Olga Rudnicka Zbyt piękne Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2018 Rekomendacja: 3/7 Ocena okładki: 3/5 Gadatliwa neurotyczka ma kłopoty… Oto znów Rudnicka w dobrym (to znaczy swoim…) stylu. Zerwała prawie z chmielewszczyzną. Nareszcie! Oczywiście nie definitywnie – jakieś resztki klimatów z dorobku mistrzyni jeszcze się tłuką po horyzoncie jak deszczowe chmurzyska, ale już nie zaciemniają obrazu zapożyczeniami i używanymi grepsami. Czy to oznacza, że młoda pisarka uwierzyła w siebie? Oczywiście nie… Pokusa pisania „chmielewską” jeszcze może się okazać zbyt silna. I rynkowo obiecująca. Ale krok w dobrą stronę, czyli powrót do samej siebie, jest sygnałem, aczkolwiek niezobowiązującym, artystycznego opamiętania… Oczywiście Rudnicka jest wierna swoim wypróbowanym schematom fabularnym i osobowościowym. Zwłaszcza tym drugim… Ale tym razem główna bohaterka (zawsze bohaterka…) nie jest ryczącą czterdziestką, jak niedawno wykreowana romansopisarka Emilia Przecinek. Tym razem to pyskata, aczkolwiek roztkliwiająca się (nad sobą, choć uważa, że tego nie robi..) trzydziestka Zuzanna Cieplik, naiwna jak trójkołowa hulajnoga księgowa, skotłowana psychicznie przez o mało co narzeczonego Cześka, który zwinął się bez opowiedzenia na trzyletni zagraniczny kontrakt. A zatem Zuzanna powzięła niezłomne postanowienie ignorowania płci męskiej, poszukała roboty daleko od rodzinnego miasta, sprzedała mieszkanie, wzięła kredyt i kupiła…. dom na prowincji, bo zachciało się jej mieć różaneczniki (rododendrony…
Olga Rudnicka Życie na wynos Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2017 Rekomendacja: 1/7 Ocena okładki: 2/5 Tragiczna pomyłka napalonego kadawera, czyli gehenna parodystki W ciemnym zakątku piwnicy strzeżonego apartamentowca – trup. Porządnie odziany i obuty, więc – wbrew pierwotnym przypuszczeniom znalazcy – żadną miarą nie jest to niechlujny sąsiad-pijaczek w stanie głębokiego upojenia, jeno trup-trup, najprawdziwszy z prawdziwych, zimny i sztywny, za to z wymłotkowanym łbem. Nieszczęśliwym znalazcą jest znana czytelnikom Rudnickiej niejaka Emilia Przecinek (nazwisko dość fantazyjne; zresztą osobliwa inwencja onomastyczna jest warsztatową specjalnością Rudnickiej…) – zbliżająca się niebezpiecznie do strefy „roaring forties”, z najwyższym trudem utrzymująca dyscyplinę cielesną (w sensie wagi i rozmiarów…), z równie wielkim trudem balansująca między okrutnym banałem prokurowanym przez rzeczywistość, a grafomańską kreacją na potrzeby twórczości własnej (innymi słowy: nie zawsze trafnie odróżniająca realny świat od fikcji…), udręczona pisarka romansowa… Rzeczona Przecinek, odkrywszy, że obiekt w piwnicznej ciemnicy to autentyczny kadawer, nie zaś skalandrowany deliryk, wzruszona do głębi pada na glebę (w piwnicy to zwykle beton), wstrząśnienia mózgu i lekkiej amnezji doznając, co w całości wydało ją na pastwę: a) medyka Perełki, b) przystojnego policjanta-geja (rzekomego, żeby nie było…), c) jego partnerki w służbie, d) agentki literackiej i nimfomanki Paluch, e) i co najważniejsze…
Olga Rudnicka Granat poproszę! Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2016 Rekomendacja: 3/7 Ocena okładki: 3/5 W nierównym boju padła kolejna ofiara… A bój to nie jest ostatni, o nie! Podejrzewam nawet, że wiele jeszcze nieszczęsnych niewiast, parających się literaturą, osobliwie kryminalną, rozrywkową (albo i romansową zgoła…) w podobny sposób padnie… Nie, życia nie straci żadna, ale pójdą w pęta, w niewolę okrutnego komercyjnego konwenansu pisarskiego – zaczną posługiwać się w twórczości swej tak zwaną „chmielewską”, czyli persyflażową technologią artystyczną, zasadzającą się na kilku niezbyt wyrafinowanych regułach… Primo: język osobliwy – niby szlachetnie poprawny, czasem tylko (w dialogach przeważnie) robiący wypady w stronę metafor nieoczywistych o zaskakującej wymowie, do skojarzeń paradoksalnych i śmiesznych. Ale w sumie podskórnie wyczuwa (a może tylko przeczuwa?) się w tym języku jakieś niepokojące drugie dno, ukryte znaczenie a rebours… Secundo: główna bohaterka – pełna fizycznych mankamentów (prawdziwych lub urojonych), przeto i kompleksów, i zaniżonej samooceny – ergo: zapuszczona, nadto dotknięta jakimś intelektualnym niedorozwojem (kojarząca z opóźnieniem lub wcale, kompletnie nieobyta z cywilizacją, zwłaszcza cyfrową, odklejona i obciachowo niekumata…); dziwne i głupie kroki życiowe wykonująca seriami, całymi dramatycznymi sekwencjami (acz niepozbawionymi swoistego wdzięku naiwnego kurczaczka…). Wciąż pełna wiary w swe damskie przewagi i seksualną atrakcyjność dla samców,…