Wisława Szymborska Wiersze wszystkie Wydawnictwo Znak, Kraków 2023 Rekomendacja: 6/7 Ocena okładki: 4/5 Nic dwa razy się nie zdarza… …i nie zdarzy. Z tej przyczynyzrodziliśmy się bez wprawyi pomrzemy bez rutyny. (początek wiersza z 1955 roku, dwa lata później zamieszczonegow tomie „Wołanie do Yeti”) Wiersze są wszystkie, a nawet więcej! Wydawcom, redaktorom i sporemu tłumkowi zaangażowanych filologów przydarzył się bowiem casus jeden na tysiąc, może na sto tysięcy albo milion zgoła, a w istocie swej (niezależnie od częstotliwości i rozmiarów wspomnianej proporcji) właściwie nieprawdopodobny. Przy edycji „wszystkich” dzieł zebranych zasługujących na takie pomniki autorów zdarzają się na ogół pominięcia, zagubienia (przeważnie jakichś juveniliów) czy klasyczne „niedoliczenia się”. Wydawcy się kajają, obiecują solennie braki i opustki naprawić w kolejnych edycjach (czasem nawet się wywiązują). Tymczasem tutaj doszło do ekscesu na odwyrtkę: pierwsza edycja „Wierszy wszystkich” noblistki Szymborskiej dotknięta jest niezwykle rzadkim błędem, co do istoty jednak szalenie podobnym – tylko a rebours… W „Wierszach wszystkich” są wiersze wszystkie plus. Bo jeden na pewno – co ustalono ponad wszelką wątpliwość – nie jest autorstwa poetki. Tak się zdarzyło niefortunnie w efekcie nadmiaru, wręcz kumulacji nie całkiem zdrowych emocji, towarzyszących całożyciowemu dziełu poetki. Osobliwie w epoce już post-noblowskiej. Ktoś nawet zaaranżował konkurs na…
Ewa Lipska Wariacje Geldbergowskie Wydawnictwo Literackie, Kraków 2023 Rekomendacja: 5/7 Ocena okładki: 4/5 Pan Geldberg jest poetą… Molierowski pan Jourdain, dopędzony i porażony przez informację, że w istocie rzeczy mówi prozą, przeżył przełom w bulwie. Jakże to – on, zwykły prostaczek wśród prostaczków – a mówi prozą, sposobem zarezerwowanym dla wielkich autorów, mistrzów słowa w każdym calu. Ale sowicie opłacani, cieszący się zatem autorytetem nauczyciele utwierdzili go w tym mniemaniu. Uwierzył tym łacniej, gdyż znajdował się w fazie rozchwiania systemu osobistych wartości – rozchwiania związanego z przebudową świadomości jourdainowskiej. On-ci to bowiem, akurat na ten czas zapragnął poprawić, wywindować w górę swój status społeczny. Z mieszczanina zostać szlachcicem… W XVII-wiecznej Francji wciąż nie było to łatwe – praktycznie nieprzenikalna stanowa (a więc silnie obserwowana, ba – pilnowana przez prawo i religię) struktura społeczna kruszyła się powoli. Ale – jak się wydaje – Jourdain znalazł sposób uniwersalny, by zmiany dokonać – używał mianowicie pieniędzy… Wszelako splot wydarzeń sprawił, iż do końca nie dowiedział się, czy odróżniający go od bełkotliwego plebsu i zbliżający do sfer arystokratycznych przywilej mówienia prozą to naturalna, przyrodzona oznaka statusu, czy rzecz nabyta. Ale poezja? Z poezją inaczej… Przekonanie kogoś, że w sposób naturalny, niewymuszony i spontaniczny mówi…
Jerzy Jarniewicz Mondo cane Wydawnictwo Biuro Literackie, Kołobrzeg 2022 Rekomendacja: 4/7Ocena okładki: 4/5 Poeta na swoim Jestem o dobre dziesięć lat starszy od Jarniewicza, więc nie było mi dane doznać traumy odrzucenia z powodu niewpuszczenia na dokumentalny film Gualtiera Jacopettiego „Mondo cane”. Czyli na ten „najbardziej szokujący film ostatnich lat” – tak napisali na plakacie – a lata to były sześćdziesiąte ubiegłego stulecia (film miał światową premierę w 1962 roku, a w Polsce pokazano go już w roku 1965), przeto tamte szoki jawią się wedle dzisiejszych jak porcja lodów malinowych zestawiona z erupcją supernowej. Obejrzałem wtedy „Mondo cane” bez problemu, nie licząc konieczności nabycia dwóch – dlaczego dwóch?; a domyślajcie się… – biletów od konika za cenę znacznie wyższą od nominalnej. I umiarkowanymi emocjami zostałem potargany… Na tyle umiarkowanymi, że dziś już nie pomnę, w jakim kinie to było – w „Wiśle”, „Polonii” czy może w „Wolności”? Wszelako mniejsza z tym – ważne, że dzięki obcowaniu z przesłaniem tego obrazu ugruntowałem podejrzenie (a w zasadzie zamieniło się ono w przekonanie), że świat nie jest taki piękny, jak go tu i ówdzie pracowicie malują… I tyle. Ale gdy przeczytałem wiersz Jarniewicza „Niektóre sceny mogą budzić niesmak”, wspominający tamto traumatyczne niewpuszczenie do…
Krzysztof Kamil Baczyński Ten czas. Wiersze zebrane Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2018 Rekomendacja: 6/7 Ocena okładki: 4/5 Żołnierz, poeta, czasu kurz…Gdy ofiara jest zbrodnią We właściwy czas utrafiło wydawnictwo z tym tomem wierszy Baczyńskiego. Jeszcze nie opadł pył, wzniecony przez celebransów i uczestników rocznicowych uroczystości, jeszcze słychać werble i echa apeli poległych… Dopiero co 4 sierpnia minęła rocznica najsmutniejsza z szeregu tych smutnych sierpniowych i wrześniowych rocznic… 74 lata temu niemiecki snajper (zapewne operujący z budynku Teatru Wielkiego) wstrzelił się w prowizoryczne stanowisko ogniowe w oknie na pierwszym piętrze Pałacu Blanka (Senatorska – Plac Teatralny). Pocisk trafił (precyzyjnie – w głowę) starszego strzelca podchorążego rezerwy AK „Krzysia” – żołnierza-ochotnika w plutonie „Leszka” (zgrupowanie „Gozdawa”), złożonego głównie z ludzi, którzy nie dotarli przed godziną „W” do punktów zbiórek i koncentracji swoich macierzystych jednostek (starszy strzelec podchorąży „Krzyś” miał przydział służbowy do batalionu „Parasol” i razem z nim na Woli powinien był zacząć swój udział w walkach…). Zastrzelony w reducie Blanka 23-letni żołnierz „Krzyś” to Krzysztof Kamil Baczyński – poeta, zapewne najlepszy w pokoleniu dwudziestolatków, urodzonych już w niepodległej Polsce. Być może najlepszy nie tylko w swym pokoleniu, ale w znacznie szerszej skali… Dowód macie w ręku. Wystarczy tylko czytać. Inaczej…