Andriej Kurkow Szare pszczoły Przełożyła Magdalena Hornung Wydawnictwo Noir sur Blanc, Warszawa 2023 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 3/5 Tisze jediesz, dalsze budiesz… Pszczołom nie da się nic wytłumaczyć po dobremu… Kierują się tylko instynktem, genetycznie „od zawsze” zaprogramowanym na potrzeby roju. Są altruistyczne, skłonne do skrajnie bezgranicznych poświęceń i niesłychanie pracowite. Pszczoły mają swoje mapy, swoje kompasy i drogowskazy. Nie uznają linii demarkacyjnych, są transgraniczne z natury – ale trzymają się blisko domu. Znaczy ula. Rodzina jest dla nich wszystkim, a matka-królowa skarbem najcenniejszym, złotym ogniwem w łańcuchu podtrzymania gatunku, odnawialności roboczych pokoleń i gwarantem rosnącej pomyślności ula. Czyli obfitości miodu tudzież innych ingrediencji. A gdy przychodzi człowiek i rabuje tamte z trudem zdobyte dobra, pszczoły się nie buntują, nie zniechęcają, tylko natychmiast wylatują z ula w poszukiwaniu nowych pożytków – business as usual… Jedno jest pewne – wojny nie lubią, nie znoszą zakłóceń, dymu i ognia, a tektonika detonacji artyleryjskich wpływa dewastująco na ich dobrostan; niektórzy znawcy przedmiotu twierdzą, że po prostu tracą orientację, a aura strzelaniny im nie służy. Innymi słowy trują się i wymierają. Wojenny miód inny ma smak. Jeśli w ogóle uda się ten boski pokarm pszczołom podebrać, gdy dookoła strzelają… Siergiej Siergieicz – młody, bo…
Cormac McCarthy Pasażer Przełożył Robert Sudół Wydawnictwo Literackie, Kraków 2023 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Wielka składanka Przeczytaliście już „Stellę Maris”? Niedawno? Czyli jesteście nie tylko gotowi na lekturę „Pasażera” – jesteście przygotowani do lektury „Pasażera”. Różnica między „gotowy” a „przygotowany” jest chyba jasna… Ale dla pewności napomknę, że gotowy to tyle, co ostrzeżony emocjonalnie, a przygotowany – wyposażony w narzędzia intelektualne, umożliwiające czytanie ze zrozumieniem. Więc rozumiecie, że to nie to samo… Gdy dobiegliście do końca „Stelli Maris”, poczuliście coś w rodzaju rozczarowania, nieprawdaż? Bo to się satysfakcjonująco nie kończy. Znaczy – w ogóle się nie kończy. Znaczy – kończy, ale jakoś tak byle jak. Nie do przyjęcia. Alicia Western – pacjentka, matematyczka, skrzypaczka, schizofreniczka, anorektyczka – znika. Na własnych warunkach – do końca tej narracji, cały czas jest pytaniem i zarazem odpowiedzią. Oraz zapowiedzią. Czego? Bo na pewno nie akcji – jeśli to w ogóle można nazwać akcją w klasycznym rozumieniu. Narracja (w sensie umiarkowanym, bez entuzjazmu) Alicii Western w „Stelli…” jest teraz (gdy zaczynacie lekturę „Pasażera”) raczej zapowiedzią innej historii, opisanej w innej książce. I ten fakt nadaje dodatkowych znaczeń słowu „komplementarność”. Zamysł McCarthy’ego wydaje się dość przewrotny, nieoczywisty i nawet zgoła łobuzerski – napisać (bez napomknienia,…
Michel Houellebecq Unicestwianie Przełożyła Beata Geppert Grupa Wydawnicza Foksal – wydawnictwo wab, Warszawa 2022 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 2/5 Gnieciuch metaforyczny… Próba postawienia sobie pytania – o co właściwie w tym „Unicestwianiu” chodzi? – kończy się źle. Odpowiedź bowiem, jeśli trzymać się postulatu szczerości i prawdomówności, może być tylko jedna: o nic. Nie chodzi o nic. Skonstatowawszy ten fakt bolesny, czytelnik może się poczuć przez Houellebecqa nabrany (nie pierwszy raz zresztą, aczkolwiek tym razem nabrany wyjątkowo szpetnie, brutalnie i bezczelnie…). Nie ulega bowiem wątpliwości, że wokół „Unicestwiania”, zanim jeszcze czytelnicy tekstu francuskiego i zaraz potem licznych przekładów na ważne języki mogli zapoznać się z tekstem i jego jestestwem (w sensie: przekazem…), tworzono i nadmuchiwano (nie bez udziału samego autora) aurę arcydzielności i mniemanego profetyzmu (na osi czasu mamy bowiem nieodległą, ale jednak przyszłość; jest rok 2027, a we Francji wybory prezydenckie – z republikaninem oraz populistą-nacjonalistą o telewizyjnej proweniencji w głównej, liczącej się parze konkurentów). Co do zasady – osią fabularną tej powieści jest kryzys. Kryzys egzystencjalny francuskiej klasy średniej, kładący się niewyzbywalnym ciężarem na życiu i dokonaniach wszystkich wokół – razem i osobno… Ale oprócz wielotwarzowego kryzysu jest coś jeszcze: Houellebecq, jak to ma w zwyczaju, puszcza w świat…
Maurizio de Giovanni Święto Zmarłych. Jesień komisarza Ricciardiego Przełożył Maciej A. Brzozowski Wydawnictwo Noir sur Blanc, Warszawa 2022 Rekomendacja: 3/7 Ocena okładki: 4/5 Duch duchowi ducha duchem nie wydmucha… Ukryć się nie da: „Święto Zmarłych. Jesień komisarza Ricciardiego” to najsmutniejsza, najbardziej tragiczna i metafizycznie pokręcona, odjechana część czworoksięgu de Giovanniego. Czwarta z czterech pór roku komisarza Ricciardiego z boskiego Neapolu jest najbardziej metafizyczną glątwą całego cyklu i w ogóle na rynku thrillerów kryminalnych obecnego sezonu miłościwie nam panującego… Czemu? Bo w branży, w której się pojawia i poniekąd za arcydzieło chce uchodzić (czyli w branży poważnej kryminalnej powieści policyjnej ze zbrodnią na wstępie i solennym rozliczeniem win na zakończenie), to dzieło akurat wymyka się wszelkim kryteriom. Innymi słowy: nie pasuje. Nie pasuje ani do definicji, ani do typowego wzorca, ani nawet do schizmatycznych odstępstw od normy. Jest i n n a w sensie najzupełniej ścisłym. Inność ta zasadza się na osobliwości samego komisarza Ricciardiego – i to we wszystkich częściach tetralogii. Ma on-ci bowiem nader istotną skazę ( a może zaletę?) transcendentalno-metafizyczną. Jest mianowicie w stałym kontakcie z zaświatami, a konkretnie: z duchami ofiar przestępstw i innych wydarzeń nagłych, które to duchy informują go wyraźnie o swych ostatnich słowach i…
Łukasz Orbitowski Chodź ze mną Wydawnictwo Świat Książki, Warszawa 2022 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 3/5 Obcy w Gdyni tumult czyni… Kajakiem na Bornholm? To głupi pomysł i chyba tylko jedna z tzw. miejskich legend. Nie wiem, czy w całych dziejach PRL była choć jedna fortunna próba takiego rejsu… Ale motorówką do Szwecji? To już się mogło udać – i zapewne kilka razy się udało śmiałym i zdesperowanym żeglarzom (na dobitkę pozbawionym wyobraźni). Tyle że wiedza o podobnych wyczynach zbójecko-nawigacyjnych raczej nie jest dostępna, a śladów w archiwach próżno szukać; ówczesne władze czuwające nad bezpieczeństwem państwa i jego obywateli nie były skłonne do ujawniania swych „wpadek”. A i służby „po przeciwnej stronie” też zachowywały podziwu godną dyskrecję – w myśl zasady przećwiczonej i sformułowanej lapidarnie przez czynowników w służbie carskiej Ochrany – tisze jediesz, dalsze budiesz… Ale dla zdolnego, gremialnie rekomendowanego przez krytykę prozaika to żadna przeszkoda – zwłaszcza gdy pobrał zaliczkę z kasy miasta, obiecując w zamian promocję co się zowie i „lokowanie produktu” w najbliższej swej książce. Więc wystarczy tylko uruchomić resursy wyobraźni, przepracować kilka zasłyszanych morskich opowieści, przysiąść fałdów i sypnąć z klawiatury te czterysta z okładem stron – żeby nie wyglądało na zbyte, tylko poważnie i odpowiedzialnie….
Alicia Gimenez-Bartlett Żadnych trupów Przełożyła Maria Mróz Wydawnictwo Noir sur Blanc, Warszawa 2022 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 3/5 Życiorys intymny policjantki przez nią samą własnoręcznie i skrycie spisany Koncept fabularny nad wyraz osobliwy… A w każdym razie niezwykle rzadko stosowany przez autorów powieści kryminalnych (w innych gatunkach prozy odnaleźć można podobne zabiegi, ale na pewno nie z taką wyrazistością zaaplikowane). Cóż się bowiem takiego stało? Oto autorka powieści kryminalnych wykreowała postać głównej bohaterki swych opowiedzianych intryg – stworzyła figurę kompetentnej policjantki, z detektywistycznymi sukcesami, twardej, nieustępliwej – ale do tego kobiecej nad wyraz, standardowo empatycznej i miłej. Innymi słowy: kreacja, jakich wiele w literaturze kryminalnej. W zasadzie bowiem twórcy płci obojga w tym gatunku, jeśli już wpada im do głów koncept seryjnego bohatera lub bohaterki, poruszają się w obrębie dwóch w gruncie rzeczy przeciwstawnych nurtów narracyjnych. W pierwszym z nich zza zabiegów urabiania literackiego tworzywa wyłania się osobnik (płci dowolnej) inteligentny (do granic geniuszu z fenomenalnym IQ), przenikliwy, bystry, sympatyczny i miły, choć bywa czasem obarczony jakimś niewielkim natręctwem, malutką idiosynkrazją czy wadą psychofizyczną w nieznacznym stopniu. Na tyle, by nie zaburzyć wizerunku supergwiazdy profesji śledczej. W drugim nurcie pozytywnie nakręcony/nakręcona supermen/supermenka znika – w zamian pojawia się postać ponura,…
Agnieszka Lis Kawiarnia pełna marzeń Wydawnictwo Skarpa Warszawska, Warszawa 2021 Rekomendacja: 2/7 Ocena okładki: 3/5 Wycieczka samopas do równoległego świata literatury+ Jak zwykle – raz do roku przed Bożym Narodzeniem włączam do listy rekomendowanych lektur jakiś tekst obyczajowo-romansowy, przypadkowo wybrany ze stosu (wirtualnego; papierowego przegrzebać by się nie dało…) tego typu literatury, która pod koniec roku ma swoje żniwa. Wydawcy – każdy na własną rękę; żadnej zmowy tu nie ma – gromadzą zapasy teksów okołoświątecznych, zasadnie licząc, że znajdą zbyt. W rezultacie oczopląs i mózgopląs to „najniższy wymiar kary” dla każdego, kto zechciałby choćby punktowo zgłębić pokłady romansowej literatury. By uniknąć serii bolesnych zastrzyków, zdaję się na los (w rodzaju ciągnienia przez papugę lub rzutu monetą), aby sprostać dorocznemu wyzwaniu-zobowiązaniu. Więc w taki sposób dziś padło na Agnieszkę Lis i jej najnowszy, osiemnasty w dorobku życiowym produkt literaturopodobny, ukryty w postaci książkopodobnej. Po lekturze jestem wdzięczny losowi za takie rozstrzygnięcie. „Kawiarnia pełna marzeń” w wielce istotny i wymowny sposób poszerzyła bowiem spektrum moich doświadczeń z literaturą – a także współczesną astrofizyką. Lektura tego dzieła tak bowiem jest sugestywna, że umożliwia zerknięcie poza horyzont zdarzeń, spojrzenie poza zakrzywioną czasoprzestrzeń… Niemożliwe? To Einstein i Hawking tak twierdzili. A pani Lis wykracza…