To, co zostaje
kryminał / 31 marca 2019

Tim Weaver To, co zostaje Przełożył Lech Z. Żołędziowski Wydawnictwo Albatros Sp. z o.o., Warszawa 2019 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 3/5 Jak dopaść fabrykanta zbrodni? Prywatny detektyw, specjalizujący się w poszukiwaniu osób zaginionych, to niegłupi pomysł na bohatera serii kryminalnej – stwarza duże i różnorodne możliwości kreacyjne oraz interesujące obszary penetracji, wymykające się poza granice kryminalnego horrorothrillera w stylu noir, klasycznej opowieści „proceduralnej” czy detektywistycznej opowieści retro, a nawet komedii kryminalnej z gatunku „zabili go i uciekł”… Klasyczny kryminał to pewien rygor intelektualny, narzucony przez standardowy schemat narracji: sprawca – zbrodnia – ścigający – akcja – kulminacja. Poza ten ciąg technologiczny w zasadzie nie wypada wykraczać; to kwestia ambicji i czystości gatunku. Publiczność kryminalna zgoła nie lubi autorów nadmiernie dygresyjnych (których ja dzielę na krajoznawców i psychologów); nie ufa im, gdy intrygę rozcieńczają pejzażami, historyjkami czy „profilami”… Co innego, gdy ludzie nagle bezśladowo znikają. W epoce kamer podglądających świat na każdej ulicy, kręcących się na okrągło przez 24 godziny kanałów informacyjnych TV, mediów społecznościowych zasilanych przez miliony „oczek” w naszych smartfonach? Samo takie „udane” zniknięcie to już jest początek niezłej historii do opowiedzenia. Ileż takich równolegle poprowadzonych narracji można wysnuć z każdego niemal przypadku rozpłynięcia się człowieka we mgle tajemnic,…

Przed końcem zimy
proza obca / 24 marca 2019

Bernard MacLaverty Przed końcem zimy Przełożył Jarek Westermark Wydawnictwo Agora, Warszawa 2019 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Psychodrama w Amsterdamie czyli ryk osła z oddali… Zimą do Amsterdamu nie polecam. Chyba że ktoś musi, bo inaczej się udusi – jeśli nie nabucha się zioła w którejś z dowolnych spelunek nad dowolnym grachtem. Ale czego nad zimowymi kanałami w strugach rytualnego (pada ze 200 dni w roku) deszczu szukać może stare dobre irlandzkie małżeństwo? Zaspokojenia? Konfrontacji? Ugody? Rozliczenia? Pamięci? Nowego początku? Czegokolwiek by nie szukali, czas wybrali dobry. Turystyczny gwałt maleje i nie rozprasza uwagi, muzea oblężone umiarkowanie, w barach i kawiarniach są nawet wolne stoliki. Słowem: zima w Amsterdamie to dobry moment, by zająć się sobą i dobrze wykorzystać czas – nawet marnując trochę na głupstwa… Więc Stella i Gerry Gilmore zapakowali się do samolotu z Glasgow na Schiphol, by wylądować w umiarkowanie wykwintnym hotelu Theo w centrum Amsterdamu. Z Glasgow – bo choć oboje są Irlandczykami, katolikami z Belfastu, od lat mieszkają w Szkocji. Do przeniesienia się na drugi brzeg Morza Irlandzkiego i zatoki Firth of Clyde skłoniły ich wypadki, typowe dla ulic i innych miejsc publicznych Belfastu w latach siedemdziesiątych, czyli swobodne i chaotyczne przemieszczanie się pocisków wystrzelonych…

Nad Śnieżnymi Kotłami
kryminał / 18 marca 2019

Krzysztof Koziołek Nad Śnieżnymi Kotłami Wydawnictwo Akurat (Muza SA), Warszawa 2019 Rekomendacja: 2/7 Ocena okładki: 3/5 Coraz więcej ofiar Liczyrzepy… Najnowszą produkcję Krzysztofa Koziołka niezwykle trudno sklasyfikować w sposób powszechnie stosowany w badaniach literatury. Formalnie bowiem to tak zwany kryminał retro, czyli wiodący kryminalną intrygę w starych dekoracjach, realiach z minionych epok. Zabieg modny, często stosowany, mający dowieść rękodzielniczego, rekonstruktorskiego mistrzostwa autora. No, niech tam… Ale gęstwina didaskaliów i technologia ich opisu pozwala też równolegle potraktować „Nad Śnieżnymi Kotłami” jak… przewodnik turystyczny, nieco chaotyczny i powierzchowny, wydawany masowo przez Riesengebirgsverein. Ale – po przetłumaczeniu i przepisaniu danych z mapy na polski – może to być publikacja sponsorowana przez PTT-K, a w każdym razie kawał komercyjnego zabiegu reklamowego – tzw. product placement (może z udziałem miasta Szklarska Poręba?). Nie, nie – nie podejrzewamy Koziołka o jakieś wątpliwe geszefty promocyjne. Ale gdyby nawet – to co? Liczy się tylko to, czy produkt został porządnie zrobiony. A dotąd w przypadku rekonstrukcyjnych przedsięwzięć Koziołka na przyzwoitą jakość samej zagadki i towarzyszącej jej narracji można było liczyć… Tym razem nie jest inaczej, ale do połowy… Intrygę bowiem wymyślił Koziołek niebanalną. Oto znany nam młody Kriminalassistent Anton Habicht został przeniesiony z Glogau (Głogowa) do Hirschbergu (Jeleniej…

Milczenie krużganków
kryminał / 13 marca 2019

Alicia Giménez-Bartlett Milczenie krużgankówPrzełożyła Maria Raczkiewicz-ŚledziewskaOficyna Literacka Noir sur Blanc, Warszawa 2019 Rekomendacja: 3/7Ocena okładki: 3/5 Mumia brata Asercio nie powinna się wygadać… Mord za klasztorną furtą to fascynujący temat i solidne, zobowiązujące wyzwanie dla ambitnych autorów fabuł kryminalnych, Myli się bowiem ten, kto sądzi, że mury zakonnych zgromadzeń są wystarczającą ochroną przed niskimi, świeckimi motywacjami, przed emocjonalnymi pobudkami i namiętnościami. Zło nic sobie nie robi z surowych reguł zakonnego życia, ochronnej bariery modlitwy oraz innych gestów umartwienia ciała i ducha. Cokolwiek wiecie o motywach wstępowania do zakonów, pamiętajcie: klasztor jest więzieniem. A tylko człowiek wolny może podjąć trud przeciwstawienia się Złu; do niewolnego ma ono przystęp nieograniczony…Więc jeśli w klasztorze sióstr sercanek znalezione zostaną zwłoki mężczyzny grzmotniętego w czaszkę przedmiotem tępokrawędziastym, sprawa robi się poważna, a siły dramatu wcale nie osłabia fakt, że nie jest to mężczyzna cywilny i świecki, jeno brat Cristóbal z zakonu cystersów, mąż uczony wielce i wyspecjalizowany w umiejętności konserwacji zabytków. W przyklasztornym kościele sercanek zajmował się on odnawianiem średniowiecznego sarkofagu wraz z zawartością, czyli nad podziw dobrze zachowanymi, zmumifikowanymi doczesnymi szczątkami (z XV wieku!) błogosławionego brata Asercia de Montcada. Wspominanie zaś o tym, że w momencie pojawienia się zwłok brata Cristóbala mumia braciszka Asercia…

Villas
biografistyka / 10 marca 2019

Iza Michalewicz, Jerzy Danilewicz Villas Wydawnictwo WAB, Warszawa 2019 – wydanie drugie zmienione i uzupełnione Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 3/5 Śpiewająca fantasmagoria alla polacca… Gdyby w 1938 roku w klinice położniczej w Heusy koło Liege w Belgii nie przyszła na świat Czesia, córeczka Janiny i Bolesława Cieślaków, historia polskiego życia artystycznego, towarzyskiego i uczuciowego byłaby uboższa i bardziej szara, niż na to zasługiwała… Pater familias był górnikiem z Zagłębia, z Dąbrowy Górniczej – od czterech lat na emigracji zarobkowej w Belgii. Bywało podobno, że na jednej szychcie pracował z kamratem Edkiem Gierkiem. W 1946 roku Cieślakowie wrócili do Polski i osiedli w Lewinie Kłodzkim – miasteczku obok Kudowy Zdroju, na samej granicy czeskiej. Dom dostali poniemiecki, na skraju miasteczka – nawet trochę mebli zostało, choć fortepian padł łupem sprytnych szabrowników… Tam, w Lewinie, zaczęła się (i wiele lat później skończyła…) historia bajkowego wzlotu i spektakularnego upadku największego rzekomo talentu wokalnego, jaki zaszczycił polskie i światowe estrady w drugiej połowie dwudziestego wieku… Słówka „rzekomo” używam z ostrożności, albowiem talent – rzecz ocenna… Skalę głosu można wprawdzie pomierzyć (cztery oktawy – koloraturowy sopran po głęboki kontralt, a może więcej…), ale tego, co właściciel Głosu potrafi z nim robić – już się nie…

Internat
proza obca / 6 marca 2019

Internat Serhij Żadan Przełożył Michał Petryk Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2019 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 3/5 Regulamin taktyki cywilnej przydatny na czas działań zbrojnych w terenie zabudowanym i gęsto zaludnionym… Świadomość wojny za granicą z bezpośrednim naszym sąsiadem – podobno zaprzyjaźnionym, choć szorstka to przyjaźń i czasem brutalna – jest w Polsce bliska zeru. Przecież to tak daleko; jakiś Ługańsk, Donieck – gdzie to w ogóle jest? Jakby grady zaczęły nawalać z Gródka Jagiellońskiego, a czołgi wyszły z lasu pod Rawą Ruską… A, to inna rozmowa. Niedużo czasu zostałoby, by się spakować i spierdalać. Ale skoro Rawa z Gródkiem wolne, słoneczne i ciche, to co nam jakaś tam wojna? No niby nic. Każdemu napomknieniu, że jednak w tym Donbasie dzieje się coś groźnego, strasznego – w rozleglejszej perspektywie groźnego i strasznego również dla nas, odpowiada wzruszenie ramion. Czasem podparte przeżutym grubszym słowem albo komentarzem – że dobrze im tak, pierdolonym banderowcom… Komu dobrze? Na wojnie? Na wojnie nikomu dobrze nie jest – ani tym, którzy strzelają, ani tym, do których strzelają, ani tym, którzy wbrew faktom uparcie twierdzą, że ich to nie dotyczy, ani nawet tym naiwnie zakładającym, że ich nie zabiją, bo nie ma za co… Nie ma za co?…