Niall Ferguson Imperium. Jak Wielka Brytania zbudowała nowoczesny świat Przełożyła Beata Wilga Wydawnictwo Literackie, Kraków 2024 (wydanie III) Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 3/5 The World is not enough – świat to za mało… Rule, Britannia! Britannia, rule the waves!Britons never, never, never will be slaves. (refren pieśni Thomasa Augustine’a Arne’a ze słowami Jamesa Thomsona z 1740 roku…) Historia Brytyjskiego Imperium – jeśli potraktować ją osobno, bez związku z dziejami reszty świata – jawi się jako splot szczęśliwych przypadków, zbiegów okoliczności i heroicznych zrywów tam, gdzie wystarczyłaby porządna robota… Taka odseparowana od reszty świata historia brytyjskiego imperium to nieustający festyn ignorancji – a właściwie głupoty, parada arogancji, zbrodniczego zuchwalstwa, krwawej indolencji, bałwaństwa i bęcwalstwa, kryminalnego wręcz poczucia wyższości oraz implementowanych z pokolenia na pokolenie zasad rzekomo honorowego, jakoby dżentelmeńskiego postępowania, nie będących w istocie niczym innym, niż statutem stowarzyszenia egoistycznych bufonów, megalomanów i cynicznych fanfaronów… Fenomen Imperium Brytyjskiego polega na tym, że gdy jego dzieje – w całości i bez zabiegów redakcyjnych – „wyświetlimy” na tle globalnej historii ludzkiej cywilizacji – nagle te piramidy bezmyślnego kretynizmu oblekają się w szaty umiarkowanego postępu, mądrej i troskliwej pieczy, sprawiedliwości bez mała, tolerancji, rozumu tudzież praworządności. Czemu? Tego nie wie nikt na pewno… Ale…
Niall Ferguson Dom Rotschildów. Prorocy finansów 1798 – 1848. Tom I Przekład: Katarzyna Bażyńska-Chojnacka, Piotr Chojnacki Wydawnictwo Literackie, Kraków 2016 rekomendacja: 5/7 ocena okładki: 3/5 Złoto toczy się w krąg, z rąk do rąk… Ten wers z operetkowego („Baron cygański” Johanna Straussa syna) kupletu niejakiego Sandora Barinkaya, onegoż barona, podobno nad wyraz trafnie oddaje zasadniczy mechanizm gospodarki kapitalistycznej (i nie tylko: niektórych innych epok chyba też…). To znaczy tak jest w popularnym polskim tłumaczeniu libretta Ignacego Schnitzera, w oryginale niemieckim chodzi o coś innego… Owszem – złoto (symboliczne upostaciowienie pieniądza wszelkiej maści) krąży sobie tędy i owędy, na sposób lekko chaotyczny i uśredniony, wyjąwszy jednak miejsca, okazje i czas, gdy ma zwyczaj (i powód) gromadzić się intensywnie i ponadprzeciętnie (by nie rzec – w nadmiarze, bo w nadmiarze nigdy go nie ma!). Jedna z takich okoliczności, o konsekwencjach globalnych niemalże, ma swój prapoczątek w drugiej połowie XVIII stulecia na Judengasse, ulicy-osi żydowskiego getta we Frankfurcie (tym nad Menem), w domu „Pod Czerwoną Tarczą” (Zum roten Schild), gdzie mieszkała rodzina drobnych kupców, używających naturalnie (a dlaczegóżby nie?) nazwiska Rotschild, a z nich pierwszy bardziej znany był Mayer Amschel (1744 – 1812) – handlarz antykwarycznymi monetami, który później wszedł na rynek jako…