Bill Clinton, James Patterson Córka prezydenta Przełożyła Magdalena Hermanowska Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2022 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 3/5 Początek był dobry, ciąg dalszy jeszcze lepszy… W 2019 roku dotarła do nas pierwsza książka duetu Clinton – Patterson: „Gdzie jest prezydent?”. Rekomendowałem ją w tym blogu 6 lutego 2019 roku – kończąc podziękowaniami dla Billa i Jima za kawał dobrej zabawy. Skrycie żywiłem też przekonanie, że tak dobrego pomysłu autorzy nie porzucą po pierwszym razie – po debiucie. Innymi słowy – że się jeszcze spotkamy… No i nie zawiodłem się – naprawdę: sensacyjne thrillery, pisane z punktu widzenia prezydenta Stanów Zjednoczonych (choćby fikcyjne, zgoła baśniowe – ale gorące od zdarzeń…) to koncept literacki wysokiej próby. Wszelako pod jednym (a w zasadzie kilkoma w jednym) warunkiem – że umiejętnie, ciekawie napisany, fabularnie wiarygodny, kompetentny w kwestii szczegółu operacyjnego i didaskaliów tudzież zbalansowanej techniki narracyjnej (mam tu na myśli równowagę między żwawą akcją a pokusą patriotycznej deklamacji…). Bill Clinton z nadwyżką spełnia postulat fachowości – w końcu spędził osiem lat w Gabinecie Owalnym i głęboko zabunkrowanych centrach dowodzenia Wolnego Świata, gdzie teoria sprawowania władzy zamienia się praktykę; a to jest doświadczenie, które zgromadziło i potrafi intelektualnie wykorzystać może dwóch ludzi żyjących dziś…
Bill Clinton, James Patterson Gdzie jest prezydent Przełożyła Karolina Rybicka Wydawnictwo Znak, Kraków 2019 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 3/5 Nie bądź taki szybki, Bill… Bill Clinton ma pomysł fabularny zręcznej intrygi sensacyjnej i ogromną, praktycznie nikomu innemu niedostępną wiedzę (dwie kadencje w Białym Domu!) o sprawowaniu władzy. Ale nie w kwestii tzw. know how – czyli jak z tego sklecić opowiastkę, która miałaby ręce i nogi, a przede wszystkim magiczny walor skłaniający potencjalnego czytelnika do sięgnięcia po kartę płatniczą czy wejścia na stronę sklepiku Amazona… Samo nazwisko Clinton ma wprawdzie ogromną wartość rynkową, ale może nie wystarczyć… Poza tym – inaczej się pisze autobiografię czy esej polityczny, a inaczej – beletrystykę sensacyjną w stylu Grishama, Le Carre’a, Ludluma czy choćby Toma (drugoligowca!) Clancy’ego… Nie da rady – trzeba zatrudnić, dokooptować do drużyny fachowca z najwyższej półki. I to wyposażonego w specyficzne cechy osobowości – nie tylko talent kreacyjny najczystszej próby… Oczywiście założyć trzeba, że autor pierwszej gildii nie zechce pełnić roli anonimowego ghost writera. On, ze swym nazwiskiem, zapragnie na pewno dopisać się na okładce. To nieprzezwyciężalna (żadną kwotą!) kwestia ego… Z drugiej wszakże strony, zważywszy na nazwisko i osobowość figuranta, taki widmowy współautor liczyć się musi z tym, że…