Lee Child Czas przeszły Przełożył Jan Kraśko Wydawnictwo Albatros Sp. z o.o., Warszawa 2019 Rekomendacja: 3/7 Ocena okładki: 3/5 Nie pożywisz się tam kotku, gdzie poluje myszołów włochaty… Emerytowany major żandarmerii wojskowej US Army Jack Reacher należy do czołówki frekwencyjnej mieszkańców krainy wyobraźni, stworzonej (i tworzonej nadal…) przez liczne grono pisarzy rozmaitego autoramentu w branży literatury rozrywkowej, sensacyjnej, kryminalnej – no, w każdym razie tzw. lżejszego autoramentu, zapewniającego czytelnikom dobrą zabawę, dreszczyk emocji, intelektualną rozrywkę (współudział w rozwiązywaniu zagadek…), albo zgoła przygodę z marzeniami… Krainę tę, zaludnioną przez bohaterów literatury sensacyjnej, na własny użytek nazywam Terytorium Superaków… Kraj ten, z konieczności (miejmyż wzgląd na bezpieczeństwo publiczności…) ogrodzony płotem pod napięciem, ma w centrum swoje miasto występku – osobliwą mieszaninę slumsów Los Angeles, Detroit i faveli z kolumbijsko-meksykańskich central narkobiznesu… A wokół dziewicze, niedostępne lasy, mordercze pustynie i góry nieprzebyte, tudzież sporo cieków wodnych i takichże oczek. Może być też autostrada i kolej żelazna. W sumie: idealny biotop dla fantasmagorycznych kreatur literackich, obdarzonych nadnaturalnymi przymiotami ciała i ducha. Oczywiście Terytorium Superaków nie jest tworem jednolitym – każdy autor ma swoje, każdy czytelnik też. Struktura, wyposażenie (osobliwie w efekty specjalne: owe jebnięcia, wybuchy, płomienne eksplozje, strzelaniny – od pistoletowych po artyleryjskie, kraksy,…
Lee Child Adres nieznany Przekład: Andrzej Szulc, Janusz Ochab Wydawnictwo Albatros Sp. z o.o., Warszawa 2017 Rekomendacja: 2/7 Ocena okładki: 2/5 Szkółka survivalu dla supersamców i mizoginów W knajpie zawsze staram się usiąść plecami do ściany (a przy barze – z boku), a już na pewno nigdy – tyłem do wejścia. Nie zostawiam śladów w necie, jeśli naprawdę nie muszę. Wierzę w to, co widzę; jeśli mam wątpliwości, nie mówię nic…Aha, stale noszę w kieszeni dżinsów standardowego „szwajcara” z dopiętym sprytnym przyrządem Leathermana: z nożyczkami, pilnikiem i małymi kombinerkami. No i nigdy się nie zgłaszam na ochotnika. Czy to czyni ze mnie samotnego twardziela, mucho maczystowskiego macho? Uchowaj Boże! Niech nikt nawet nie waży się tak pomyśleć… Są rzeczy (wiele jest takich rzeczy) których się boję, bo warto się ich bać. Jedną z nich jest właśnie taki milczący macho, rozpychający nawet powietrze wokół siebie. Zwłaszcza gdy stoi po niewłaściwej (czyli nie po tej samej co ja…) stronie Mocy. Ale w tym mniemaniu czuję się troszkę osamotniony. Miliony facetów utożsamiają się z takim twardzielem, marzą, by nim zostać choć na dzień (z nocą i obowiązkową dziewczyną na raz…). Miliony kobiet być może też marzą. O nim. Jeszcze większe miliony płci obojga…