Gra pozorów

16 czerwca 2017

Donna Leon 
Gra pozorów
Przekład: Małgorzata Kaczarowska
Wydawnictwo Noir sur Blanc, Warszawa 2017

Rekomendacja: 3/7
Ocena okładki: 4/7

Dopóki Serenissima nad poziomem morza
się trzyma…

Zaczyna się od obrazka iście apokaliptycznego: policyjna motorówka z komisarzem Brunettim na pokładzie wpływa na wody Canale Grande w okolicy Piazza San Marco – wprost pod rufę gigantycznego wycieczkowca z trudem manewrującego po niewielkim w istocie bacino… Z pokładu na dziesiątym piętrze kolosa międzynarodowa hałastra snobistycznych włóczęgów i obszczymurów gapi się z góry na kopuły bazyliki i dzwonnicę, na dachy pałaców, a fale, wzniecane przez kadłub i turbiny, wściekle łomoczą w dębowe fundamenty miasta, zalewają, spłukują i dewastują kamienne płyty Riva degli Schiavoni… (Swoją drogą – tych skurwysynów, którzy na horror ów zezwalają lub patrzą przez palce, należałoby przywiązać do pasiastych gondolierskich pali cumowniczych przy Punta della Dogana, pod najpiękniejszą świątynią Wenecji – bazyliką Santa Maria della Salute – po szyję w wodzie; niechby sobie poczekali na acqua alta…).
Brunetti płynie na Dorsoduro, bo w Bibliotece Merula przy kanale Giudecca stwierdzono istną rzeź wśród starodruków: jakiś wandal wyrżnął z cennych ksiąg podróżniczych kilkanaście stron, głównie ilustracyjnych, z mapami, rycinami itepe… Naturalnym podejrzanym jest ostatni użytkownik okaleczonych ksiąg – okazało się, że to niejaki Nickerson, doktor historii z uniwersytetu stanowego Kansas, specjalizujący się jakoby w dziejach handlu morskiego… Ale kanałami dyplomatycznymi Departament Stanu USA zapewnił, że paszportu na takie nazwisko nigdy nie wydano w Stanach Zjednoczonych, zaś uniwersytet w Kansas zaprzeczył, jakoby doktor N. wchodził w skład jego kadry pedagogicznej, zaś historii handlu morskiego nigdy tam nie badano ani nie nauczano. Oczywiście osobnik posługujący się fałszywym paszportem zniknął. Taka zagwozdka to za mało – jak na talent, przenikliwość, fachowy upór i legendarną skuteczność commissario Brunettiego… Rozwiązuje ją niemal rutynowo, obficie korzystając z zapasów intelektu, niewymuszonego wdzięku, bezkompromisowej upierdliwości i niewzruszonego profesjonalizmu, aczkolwiek nieco zaprawionego (zważywszy na policyjny staż i doświadczenie…) nutą cynicznego powątpiewania. Oczywiście nie zdradzę ani przebiegu intrygi, ani jej finału. To dopiero byłby kryminał! Dość powiedzieć, że Donna Leon tradycyjnie nie przykłada wagi do literackiej urody kryminalnych wątków swych fabuł. Co poniekąd jest usprawiedliwione – życie bowiem też tego nie robi. Zbrodnie i występki nader rzadko bywają atrakcyjne fabularnie; przeważnie są toporne i bez wdzięku, czasem nawet odrażające – jak to zbrodnie. Zatem słusznie Donna Leon niczego nie upiększa…
Ale jej powieściom o Brunettim nie odbiera to atrakcyjności. Istotą ich powodzenia nie jest dramaturgia przestępstwa ani imponderabilia śledcze. Tą istotą jest warstwa socjologiczna – w zasadzie równoprawna z kryminalną. Donna Leon jest klasyczną obserwatorką: bystrą, surową (choć coraz częściej owładniętą pobłażliwą rezygnacją…) i zdeterminowaną. Jej weneckie kryminały to w znacznej mierze traktaciki społeczne, roztrząsające liczne wady i niedogodności (by nie rzec: upierdliwości…) włoskiego życia publicznego i organizacji tegoż – o indywidualnych „walorach” charakteru Włochów już nie wspominając… W „Grze pozorów” od razu na pierwszych kilkunastu stronach mamy rzeczową analizę korupcji w systemie zamówień publicznych (urządzenia GPS dla policyjnych motorówek…) i bezlitośnie szczerą rozmowę o sposobie podejmowania decyzji w administracji samorządowej (wspomniane wcześniej gigantyczne wycieczkowce, dewastujące kruchą równowag hydrologiczną weneckiej laguny…). Zresztą połowa każdej książki Donny Leon nie dotyczy kryminalnej zagadki – to wnikliwe opisy, analizy i krytyczne oceny włoskiej rzeczywistości, stanu ducha obywateli Italii (a zwłaszcza tubylców Serenisssimy – Republiki Weneckiej…). Ulubionym tematem społecznym Donny Leon są klasowe aspekty towarzyskiej i ekonomicznej struktury socjalnej populacji Wenecji; osobliwie arystokracja (bo Brunetti wżeniony jest w hrabiowską familię…) to niewyczerpany temat penetracji (nie zawsze przecież życzliwej czy choćby neutralnej…) autorki. Przypadki deklasacji i degrengolady weneckich arystokratów pani Leon przywołuje i opisuje z jakąś niekłamaną satysfakcją, graniczącą z klasycznymi objawami Schadenfreude…
W tej sytuacji nietrudno zrozumieć sens decyzji Donny Leon, która – pisząc i wydając swe książki po angielsku – nie pozwala ich przekładać na włoski (za to nie ma nic przeciw innym językom…). Włosi bowiem (podobnie jak Francuzi) charakteryzują się najwyższą w Europie odpornością na języki obce i najniższą dla nich tolerancją, słusznie w swym przekonaniu mniemając, że ich starożytny, piękny, bogaty i użyteczny język po prostu wszyscy powinni – ba, są obowiązani! – znać. (Francuzi myślą tak samo o swoim narzeczu…), A jeśli już któryś z Włochów zna angielski na poziomie pozwalającym swobodnie czytać i rozumieć, co pisze Donna Leon, to przecież nie poświęci swych cennych umiejętności na taką błahostkę jak lektura amerykańskich kryminałów… W ten oto prosty sposób Donna Leon uwolniła się od konieczności nieustannej dyskusji w włoskimi krytykami i w ogóle czytającą publicznością o swych książkach i formułowanych tamże opiniach; nikt jej łatki antyitaliańskiej niewdzięcznicy nie przypnie, nikt nie oskarży z paragrafu o ochronie godności włoskiego narodu (jeśli w ogóle taki jest w tamecznym kodeksie karnym…). Dzięki temu, że pisze po angielsku i nie pozwala tłumaczyć, może Donna Leon spacerować po Wenecji bez obaw, że ktoś ją dyskretnie popchnie w wody któregoś kanału, a przepływający akurat gondolier nie przydusi jej ciała do dna swoją ciężką wiosłopychówą…
No i nie taką ostatnią zaletą kryminałów pani Leon jest ich objętość – każdy da się przeczytać bez problemów w dwie wieczorne godziny, doliczając przerwę na otwarcie butelki winka (te z prowincji Wenecja Euganejska lub z Friuli są szczególnie polecane…). Miłej lektury!
Tomasz Sas
(16 06 2017)


 

Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *