Maurizio de Giovanni Miejsce każdego z nas Przełożył Maciej A. Brzozowski Wydawnictwo Noir sur Blanc, Warszawa 2021 Rekomendacja: 3/7 Ocena okładki: 3/5 Walka klas w upalny czas… Upał jako taki wpływa spowalniająco i osłabiająco na funkcje intelektu czytelniczego. Od czasu do czasu możemy się przekonać o tym na własnej skórze. Owszem – są osobniki, które i powyżej trzydziestu stopni funkcjonują bez zakłóceń, ale norma to pewna taka słabość fizyczna i mentalna, przytępienie funkcji poznawczych i analitycznych, że o zdolności do błyskotliwych syntez już nie wspomnę. Prosta dyrektywa umysłu dla ciała – napij się wody i połóż się w cieniu – zastępuje w trybie nagłym, wręcz wypiera inne formy aktywności, którymi nasz umysł tak się szczyci. Samo czytanie zda się bolesnym doświadczeniem, a percepcja sensu obserwowanego oczyma tekstu lotnością zaczyna przypominać żółwia na autostradzie (zanim go coś nie rozjedzie…). Tak – to nieledwie tortura. Ale gdy upał jako dojmujący składnik scenografii fabuły pojawia się też w tekście, wrażenie niestosowności wzmaga się i ochotę do lektury zupełnie odebrać może. Tak – dlatego zapewne tego lata większym powodzeniem cieszyć się będzie „Na zawsze w lodach” Owena Beattie i Johna Geigera – mrożąca historia arktycznej wyprawy Johna Franklina, zaginionej w trakcie poszukiwania północnego przejścia…
Marek Krajewski Miasto szpiegów Instytut Wydawniczy Znak, Kraków 2021 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 3/5 Nareszcie, nareszcie – Popielski w Wolnym Mieście! Doczekałem się… Kilka razy „namawiałem” Krajewskiego (tylko w tym blogu; innymi sposobami raczej nie), by z akcją szpiegowsko-dwójkarskich „popielskich” zawitał do Wolnego Miasta Gdańska. W latach międzywojennych Freie Stadt Danzig to była osobliwa konstrukcja prawna i terytorialna, owoc traktatu wersalskiego – o skomplikowanych stosunkach wewnętrznych i zewnętrznych (w tym głównie z Polską), zaprojektowanych przez grono angielskich, francuskich i włoskich dyplomatów, tak zwanych entuzjastów traktatowych, skupionych wokół organizującej się centrali Ligi Narodów w Genewie, wspieranych przez teoretycznie neutralnych prawników amerykańskich. No, ale to temat na osobne opowiadanie, podejmowane zresztą wielokrotnie tu i ówdzie, przez tych i owych… Gdańsk w epoce Wolnego Miasta (zanim Hitler ugruntował swą władzę w Rzeszy) odgrywał na scenie międzynarodowej rolę gospodarczą i polityczną istotnie wykraczającą poza formalne, definiowane przez sprawozdania statystyczne, możliwości. Owszem, był to spory port i centrum przemysłu morskiego, centrum handlu – lecz w istocie jego prawdziwe znaczenie w obrocie międzynarodowym polegało na potencjale stworzonych w tej quasi-państwowej strukturze szans operatywnego działania. Kto się umiał w tym potencjale połapać, zarabiał. Kto miał dostęp do informacji, zarabiał po dwakroć. Nic więc dziwnego, że w dziedzinie…
Rhys Bowen Ostatnia iluzja Przełożyła Joanna Orłoś-Supeł Wydawnictwo Noir sur Blanc, Warszawa 2021 Rekomendacja: 3/7 Ocena okładki: 3/5 Zniknięcie kajdaniarza Wiele wskazuje na to, że prywatna detektywka (cóż za paskudne słowo; nie wszystkie feminatywy dobrze wyglądają i brzmią po polsku – ten nazbyt przypomina pozytywkę czy, powiedzmy, lokomotywkę…) Molly McMurphy zmierza ku końcowi kariery. Kapitan Sullivan z nowojorskiej policji (wzorowy irlandzki samiec) nalega na szybki ślub (w wrześniu – a jest już środek lata 1903 roku…); a przecież pani kapitanowa nie będzie mogła praktykować zarobkowo po zamążpójściu. Nie uchodzi w tych sferach… Z drugiej wszelako strony pracowita pani Janet Quin-Harkin (prawdziwe nazwisko naszej autorki…) napisała dotąd siedemnaście powieści o Molly (nie licząc kilkudziesięciu innych!), a „Ostatnia iluzja” z 2010 roku jest dopiero dziewiąta na liście (wydawca zleca tłumaczenia chronologicznie). A to oznacza, że pani detektyw Danielowa Sullivanowa (jeśli do ślubu dojdzie…) jeszcze parę numerów kryminalno-towarzyskich wykona. Bo inaczej o czym byłyby te brakujące do polskiego kompletu książki? Przecież nie o haftowaniu czy jakichś przedsięwzięciach dobroczynnych, stosownych dla żony kapitana policji? Ale na razie Molly ma problemy egzystencjalne – wakacje, kompletny brak zleceń (żadnego rozwodu, nawet banalnego sprawdzenia referencji pokojówki…) i nadchodzące widmo dziury budżetowej – co w obliczu ekspensów z…
Krzysztof Bochus Wachmistrz Wydawnictwo Skarpa Warszawska, Warszawa 2020 Rekomendacja: 3/7 Ocena okładki: 3/5 Kukułka z Wolnego Miasta Miałem taki pomysł, by ktoś z naszych dzielnych rekonstruktorów kryminalnych zajrzał w wolnej chwili do Wolnego Miasta Gdańska. Myślałem, że na większą skalę mógłby to zrobić Krajewski, skoro już raz spróbował, ekspediując do Gdańska swego Popielskiego w roli agenta kontrwywiadu, tropiącego sowieckich szpiegów i dywersantów. Ale to był krótki wypad – i na placu boju został tylko prywatny detektyw Bednarski. Oraz kupa śmiechu (z różnych powodów…) nieodłącznie mu towarzysząca. Nie miałem pojęcia, że gdzieś na zapleczu przemysłu literatury sensacyjnej od paru lat szykuje się do skoku i konsekwentnie, profesjonalnie robi swoje niejaki Krzysztof Bochus – dziennikarz, pisarz, biznesmen, doświadczony (rocznik 1955, z Kwidzyna) rzemieślnik literacki. Onże Bochus parę lat temu wykreował figurę radcy kryminalnego Christiana Abella – echt und edel pruskiego weterana Wielkiej Wojny (z cesarskiej marynarki), zatrudnionego w Kriminalpolizei w Wolnym Mieście Gdańsku – osobnika wielce prawego, inteligentnego i konsekwentnego legalistę o wyśrubowanych standardach moralnych i nieskazitelnym zawodowym doświadczeniu. Słowem: ideał na służbie. Rzadki okaz, nie tylko w siedzibie gdańskiego prezydium policji na Karrenwall (czyli na dzisiejszej Okopowej), ale w ogóle. Z tym, że oczywiście ten modelowy gliniarz odznacza się wybitnie nieuporządkowanym…
Maryla Szymiczkowa Złoty róg Wydawnictwo Znak litera nova, Kraków 2020 Rekomendacja: 3/7 Ocena okładki: 3/5 Czego nie dostrzegł wieszcz Wyspiański? CHOCHOŁ: Miałeś, chamie, złoty róg,miałeś, chamie, czapkę z piór:czapkę wicher niesie,róg huka po lesie,ostał ci się ino sznur. Stanisław Wyspiański, „Wesele”, akt III, scena 37 W Bronowicach spiskowali na potęgę… W 1900 roku. Emisariusze antycarskich, narodowych i niepodległościowych sprzysiężeń różnej politycznej barwy zza ruskiego kordonu śmigali przez wieś rządkiem jak gęsi nie przymierzając – jeden za drugim. A to dziad proszalny, a to muzykant, a to bandos, a to kupiec, a to wróżbita, a to żaczek ubogi, a to Żydowin szmaty skupujący. W drugą zasię stronę przemycano setki pudów zakazanych druków, części składowe urządzeń wybuchowych i… ludzi wyszkolonych do sprawiania kłopotów komu trzeba. A cały ten ruch krzyżował się w chałupie niejakiego Włodzimierza Tetmajera, krakowskiego wziętego malarza i dekoratora całkiem sprawnego, wżenionego w miejscowy klan Mikołajczyków, chłopów zamożnych i (jak na ówczesne uwarunkowania życia wiejskiego) postępowych. Konspiracja była z gatunku tych, co wszyscy wiedzą, ale dyskretnie. Więc agenci cesarsko-królewskiego kontrwywiadu, zakonspirowanego pod nazwą Evidenzbureau (co i tak wszyscy wiedzieli, że z nijakim ewidencjonowaniem czegokolwiek nie ma nic wspólnego) Sztabu Generalnego, jakoś nie mogli się połapać, a może i nie kwapili…