Marek Orzechowski Chaos. Nowy porządek świata Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza SA, Warszawa 2018 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 3/5 Rien ne va plus! Czy to już koniec gry? Marek Orzechowski jest dziennikarzem z wieloletnim doświadczeniem, wytrawnym i przenikliwym analitykiem tzw. sytuacji międzynarodowej tudzież dociekliwym, spostrzegawczym reporterem. Czyli ma wszystkie niezbędne przymioty, by nieodwołalnie zostać… pesymistą. Pesymizm ten ma rozmiary iście monumentalne – podobnie jak monumentalne są zagrożenia (już nie potencjalne – boleśnie realne…) porządku świata. Zagrożenia takie, jak je widzi Orzechowski. A w zasadzie jedno zagrożenie: chaos, Ustabilizowany bowiem porządek świata, jaki znaliśmy przed zamachem 11 września, upadkiem Lehman Brothers i katastrofą Niemiec na mundialu w Rosji, se ne vrati – przynajmniej w dającej się przewidzieć czy ekstrapolować przyszłości. Chaos, zdaniem Orzechowskiego, nie jest w gruncie rzeczy rezultatem biegu spraw, który to bieg, mówiąc delikatnie, wymknął się spod kontroli. Chaos jest narzędziem sprawowania władzy silnych nad słabymi; pod ciężarem chaosu słabi padną, a silni jakoś sobie poradzą. Innymi słowy: chaos nie jest rezultatem procesów niekontrolowanych, jeno zaplanowanym instrumentem osiągania i utrwalania dominacji jednych nad drugimi. I jako taki będzie trwał, bo ma trwać. Trwa mać… Zdaniem Orzechowskiego – szybko z tego nie wyjdziemy, jeśli w ogóle… W każdym zaś razie pod…
Marek Krajewski Mock. Pojedynek Wydawnictwo Znak, Kraków 2018 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 3/5 Piekielne wezwanie Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że tym razem Krajewski – wrocławski filolog klasyczny, od dawna zawodowo oddany literaturze – usadowił się na szczycie. Nieodwołalnie. Po prostu jest najlepszy. I to nie tylko w wąskiej, aczkolwiek popularnej grupce Wielkich Rekonstruktorów Historii, budujących swoje wyimaginowane (chociaż w miarę możliwości, cierpliwości i talentu – wierne wypreparowane ze starych kronik) kosmosy-scenografie z przeszłości, w których rozgrywają swe kryminalne intrygi fabularne. Krajewski dawno prześcignął kolegów rekonstruktorów; twory większości z nich – zestawione z jego mistrzowskimi kreacjami -przypominają dekoracje teatrzyków marionetek albo makiety domków dla lalek. O autorach tzw. powieści historycznych już nawet nie chce mi się wspominać – dość powiedzieć, że większość z nich realia zaprzeszłych epok traktuje niezwykle umownie, idealizująco i fałszywie – osobliwie z kompletną niewrażliwością na zapachy. Ktoś taki precyzyjny (mimo używania, a nawet nadużywania realizmu magicznego…) jak na przykład Sapkowski (ze swą trylogią husycką i Reynevanem z Bielawy) to rara avis w tym zacnym towarzystwie. Przypadek Krajewskiego jest szczególny. Wielkie cmokando znawców literatury, niosące się przez kraj cały po każdym kolejnym tomie z Mockiem czy Popielskim, a dotyczące jego umiejętności rekonstruktorskich, zasłaniało albo zgoła pomniejszało krytyczną ocenę…
Michael Chabon Poświata Przełożył Michał Kłobukowski Wydawnictwo WAB, Warszawa 2018 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 3/5 Nieprzenikniona gęstość materii… Wydawca winien zobligować księgarzy, by do każdego sprzedanego egzemplarza „Poświaty” dodawali… nóż. Z ząbkami. By mieć czym kroić zgęstniałą masę słów, anegdot i fabularnych zawijasów. Proza to bowiem zawiesista niczym razowy, komiśny chleb, który dawno przekroczył (i tak niebezpiecznie wydłużony…) okres przydatności do spożycia. Autor – 55 letni pisarz Michael Chabon, laureat literackiego Pulitzera – jest kolejnym odkryciem na firmamencie „wschodzących” i „obiecujących” gwiazd amerykańskiej literatury. Miejscowi krytycy, skądinąd uchodzący za najsurowszych i najbardziej obiektywnych na świecie (właściwie nie wiedzieć czemu; są tak samo skorumpowani jak inni…), co roku kreują i obwołują przynajmniej jednego pisarza, by odgrywał rolę Delfina, personifikującego nadzieje i tęsknoty. Naturalną potrzebą czytającej publiczności i obsługujących rynek wydawniczy ekspertów jest hierarchia – ustanowienie rankingu i „kolejności dziobania”, by ułatwić podejmowanie decyzji o zakupie i lekturze. Homogenizacja opinii i rekomendacji wprowadza porządek na rynku. Matka Natura w swój charakterystyczny, nieubłagany i zaskakujący sposób wprowadza na tym rynku nieporządek, stale przywołując do siebie kogoś zajmującego określone od dawna miejsce w rankingu, co zaburza hierarchię. To po pierwsze. A po drugie – stale też dowiadujemy się, że ktoś nominowany wypadł z obiegu,…
Krzysztof Kamil Baczyński Ten czas. Wiersze zebrane Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2018 Rekomendacja: 6/7 Ocena okładki: 4/5 Żołnierz, poeta, czasu kurz…Gdy ofiara jest zbrodnią We właściwy czas utrafiło wydawnictwo z tym tomem wierszy Baczyńskiego. Jeszcze nie opadł pył, wzniecony przez celebransów i uczestników rocznicowych uroczystości, jeszcze słychać werble i echa apeli poległych… Dopiero co 4 sierpnia minęła rocznica najsmutniejsza z szeregu tych smutnych sierpniowych i wrześniowych rocznic… 74 lata temu niemiecki snajper (zapewne operujący z budynku Teatru Wielkiego) wstrzelił się w prowizoryczne stanowisko ogniowe w oknie na pierwszym piętrze Pałacu Blanka (Senatorska – Plac Teatralny). Pocisk trafił (precyzyjnie – w głowę) starszego strzelca podchorążego rezerwy AK „Krzysia” – żołnierza-ochotnika w plutonie „Leszka” (zgrupowanie „Gozdawa”), złożonego głównie z ludzi, którzy nie dotarli przed godziną „W” do punktów zbiórek i koncentracji swoich macierzystych jednostek (starszy strzelec podchorąży „Krzyś” miał przydział służbowy do batalionu „Parasol” i razem z nim na Woli powinien był zacząć swój udział w walkach…). Zastrzelony w reducie Blanka 23-letni żołnierz „Krzyś” to Krzysztof Kamil Baczyński – poeta, zapewne najlepszy w pokoleniu dwudziestolatków, urodzonych już w niepodległej Polsce. Być może najlepszy nie tylko w swym pokoleniu, ale w znacznie szerszej skali… Dowód macie w ręku. Wystarczy tylko czytać. Inaczej…
Masha Gessen Będzie to, co było Przełożyły Magdalena Iwińska, Hanna Faryna-Paszkiewicz Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2018 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Komu na Rusi żyt’ choroszo? Tytuł poematu Nikołaja Niekrasowa chyba dość dobrze ilustruje przewodni zamysł reportażu Mashy Gessen o współczesnej Rosji – o ludziach, mechanizmach władzy, organizacji życia obywatelskiego i codziennej egzystencji, nowej strategii funkcjonowania systemu autorytarnego i kontrstrategii funkcjonowania jednostki w tym systemie… Sowietologia była poważną i poważaną dziedziną nauk politycznych. Jej wielcy magowie byli zarazem luminarzami myśli, twórcami doktryn, zaufanymi doradcami przywódców politycznych, wpływowymi ekspertami i nauczycielami, analitykami wywiadów, intelektualnymi guru szkół filozoficznych, opiniotwórczymi publicystami. I nagle dosłownie z dnia na dzień, z godziny na godzinę to wszystko pieprznęło – wielka gałąź wiedzy widowiskowo zbankrutowała. Wystarczyło, że wkurwieni i rozentuzjazmowani berlińczycy w jedną noc – z 9 na 10 listopada 1989 roku – migiem rozebrali mur dzielący miasto, a pod koniec 1991 roku w pewnej leśniczówce w Puszczy Białowieskiej trzej panowie z Rosji, Ukrainy i Białorusi formalnie rozwiązali sojuz nieruszimyj riespublik swabodnych… Sowietolodzy tego nie przewidzieli i zostali bez pracy. Co więcej: nikt już nie chciał ich słuchać, choć przecież w paru szczegółowych kwestiach mogli mieć rację… Ale natura jak to natura – próżni nie znosi….