Nieradość

25 lutego 2020
Nieradość
Paweł Sołtys

Paweł Sołtys


Nieradość
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2019

Rekomendacja: 4/7
Ocena okładki: 3/5

Bilet na rondo w pętli czasu

Nieradość kojarzy się automatycznie. Ze starością. Starość – nie radość… Potoczne doświadczenie, wpisane na stałe w język. Ale i tak trochę się zdumiałem, gdy w tytule swej nowej książki, zbioru opowiadań skądinąd, słowa nieradość użył Paweł Sołtys, autor młody – zaledwie czterdziestolatek (rocznik 1978) – do tego w pełni sił, opromieniony sukcesami w branży muzycznej (Pablopavo kojarzycie?) i w ogóle na towarzyskim i artystycznym topie. Co on z tą starością? Dla niego starość to wciąż tylko ćwiczenie stylistyczne – i to, przyznajmy, nienajwyższego lotu. Oczywiście nie zamierzam sugerować, że o starości dozwalam pisać tylko tym, co przeżywają ten stan równolegle w rzeczywistości. No nie… Zostawcie starość starcom – takie hasło to byłaby przesada. I wedle surowych współczesnych kryteriów poprawności – dyskryminacja. Starość to doświadczenie uniwersalne, możliwe do poznania i przepracowania pisarsko „z drugiej ręki”. Gdyby ktoś chciał bardzo pilnie i nie mógł poczekać na własne przeżycie w tej mierze. Zresztą mógłby nie zdążyć spożytkować owoców poznania; mówiąc brutalnie: mógłby zejść w międzyczasie. Palce na klawiaturze mogłyby nie pogonić za świadomością… Więc proszę bardzo – można o starości z podglądania, nawet z wyobraźni; można też z rozmowy. Taki dialogus de passione. Młodości z fazą terminalną. Proszę bardzo. A bierzcie sobie tę starość i obrabiajcie literacko – po raz drugi proszę bardzo!

Ale beze mnie…

A co w tym wszystkim robi Sołtys? Chodzi. I zbiera. Jest perypatetykiem – kolekcjonerem, gromadzącym ludzkie historyjki, anegdoty uciekające żwawo do zapomnienia. Sołtys je dogania, otrzepuje z kurzu i klei: a to osobno do kart pamiętnika-nieśmiertelnika, a to do kupy „w większej całości”. Wygląda zatem na to, że przystał do klanu opowiadaczy, miłośników krótkich, wysublimowanych form narracji (albo i nie-narracji…). Bo to jest tak: jak się siedzi przy biurku przed kompem z roztwartym i pustym plikiem odt w open offisie, to się pisze powieść. Jak się chodzi po mieście tym i owym, zagląda w stare kąty, spotyka starych ludzi, dawnych kumpli z dawnych historii, piwko się chlapnie przygodnie – to się pisze opowiadania. Siedzisz – powieść. Chodzisz – krótka forma…

Sołtys powoli staje się mistrzem formy. Formy zdyszanej, formy biegnącej w poszukiwaniu treści. Bieg jest piękny sam w sobie, a do tego zwycięski. Bo wszystko okazuje się tworzywem – a to Sołtysowe tarapaty literackie, a to autobiograficzne wspominki, a to jakieś okruszkowe przygody z Grochowa i innych dzielnic prawobrzeżnych (ale nie wyłącznie). Narratorzy bywają starymi kobietami, jak bohaterka opowiadania „Fik”, która już nie chce odwiedzin, ma swoje odwiedziny w środku, w tym świecie, który się w niej przelewa… Albo ta druga (a może ta sama?) opowiadająca o cyckach Oluni… Narratorzy bywają byłymi chłopcami, wspominającymi dziadka Rysia, jego kota Mruczka i panią Halszkę…

Po co to wszystko Sołtysowi? Mam pewne podejrzenia… Ten jego tomik „Nieradość” wygląda jak zeszyt do ćwiczeń formalnych, stylistycznych. Jest oczywiście możliwe, że na tym autor poprzestanie. Będzie bez końca szlifował krótkie opowiadanka – co rok nowy zestaw. I dobrze, bo naprawdę potrafi to robić. Ale coś mi podpowiada, że te różnorodne ćwiczenia nie są tak sobie. Być może autor Sołtys szykuje coś większego, czym nas zaskoczy znienacka.

Dobrze by było… Na razie jednak lektura „Nieradości” daje tylko ugruntowane przekonanie, że jest gdzieś chłopak, który potrafi pisać prawie tak, jak niegdyś Hłasko, Nowakowski, a może nawet sam Filipowicz… Sama lektura nie nastręcza trudności; ja akurat pochłonąłem Sołtysa w czasie jednego wieczoru z telewizyjnymi serialami – w czasie przerw na reklamy, gdy już zaparzyłem herbatę – co przerwa, to jeden Sołtys. Albo dwóch… I już cię ani długość przerw, ani głupota tych reklam nie wkurwiają. Wpadasz w małą pętlę czasu. Czasu, który przez chwilę nie biegnie liniowo. To ekscytujące uczucie…

Tomasz Sas
(25 02 2020)


Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *