?) – od polany Huciska (wtedy jeszcze dojeżdżały tam autobusy PKS) szliśmy we dwójkę, znaczy z bratem moim Markiem, Chochołowską, z zamiarem zrobienia Rakonia albo i – jak się da – Wołowca… Byliśmy w okolicy dawnego schroniska Blaszyńskiego, gdy nagle ze szczytu prawie nawieszonej nad drogą skałki zjechali na grammingerach trzej chłopaczkowie w zielonych plamiastych mundurach, a za nimi nad drogą po ostrym skosie śmignął czwarty (w nieco innym ubranku) na jakiejś zaimprowizowanej tyrolce. Hełmy mieli eleganckie jak motocyklowe kaski, z siatką maskującą i skórzaną podpinką, a pod pagonami zrolowane bereciki – „naleśniki” w bordowym kolorze. I tak oto po raz pierwszy na żywo zetknąłem się z elitą elit polskiego wojska – żołnierzami 6. Pomorskiej Dywizji Powietrznodesantowej. Owszem, wiedziało się o takowych co nieco, pojedynczych urlopników widywało się na ulicach, a grupowo – na defiladach. Ale jakoś bez entuzjazmu; i nic dziwnego: okularnik o dość umiarkowanej tężyźnie fizycznej nie miałby czego szukać w desancie ani…

Zapiski z wygnania
biografistyka , wspomnienia / 19 marca 2018

Sabina Baral Zapiski z wygnania Wydawnictwo Austeria, Kraków – Budapeszt 2018 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 2/5 Bez usprawiedliwiania, bez wybaczania, bez wyrzucania z pamięci… To niewielka książeczka… Góra dwie – trzy godziny lektury, z przerwami na uspokojenie się i ewentualne otarcie łez. Jeśli do tej pory tego nie zrobiliście (a były już trzy wydania…), teraz przeczytajcie koniecznie. I nie tylko z powodów ceremonialnych, z okazji 50. rocznicy Marca ’68. Przede wszystkim dlatego, że to prawda. Cała i tylko prawda… Nie szukajcie jej u heroldów i strażników tzw. pamięci narodowej, bo to cyniczni fałszerze pierwszej wody, załgani „marcowi docenci” i ich nieodrodne „potomstwo”. Tylko świadectwa bezpośrednich uczestników zdarzeń, jeśli nie są emocjonalną odpłatą za krzywdy, są cokolwiek warte… Sabina Baral na pewno jest świadkiem rzetelnym; jej relacja jest wprawdzie niezwykle osobista, prywatna do kości, ale pozbawiona złości, nienawiści, pretensji… To tylko reakcja na pewną Historię – reakcja, która paradoksalnie staje się nieodłączną tej Historii częścią. Sabina Baral musiała napisać to, co napisała, bo to było coś w rodzaju zobowiązania wobec współuczestników wypędzenia. Napisała prosto, bez emocji, bez angażowania wielkich słów i wielkich kwantyfikatorów. Tylko o sobie i swoich najbliższych, typowych wygnańcach pomarcowych. Zwykłymi słowami, bez widocznych objawów wzruszenia ani innych emocji,…

Radość życia
notatki , wspomnienia / 23 listopada 2017

Roma Ligocka Radość życia Wydawnictwo Literackie, Kraków 2017 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Zbieraczka emocjonalnych okruszków na łowach Dwie – może lepiej trzy godziny absolutnego spokoju i butelka wina (ostatecznie może być dostojnie zbąblona cava, ale stosowniejsza będzie arcywytrawna rioja, najchętniej Valpiedra – w cenie porównywalnej z tą książeczką…). To dość, by znów zakochać się w Ligockiej… Figuralnie, symbolicznie i platonicznie – ma się rozumieć. Staruszkom jak ja inaczej nie uchodzi, a w razie czego łatwiej się opowiada, a nie odpowiada. Przymiotników w zasobie leksykalnym starczy, a o czasowniki bać się nie trzeba… Wypada bowiem ostrożnie się obchodzić z tym deklarowaniem miłości. Ale ja już nie pierwszy raz, więc mam trochę niezbędnej wprawy. Czy wystarczająco – to się okaże… Roma Ligocka nie jest pisarką z tych zawodowych – dam utrzymujących się z pisania i zajęć okołoliterackich, w tym z bywania na salonach, brylowania w telewizjach i pisywania felietonów w pismach lajfstajlowych z wyższej półki. Roma Ligocka jest malarką po studiach w krakowskiej Akademii, zawodowo zajmującą się kostiumem (ubiera aktorów w teatrze, filmie i telewizji) oraz scenografią; trochę malującą, rysującą, fotografującą – ale raczej na użytek własny i trochę dla przyjaciół. Pisać zaczęła pod wpływem impulsu, którego dostarczył jej… Steven Spielberg…

Szorstkie wino
esej antropologiczny , wspomnienia / 6 listopada 2017

Jean-Claude Carrière Szorstkie wino Przekład: Wiktor Dłuski Wydawnictwo Drzewo Babel, Warszawa 2017 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 4/5 Dyskretny urok, nieznośna lekkość prowincji… Francuskie pobrzeże śródziemnomorskie dzieli się na dziedziny lepsze i gorsze. To wszystko, co między Mentoną a ujściem Rodanu – z Marsylią i Tulonem, z Prowansją jako perłą w koronie – jest lepsze. Między ujściem Rodanu, Montpellier a Perpignan – to nieco gorsza Langwedocja. Nie żeby zaraz podlejszego sortu, bo piękna, nieznośnie w Historię bogata i ważna. Ale mniej znana w świecie, mniej szczęściem dotknięta po prostu… Na Prowansję rzucili się zdumieni, uszczęśliwieni i poniekąd trochę bezczelni cudzoziemcy – osobliwie Anglicy – ale też paryżanie (zdaniem miejscowych gorsi niż obcy…). I rozsławili niechcący, zwłaszcza ci władający piórem. Mieli po drodze na Lazurowe Wybrzeże – do Nicei, Cannes, Antibes, Saint-Tropez – więc czemu nie? Poza tym kraina prowansalska jest dobrze skomunikowana z resztą świata. Langwedocja leży na uboczu, komunikację ma gorszą, żadnych kurortów nadmorskich, ma co prawda parę oszałamiających staroci (Carcassonne, Nimes…), ale nie słynie z dobrej kuchni, a tameczne wina… No cóż. Langwedocja to największy francuski region winiarski; ale jakościowo… Większość tamtejszej produkcji to popularne wina stołowe albo zgoła proletariacko-kloszardowskie „pinardy”. Polski odpowiednik nazewniczy to chyba byłaby alpaga (z…