Demokracja na czarną godzinę

Wojciech Sadurski  Demokracja na czarną godzinę Wydawnictwo Austeria, Kraków-Budapeszt-Syrakuzy 2022 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Malleus maleficarum, czyli demokraci – łączcie się! Tomasz Garrigue Masaryk, pierwszy prezydent Czechosłowacji, tuż po narodzinach swej republiki powiedział, jaki jest jej największy problem – mamy już demokrację, ale nie mamy wciąż wystarczająco dużo demokratów… Zdaniem profesora Sadurskiego dziś dylemat się odwrócił: demokratów nadal mamy wielu, ale nie mamy już demokracji, nie mamy w państwie instytucji demokratycznych. Efektowny paradoks, wnikliwa oraz inteligentna „profesorska wrzutka” poczyniona ku uatrakcyjnieniu dyskursu politycznego? To zapewne… Ale zarazem bolesna konstatacja rzeczywistego stanu spraw publicznych w Rzeczypospolitej dzisiaj… Bo cóż się stało? Na arenie politycznej miota się gromada zdezorientowanych działaczy, myślicieli, polityków, publicystów, którzy nie zauważyli (a właściwie teraz już zauważyli – z dużym opóźnieniem…), jak im się zmienił kraj. No bo jakże to? Na budynkach państwowych wciąż wiszą szyldy z dumnymi nazwami – tu trybunał, ówdzie sąd, dalej sejm z senatem pospołu, tu instytut, tam komisja, gdzieś kapituła, z prawej – fundacja, z lewej – izba, obok rada… Szyldy są czerwone, litery białe – widać je z daleka. Ale za szyldami nie dzieje się nic, co znamionowałoby ustrój demokratyczny w ruchu, w działaniu. Jakieś pozorne drgawki – tylko do kasy…

Minima Iuridica
esej prawny , filozofia / 8 marca 2021

Jerzy Zajadło  Minima Iuridica Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego, Wydawnictwo Arche, Sopot 2019 Rekomendacja: 6/7 Ocena okładki: 3/5 Sapientia iuris… Nigdy nie wpadłbym na tę książkę, gdyby nie uniwersytecki (mego macierzystego Uniwersytetu Łódzkiego…) konkurs imienia profesora Tadeusza Kotarbińskiego na najwybitniejszą pracę naukową z dziedziny szeroko pojętej humanistyki. Z krótkiej i oszczędnej w treści lokalnej notatki medialnej dowiedziałem się, że szóstą edycję tej zacnej rywalizacji wygrała książka profesora Jerzego Zajadły (z Gdańska) – „Minima Iuridica”. Na tle współczesnych akademickich praktyk konkursowych o mniej czy bardziej elitarnym usposobieniu, rozstrzygnięcie to wydaje się wielce osobliwe i przynosi chwałę szafarzowi nagrody – co najmniej równą chwale autora rzeczy samej. Czemu tak mniemam? O tym trochę później… Lektura „Minimów…” (trudno było je zdobyć; meldowano, że niedostępne albo wyczerpane) podziałała na mnie jak wehikuł czasu, jak wielki lewar przenoszący w drugą połowę lat 60. ubiegłego stulecia, na ulicę Składową w Łodzi, gdzie w budynku przedwojennego żeńskiego gimnazjum Miklaszewskiej rozgościło się (zapewne prawem kaduka, w ramach tzw. dziejowej sprawiedliwości ludowej…) na kilka dziesięcioleci uniwersyteckie Collegium Iuridicum. Tam cztery (z dużym okładem) lata pobierałem nauki – z bardzo miernym rezultatem. A los zarządził (tak, tak – zarządził, nie zrządził…), że żadnego zawodu prawniczego nie wykonywałem ani jednego dnia… Co nie…