Dziecko księżyca
proza polska / 26 stycznia 2021

Piotr Ibrahim Kalwas  Dziecko księżyca Wydawnictwo Wielka Litera, Warszawa 2020 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Długie życie suma Andrzeja Większość (i to licząca się nader poważnie) pisarzy płci obojga albo zaczyna pisać od (w sensie debiutancki temat), albo gdzieś w trakcie kariery zatrąca o – dzieciństwo. Gdy ktoś nie wie, o czym by tu, gdy ma problemy z pisarską inicjacją, albo cierpi na uwiąd (ma się rozumieć – chwilowy…) lub zgoła niemanie talentu, zwrot ku dzieciństwu i młodości to pewniak, jak wielogłowa hydra niedomagająca na nerwicę natręctw. Bo to surowy ojciec – oprawca i pijak, nie szczędzący pasa, bo to formacyjny dziadek, nauczający odróżniać dobro od zła podczas dyżurów przy pędzeniu bimbru, bo to toksyczna babcia – rozmodlona, dewocyjna strażniczka pierwszych piątków i siedmiu grzechów, bo to mamcia nadopiekuńcza, karmiąca pomidorową, jak zbity pies wiernopoddańczo wpatrzona w faceta-oprawcę, bo to molestujący wuj lub kochanek matki, bo to przywódca podwórkowej albo szkolnej bandy, znęcający się nad bohaterem bez umiaru, bo to tamta dziewczyna płocha i zła, rozpalająca pocałunkami i niespełnionymi obietnicami, potem odchodząca w dal z tamtym chłopakiem równie jak ona złym (zaś bohater ze złamanym sercem i pierwszym wzwodem wpada w nałóg wąchania kleju lub nawet wali kompot w żyłę…)….

Cywilizacje
proza obca / 17 stycznia 2021

Laurent Binet  Cywilizacje Przełożył Wiktor Dłuski Wydawnictwo Literackie, Kraków 2020 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 4/5 Historia przenicowana Sto z okładem lat temu przyzwoity łódzki krawiec – jeden z tych, co to ich Tuwim reklamował w nieśmiertelnych „Kwiatach polskich”: „I ten sterczący głupio Savoy,/ i wyfioczone przekupki,/ i szyld odwieczny: „Mużskij partnoj, onże madam i pszerupki” – chociaż w zasadzie utrzymywał się z trzeciego członu tego szyldu, czyli przeróbek, każdą propozycję operacyjnego przedłużenia życia wykwintnemu garniturkowi kwitował skrupulatną auskultacją, a wyroki po niej były nieodwołane i poza dyskusją. Jeżeli zakwestionowany łach pochodził z Brzezin – „starozakonnego” zagłębia konfekcyjnego na skalę europejską – o przeprowadzeniu zabiegu tzw. nicowania nie mogło być mowy; profesjonalna duma i uczciwość nie pozwalały. Ale im dalej od Savoyu i tamtego szyldu… Na przedmiejskich uliczkach rozliczni mistrzowie igły gotowi byli za niewygórowaną opłatą dowolny ciuch przerobić na „brylant, no istny cud” – niechby on sobie nawet był i z Brzezin… Taaa, nicowanie to stary koncept. Czyli zszywanie na nowo z prawej na lewo, z lewej na prawo, by teraz popracowała druga strona, dotąd skryta pod podszewką… W obrębie krawiectwa ręcznego, przy odrobinie fachowości, mogło to nawet dawać znakomite rezultaty, nie od odróżnienia od oryginału. Ale w innych dziedzinach?…

Wieczór w raju
proza obca / 8 stycznia 2021

Lucia Berlin  Wieczór w raju Przełożyła Dobromiła Jankowska Grupa Wydawnicza Foksal – wydawnictwo wab, Warszawa 2020 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 3/5 Dyskretna nuta chanel numer pięć… Wszystkie ciotki przylatujące z Ameryki ciągnęły za sobą smużkę tego zapachu. Flakony kupowały w strefach wolnocłowych w Idlewild (lotnisko bardziej znane jako Kennedy Airport…) na O’Hare, waszyngtońskim Dullesie czy Hartsfield w Atlancie, jak już się odprawiły za żelazną kurtynę. Kupowały number five, bo „nosiła” go sama Marilyn Monroe, a w obliczu podróży za ocean i spotkania z familiantami ich własne kosmetyki z supermarketu Searsa wydawały się nagle jakieś prostackie. Jedna tylko ciotka intensywnie pachniała jackiem daniel’sem i tłumaczyła, że boi się latać… Ciociu – niepotrzebnie; i tak wiedzieliśmy, jak to było naprawdę… Zresztą i ona nosiła chanelkę w torebce ze skóry aligatora. Lektura opowiadań Lucii Berlin przypomniała mi tamte zapachy. Burbon i chanel, chanel i burbon. I saksofonowe solówki Coltrane’a. I smak coca-coli tudzież solonych peanuts. I terkot wyszczerbionego, ale wciąż ostro golącego remingtona. I magazyn ilustrowany „Ameryka” na błyszczącej, białej jak śnieg, pachnącej kredzie. I „Rio Bravo” oglądane w kinach na przedmieściach po raz piętnasty czy tam dwudziesty (bo koleżanka z klasy kochała się w Rickym Nelsonie i potrzebowała eskorty, a zobowiązania towarzyskie…