Oleg Pawłow Dziennik szpitalnego ochroniarza Przełożył Wiktor Dłuski Wydawnictwo Noir sur Blanc, Warszawa 2019 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 3/5 Bolnica Rassija pod czujnym okiem pisarza… „Jak mało przebytych dróg jak wiele popełnionych błędów” sentencja wytatuowana na stopach 35-letniegoumrzyka-alkoholika, bomża nazwiskiem Dołgich… Nie słyszałem dotąd o Pawłowie. Nic ani jego, ani o nim nie czytałem, nie miałem pojęcia, że jest (a w zasadzie był – bo zmarł w ubiegłym roku). Świata literatury w pojedynkę ogarnąć nie sposób. Nawet nagradzanego i chwalonego przez krytykę autora pominąć łatwo, gdy nie jest się zawodowcem w branży, tylko amatorem… Ale taki błąd zawsze warto naprawić – bo Oleg Pawłow to było zjawisko w rosyjskiej literaturze – żal, że już zakończone. Zjawisko osobne, niezwykłe i krótkotrwałe, jak ślad płonącego w atmosferze meteoru. Pawłow pracował jako robotnik, tragarz, służył w łagiernych (ale zmilitaryzowanych) jednostkach ochrony sowieckich zakładów karnych (obozów pracy) w karagandyjskim stepie, był ochroniarzem w moskiewskim szpitalu, studentem zaocznym instytutu literatury, krytykiem, publicystą i pisarzem. Rosyjskim. A rosyjskość ma ogromne znaczenie w zrozumieniu, o co z tym Pawłowem chodzi. Dostojewski, Babel, Sołżenicyn, Szukszyn, Jerofiejew… Pawłow do tej gromadki nie doszlusował. Za krótko pisał. Ale zadatki miał. Gdy w 1994 roku kończył studia, jego pracę dyplomową opublikował…