Oriana Fallaci Kapelusz cały w czereśniach Przełożyli Jarosław Mikołajewski, Monika Woźniak Wydawnictwo Literackie, Kraków 2022 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Wściekłość i miłość Twarda baba była z tej Oriany! Zaczynała wprawdzie jako agentka-obserwatorka prasy włoskiej w zabawowym, rozplotkowanym Hollywood, ale potem… Przez wiele lat pełniła dziennikarską służbę jako korespondentka wojenna na rozmaitych frontach i terytoriach konfliktów zbrojnych – m.in. w Wietnamie, na Bliskim Wschodzie, na wojnie indyjsko-pakistańskiej, w dziesiątkach wojen i wojenek w Afryce. Jeśli w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych na świecie gdzieś strzelali, to z pewnością prędzej czy później można się tam było spodziewać Oriany Fallaci, targającej walizkową maszynę do pisania olivetti. Jej koledzy z branży (korespondent wojenny to w istocie osobny zawód dziennikarski, jak i samo sprawozdawanie wojenne to niepodobny do innych gatunek tego fachu) wspominają, że się jej bali. Każdy bowiem jej przyjazd na front burzył rutynową korespondencką sielankę. We wspomnianych latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego stulecia z powodów technicznych i technologicznych (oraz obowiązującego stylu wizerunkowego) wojny nie były przedsięwzięciami tak jawnymi publicznie jak dziś – gdy działania prowadzą globalne sieci telewizyjne w rodzaju CNN, al-Dżaziry czy Foxa (niekiedy intensywniej niż robią to generałowie stron walczących, komendanci sił rozjemczych lub watażkowie najemników czy tam zwykłych zbójów). Nie…
Giles Milton Berliński szach-mat Przełożył Marek Fedyszak Wydawnictwo Noir sur Blanc, Warszawa 2023 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 3/5 Berlin miasto w Niemczech leży… Lektury wojennych, okołowojennych i post-wojennych tekstów historycznych Miltona zawsze wprawiają mnie w zakłopotanie. A to z powodu niezwykłej pracowitości ich autora – niezwykłej nawet jak na historyka zawodowego, którym zresztą Milton po części jest. Należy do Royal Historical Society, jest członkiem czcigodnego grona kuratorów London Library – jednego z największych księgozbiorów Zjednoczonego Królestwa, z kompletnymi kolekcjami druków gromadzonych od XVI wieku. Ale przede wszystkim jest pisarzem i publicystą, autorem już piętnastu prac par excellence historycznych, aczkolwiek klasyfikowanych jako popularnonaukowe (czyli „niepełnowartościowe” – ku cichej satysfakcji dyplomowanych badaczy historii, którzy nie napisali nawet jednej trzeciej tego co Milton, nie wspominając już o zawstydzającym fakcie, iż nie zdobyli nawet ćwierci jego sławy…). Universum Gilesa Miltona swym zasięgiem geograficznym obejmuje niemal cały świat (na razie poza Australią, Ameryką Południową i Antarktydą – ale to nic przesądzonego), zaś w czasie rozciąga się od Średniowiecza po epokę zimnej wojny w II połowie XX wieku (też na razie). Elastyczna wszechstronność godna podziwu! Zadebiutował wszak w 1996 roku błyskotliwą robotą detektywistyczną, demaskującą ostatecznie sporną i długo wątpliwą historię domniemanego podróżnika XIV-wiecznego sir Johna Mandeville’a,…
Leopold Chauveau Cudowne kuracje doktora Popotama Przełożyła Maria Raczkiewicz-Śledziewska Wydawnictwo Noir sur Blanc, Warszawa 2023 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Czy to bajka czy nie bajka? Z klasyczną literaturą dziecięcą jako odbiorca rozstałem się nader wcześnie, czyli niemal równo z momentem, gdy sam posiadłem umiejętność czytania – a stało się to na rok przed rozpoczęciem edukacji szkolnej w zacnej łódzkiej podstawówce nr 83 imienia Stanisława Jachowicza – dziewiętnastowiecznego pedagoga i skądinąd wierszoklety, autora licznych i wielce popularnych bajek i umoralniających opowiastek dla dzieci specjalnie pisanych. Tata z mamą, skonstatowawszy iż swobodnie oddaję się samodzielnej lekturze, z ulgą wyzbyli się obyczaju wieczornego czytania na głosy – co więcej; na mnie zrzucili obowiązek czytania młodszemu bratu; ówże na szczęście moje, zdopingowany osiągnięciem „starszego”, wprędce doszlusował sam do grona czytających, uwalniając mój lekturowy potencjał dla moich własnych potrzeb. Nudząc się zatem w szkole ponownym zgłębianiem dawno odkrytych tajników elementarza Falskiego, wetowałem sobie czas stracony buszowaniem w domowej bibliotece, skompletowanej w swym podstawowym zrębie czas jakiś temu, przed wojną (ma się rozumieć – drugą światową) i jeszcze wcześniej. Księgozbiór ten zalecał się niemałą kolekcją encyklopedii różnej jakości i proweniencji, słowników, leksykonów, dykcjonarzy tudzież praktycznych poradników rolniczych i rzemieślniczych. W bibliotece oczywiście królował mój ukochany…
Stanisław Lem Człowiek z Marsa Wydawnictwo Literackie, Kraków 2022 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Wojna światów? Koncept nienowy w literaturze science fiction (i nie tylko w niej): skądś, z głębin Kosmosu, spada na Ziemię (czasem gwałtownie-katastrofalnie, czasem ląduje gładko i cicho…) Coś. Zszokowani badacze konstatują, iż Coś wykazuje jakieś cechy egzystencjalne, jakie miewa tylko materia ożywiona (a przynajmniej tak wynika z ich doświadczenia lub zgoła intuicji). W końcu badacze wiedzą więcej, więc stawiają taką hipotezę, jako że w stawianiu hipotez akurat są biegli. Innymi słowy: przybył na Ziemię i się zainstalował Obcy – żywy (prowizorycznie tak zakładamy, bo przecież nie wiemy dokładnie i odpowiedzialnie, czym w istocie jest życie). Ale widzimy, że ów Obcy się porusza i zdradza inne objawy aktywności bez żadnej widocznej przyczyny mechanicznej – w sensie ścisłym: nie ma widocznych oznak, że twór ów ma jakiś zewnętrzny mechaniczny napęd. Zakładamy przeto roboczo, iż widoczne objawy ruchu są napędzane z wewnątrz twora – ergo: mogą to być procesy chemiczne, metaboliczne, atomowe, powstające dzięki zapasom paliwa, ogniwom energii albo jeszcze inaczej. Ale nie w sposób unieważniający prawa fizyki. A skoro ruch bez dostawy energii istnieć nie może, to powinniśmy z dużym prawdopodobieństwem założyć, że wszelki ruch Obcego jest rezultatem…
Henryk Mountbatten-Windsor (jeśli wciąż on ma prawo tak się nazywać…) Ten drugi Przełożyli Miłosz Biedrzycki, Anna Dzierzgowska, Jan Dzierzgowski, Mariusz Gądek, Agnieszka Wyszogrodzka-Gaik Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2023 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 4/5 Pan Wales na rodzinnej wojnie Tytuł jest mylący, bo autor już nie jest drugi w kolejce do tronu Zjednoczonego Królestwa, jeno zaledwie piąty, co oznacza, że wedle prawideł dynastycznego prawdopodobieństwa, graniczących w tym przypadku z pewnością, korony raczej się nie doczeka. Zresztą tłumaczenie nie oddaje sensu tytułu oryginalnego – „Spare”, co po angielsku oznacza raczej zapasowy bądź ewentualnie rezerwowy, zbywający, do odstąpienia… Na pewno nie drugi. Ale po polsku „ten drugi” ma sens emocjonalny może bardziej wyrazisty niż „zapasowy”. Zresztą nie tytuł jest tu ważny, ale zawartość. Formalnie to autobiografia, bardzo sprawnie napisana (brawa dla ghostwritera) i nad wyraz rozsądnie opowiedziana. Młody człowiek, który mieni się być jej autorem, niewątpliwie dostał baty od świata (w tym od własnej rodziny) i w tych emocjach co nieco się światu i rodzinie odpłaca. Co tu ukrywać – jest wkurwiony, i z tego powodu nie jest to żadną miarą uczuciowo letnia fabuła o subiektywnie ciężkim, nieprawdaż, życiu księcia z królewskiego rodu, doznającego osobliwych upokorzeń (w dwunastostopniowej skali Kopciuszka: dziewięć, może dziesięć!). Jest…
Tomasz Łubieński Osiemdziesiąt plus minus Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2023 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 To jeszcze nie koniec! Aż mi się wierzyć nie chce – Tomasz Łubieński sporządził autobiograficzny esej całościowy z powodu znacznego przekroczenia osiemdziesiątki (dokładnie 18 kwietnia stuknie mu 85 lat…). Zawodowcy robiący w słowie, osiągając ten limes, zaczynają się trochę spieszyć – zapewne z pobudek „statystycznych”. Wydaje się im bowiem – słusznie, jak mniemam… – że jeśli dotąd zachowali pełnię władz umysłowych i twórczych, to nieubłagana Matka Natura postara się, by to już długo nie potrwało. I przeważnie mają rację, niestety. Dlatego w okolicy osiemdziesiątki każdemu, kto jeszcze jest w stanie, zdrowy rozsądek i instynkt samozachowawczy (w swej pierwotnej formie) nakazują, by zająć się sobą, własną spuścizną intelektualną i tzw. dziedzictwem. Najbardziej wyrafinowani publikują dzienniki – udowadniając zdumionej publiczności, że już od maleńkości wiedzieli, że są skazani na wielkość, przeto pracowicie skrobali w zeszycikach zapiski dnia powszedniego, pełne (jakżeby inaczej!) celnych obserwacji, pikantnych szczególików, przenikliwych diagnoz, wnikliwych uwag i myśli mądrości pełnych. I tak przez całe życie, by pod koniec zachcieć namieszać w środowisku choć w jednej ćwierci tak wyraziście, jak się udało rąbnąć Gombrowiczowi. Mniej zapobiegliwi, ale przywiązani do gatunku memuarów codziennych, po prostu siadają przy…