Haruki Murakami Zawód: powieściopisarz Przekład: Anna Zielińska-Elliott Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza SA, Warszawa 2017 Rekomendacja: 2/7 Ocena okładki: 3/5 Kosmiczne swędzenie oraz takowego korzystne spieniężenie… Kolejny pisarz, sięgnąwszy po światowe laury komercyjnego sukcesu (zasłużenie czy nie – to już temat innego wywodu, od którego na razie się uchylam…) nie potrafi owoców jego spożywać w ciszy i dyskrecji, kontentując się adoracją swego odbicia w lustrze przy porannym goleniu. Sformułował przeto, obmyślił i zwerbalizował życzenie powiadomienia swych czytelników, kim On – Jego Ekscelencja Pisarz – właściwie jest. Co sobie myśli, gdy pisze. Jak pisze. Skąd bierze to, o czym pisze. O czym pisze. Po co pisze… Innymi słowy: pisarz Murakami udziela sobie samemu wyjaśnienia – kompetentnego i rozstrzygającego – jak to jest, gdy Murakamiemu chce się pisarzem zostać i potem nim przez długie lata szczęśliwie (i fortunnie – w sensie ścisłym) być… Jeszcze innymi słowy: pisarz Murakami mówi nam, co on sam chce, byśmy o jego pisarstwie i pisarskości wiedzieli. Wyręcza zatem przyszłych biografów. Ale może chce ich także zmylić, na fałszywy trop skierować, ulepić fantoma Murakamiego, by wszyscy się zadowolili. W końcu daje gotowe odpowiedzi na szablonowy zestaw pytań o Murakamiego – w nadziei, że nikt o nic więcej się nie…
Ian Rankin Nawet zdziczałe psy Przekład: Andrzej Szulc Wydawnictwo Albatros Sp. z o.o., Warszawa 2017 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 3/7 Ten Rebus jest nie do rozwiązania, czyli emerytura po szkocku Jak wyglądałby świat klasycznej powieści kryminalnej, gdyby w miejscu zajmowanym przez Iana Rankina tkwiła czarna dziura? Dokładniej: gdyby nikogo nie było zamiast? Albo gdyby nie było Mankella, Grishama, Nesbø czy niegdyś Chandlera i Simenona, gdyby u nas nie pisał Krajewski… Kiepsko i smutno. Szkocki autor kryminałów (urodzony w hrabstwie Fife, mieszkający po drugiej stronie zatoki Firth of Forth, w Edynburgu…) zaczął trzydzieści lat temu i pomalutku (sam tak twierdzi; w rzeczywistości obiektywnej, poza pisarskim umysłem, poszło to szybciej znacznie…) dobijał się do drzwi sławy. A jak już się dobił, wywalił je z łomotem, zajmując najwyższy podest w galerii mistrzów tartan noir – osobliwej odmiany literatury kryminalnej, której wyróżnikiem, wbrew nazwie, nie jest pisanie w kratkę (choćby i szkocką…), lecz mocny, „gorący”, cierpki i brutalny styl wywodzenia tudzież prowadzenia kryminalnej intrygi… Jeśli gdzieś jest osobny Parnas autorów kryminałów, jeden z Ojców Założycieli tego wyśmienitego gatunku, rodak Rankina z Edynburga (jego pomnik pewnie pisarz mija za każdym razem, gdy chce się z centrum wybrać do Leith czy Portobello lub na odwrót…) wielki…
Piotr Pustelnik (wysłuchał Piotr Trybalski) Ja, pustelnik. Autobiografia Wydawnictwo Literackie, Kraków 2017 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 3/5 Idzie, krocząc po górach, czyli zespół niespokojnego serca… Pięćdziesiąt lat wakacyjnego, urlopowego włóczęgostwa w Tatrach, ale bez żadnej ekstremalnej wspinaczki ze sprzętem lub bez – tylko po wypucowanych, wyfroterowanych szlakach – do niczego nie upoważnia. W szczególności zaś do komentowania czy nawet rekomendowania ksiąg starych wyrypiarzy, łojantów, poddanych wiadomej Korony – czy częściej niestety ksiąg o starych wyrypiarzach, łojantach, poddanych wiadomej Korony. O nich – bo sami ksiąg napisać nie zdążyli, lub ledwie je napoczęli. Matka Natura wezwała ich, by… pogrzebali się w szczelinie lodowej, odpadli w jakimś kuluarze, zamarzli pod śniegiem, zasnęli snem wiecznym w deficycie tlenu, rozpłynęli się w wichrze i kurniawie… To znaczy nie tak… Matka Natura wezwała ich do drogi, obiecując każdemu jego miraż – temu ekstremalne przeżycie, sukces, sławę, pieniądze, tamtemu mistyczne uniesienie, ekstazę, iluminację; innemu zaoferowała przeskoczenie samego siebie; jeszcze innemu – profesjonalne, dobrze płatne zajęcie do przyspieszonej emerytury, kolejnemu – tylko dotknięcie Boga… A że nie wyszło? Matka Natura jest usprawiedliwiona: to oni nie sprostali wezwaniu… Niespełna dwa miesiące temu rekomendowałem tutaj biografię Wandy Rutkiewicz – wybitnej himalaistki (w skali globalnej!) i kobiety, którą dosłownie pożarła…
C.A. Belmond Gotując dla Picassa Przekład: Małgorzata Koczańska Wydawnictwo WAB, Warszawa 2017 Rekomendacja: 2/7 Ocena okładki: 4/5 Krótki kurs gotowania po prowansalsku dla początkujących Pewien znudzony bezsensem swego (skądinąd dostatniego…) życia dyrektor kreatywny (szef tych cwaniaczków, co wymyślają kampanie promocyjne, hasełka i klipy) wielkiej londyńskiej agencji medialno-reklamowej postanowił skapitalizować swe rozliczne aktywa w akcjach, udziałach, inwestycjach i innych nowoczesnych produktach rynku kapitałowego. Zamienił, co się dało zamienić bez wielkich strat, na gotówkę i pod koniec lat 80. ubiegłego stulecia nabył marzenie swego życia: troszkę zrujnowaną posiadłość (tzw. mas – parusetletni kamienny wiejski dom z basenem, kilka akrów gruntu z drzewami owocowymi i winnicą) w rejonie Morza Śródziemnego. W południowej Francji. W Prowansji. A konkretnie – w głębi tej krainy, u podnóża górek zwanych Luberon, z dala od zgiełkliwego, snobistycznego Lazurowego Wybrzeża. Gdybyż ex-reklamiarz poprzestał na korzystaniu z uroków życia, odkrywaniu małych skarbów krainy, która udzieliła mu gościny, gdybyż poprzestał na pędzeniu zacnego winka, grze w bule i biesiadach w rozlicznych knajpkach okolicy, popijaniu pastisu i przegryzaniu bagietek z tapenadą. Gdybyż, ach gdybyż… Ale ambitny ten Brytol ni stąd ni zowąd skonstatował, że uwiera go i gryzie w sumienie marnotrawienie nabytych niegdyś umiejętności kreatywnego formułowania myśli na piśmie. Innymi słowy: zaczął…
Wojciech Orliński Lem. Życie nie z tej ziemi Wydawnictwo Czarne Sp. z o.o., Wołowiec 2017 Wydawnictwo Agora SA, Warszawa 2017 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 3/5 Summa lemologiae, czyli sepulka twoja mać… Do tej pory uważałem się za lemologa-amatora. Bez wyrafinowanej erudycji, na stosunkowo niskim stopniu kompetencji – ale jednak lemologa. Obudzony w nocy prawidłowo identyfikuję Pirxa, Tarantogę, Tichego, Trurla z Klapaucjuszem i parunastu innych bohatyrów. Bukoliczny pejzaż osobliwego Państwochodu Kurdlandii moim domem się stał niemalże… Wespół z redakcyjnym kolegą, który przyjaźnią mnie zaszczycał, świętej pamięci Jurkiem Panasewiczem – krytykiem teatralnym, dziennikarzem, szachistą, połówką gwoździa (tę zagadkę rozwiązać mogą dzisiaj najwyżej dwa tuziny ludzi na całym świecie…) i oczywiście także lemologiem (na wyższym niż mój stopniu wtajemniczenia) – lubiliśmy na rozgrzewkę przed czarną szychtą wieczorną w sekretariacie redakcji przerzucać się lemologicznymi zagadkami typu: jakim urządzeniem w ostatnich chwilach życia kierował Pirx? (proste: diglatorem na Tytanie). Albo: jakie nazwisko Terminus najczęściej wystukiwał morsem? (m-o-m-m-s-e-n)… Więc uważałem się za lemologa. Kiepskiego, ale jednak. Aż do rozpoczęcia lektury książki Orlińskiego. To prawdziwa, jedyna taka summa lemologiae, którą swą zawartością, precyzją i elegancją wywodu zwala z nóg. I pozbawia złudzeń: prawdziwym lemologiem nigdy nie byłem – i nie będę…Czytanie Orlińskiego, nabawiwszy mnie kompleksów (o rozległości…
Guillaume Musso Dziewczyna z Brooklynu Przekład: Joanna Prądzyńska Wydawnictwo Albatros Sp. z o.o., Warszawa 2017 Rekomendacja: 2/7 Ocena okładki: 3/5 Gra o sumie ujemnej Przyznaję z pokorą i równie szczerym żalem, że do tej pory niewielkie miałem pojęcie o istnieniu pana Guillaume’a Musso, a o jego dziele i miejscu w literaturze pojęcie moje było jeszcze mniejsze. Dopuszczam nawet myśl zdrożną, iż wyrządziłem sobie tym „bezpojęciem” (ale dodam na usprawiedliwienie: niechcący!) jakąś ogromną krzywdę poznawczą – niemalże czarną dziurę sobie sprokurowałem. Dociera do mnie powoli bezmiar mego intelektualnego nieszczęścia: to tak samo, jakbym zabierał się do pisania monumentalnego eseju o fenomenie kulturowym disco polo i w trakcie przygotowań nagle wyszło na jaw, że nie wiem, kto to taki Zenek Martyniuk, nie słyszałem żadnego przeboju tego gostka (a jeśli nawet, to nie kojarzę…) i pojęcia nie mam, że przez czyjeś (chyba kobiece…) oczy zielone oszalał. Nawet nie wiem, czy się z tego leczy? A jeśli tak – to czy ambulatoryjnie, czy w zakładzie zamkniętym w Choroszczy? Ale co my tu o Zenku M. gawędzimy. Revenons à nos moutons! Taki to i gieroj z pana Musso… Podobno lider francuskich rankingów produkcji literatury w branży thrillerów, kryminałów i sensacji (czternaście powieści od debiutu w…
Waldemar Piasecki Jan Karski. Jedno życie. Kompletna opowieść; tom II (1939 -1945). Inferno Wydawnictwo Insignis, Kraków 2017 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 3/7 Trzeba być przyzwoitym zawsze, zwłaszcza wtedy, gdy nie warto… Taki komentarz wyrwał się bohaterowi tej biografii, gdy jej autor przyniósł mu egzemplarz książki innego sławnego autorytetu moralnego epoki najnowszej. „Zawsze”. Nie zaś: „warto”. Bo to nie jest kwestia wyboru ani oceny. Tylko niezbywalnej powinności człowieka honoru. Przyzwoitość, uczciwość nie są liczmanami w jakiejś wyimaginowanej alternatywie sytuacyjnej. Albo są zawsze, albo wcale. I to nie podlega pertraktacjom. Nawet z samym sobą przed lustrem przy porannym goleniu… Bohater tej biografii (i tu pozwolę sobie na wtręt osobisty) jest na krótkiej liście (raptem czteroosobowej…) ludzi, których skłonny jestem uważać za prawdziwe autorytety. Których wskazaniami intelektualnymi, ideowymi, politycznymi, etycznymi skłonny jestem kierować się w życiu. Bohatera tej biografii stosunkowo późno dołączyłem do swej prywatnej listy (dobrze – oto pozostałe nazwiska: Tadeusz Kotarbiński, Zygmunt Bauman, Jacek Kuroń…). Po pierwsze – bo długo niewiele o nim wiedziałem; po drugie – była to wiedza jednopłaszczyznowa: że kurier Państwa Podziemnego, że informował o zagładzie Żydów, że ma poczucie winy, iż misja ta okazała się w gruncie rzeczy nieskuteczna, bo jednak DOKONAŁO SIĘ… To aż nadto w…