Nikodem Pałasz
Zabójczy tie-break
Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza SA,
Warszawa 2016
Rekomendacja: 2/7
Ocena okładki: 3/5
Zaguglowany terminalnie; od zaraz potrzebne cięcia sanitarne…
Jest wszystko. Zwłaszcza zaś inteligentna, skomplikowana, niemal wiarygodna, cyniczna jak trzeba, trzymająca w napięciu intryga kryminalna i polityczna. Tak skrojona, że mniemać można, iż do cna wyczerpała pomysłowość i kombinatoryczne talenty autora… No nie wiem – Nikodem Pałasz ma jednak wszelkie po temu dane, by się bystro zregenerować mentalnie. Nikodem Pałasz należy do tej (skądinąd wcale licznej…) grupy autorów krajowego kryminału, którzy piszą za dużo. A pisać muszą, bo się uduszą. Przy czym zwrot „za dużo” nie oznacza wydajności, frekwencji wydawniczej. Mam na myśli zawartość każdego dziełka z osobna…
Co zatem „za dużo” znaczy? Pocznijmy od bohatera sequelu (bo to bodajże trzecia z nim książka…), czyli inspektora policji (teraz już byłego) i funkcjonariusza Europolu (takoż ex…) Wiktora Wolskiego. Klasyczny przypadek przepakowania… 40-letni z lekka łysiejący i odrobinkę tyjący erudyta, bokser, kolekcjoner winyli, ekspert rynku starych samochodów (nie złomu ze szrotów, tylko vintage…), słuchacz punkowo-hiphopowej grupy Beastie Boys, sybaryta, niezgorszy kochanek (sprawność seksualna plus umiejętność czytania kobiecej duszy…), znawca poezji i wedle terapeutów: osobowość psychopatyczna… No i ta przeszłość dramatyczna, znaczona zgonami bliskich, krwawymi śledztwami i urazami (syndrom wypalenia, zespół stresu pourazowego?). Tak wypakowany szczegółami bohater ledwo się toczy przez wyobraźnię czytelnika. Jeśli przeżyje (żadną miarą nie zdradzam tu zakończenia misternie przyfastrygowanej intrygi…), to trzeba go będzie oderwać od smażenia jajecznicy pod akompaniament wspomnianych Beastie Boys oraz innych od didaskaliów cywilizacji i rzucić w odmęty psychicznej niemocy: paranoi, może depresji czy choroby dwubiegunowej… Odbiegający od normy detektywi bez problemów funkcjonują w polskiej literaturze kryminalnej, więc Pałasz nie musi się jakoś specjalnie adaptować. Są dobre, sprawdzone wzory.
Jeśli zatem bohater tak przepakowany, to i fabuła na podobny syndrom cierpieć musi… No i cierpi, ale ładne ci to cierpienie jest. Zaczyna się od zabójstwa w przeddzień inauguracji mistrzostw świata w siatkówce kobiet w Warszawie. Ofiara to weteranka drużyny Izraela, kontrowersyjna gwiazda o niezależnej osobowości. Zwłoki znaleziono w piwnicy kamienicy na terenie getta. Wymowny zbieg okoliczności? Może tak, może nie. Prezydentem kraju, ubiegającym się o tzw. reelekcję, adres miejsca zbrodni wstrząśnie: akurat zwrot tej kamienicy pomógł załatwić reprywatyzacyjnej mafii, gdy był jeszcze w początkach swej kariery urzędnikiem Ratusza… Śledztwa w sprawie zabójstwa siatkarki ma nie być (ech, te implikacje międzynarodowe, skandale finansowe i inne…), bo to był wypadek, ale nieoficjalnie Wolski, wespół z agentką z Tel Awiwu, ma wydłubać zabójcę choćby spod ziemi… Były szef zmusza Wolskiego do pracy szantażem. Moralnym. Obiecuje, że coś powie w dręczącej inspektora od lat nierozwikłanej sprawie śmierci jego ojca, skądinąd działacza opozycji antykomunistycznej…
Uff! Jak na początek – doskonale splątana intryga. Ale uwaga! Pałaszowi to za mało. Więc robi wrzutę: gar żelatyny do pięknie rozmemłanego kogla-mogla… Jaki jest pierwszy krok Wolskiego? Ano wypad do sadyby milicyjnego emeryta gdzieś pod Warszawą. Emeryt ten albowiem miał kiedyś do czynienia ze sprawą Piaseckiego (dla niekumatych: w grudniu 1958 roku w piwnicy pewnej kamienicy znaleziono ciało porwanego i zabitego w styczniu 1957 roku nastoletniego Bohdana, syna Bolesława Piaseckiego – działacza politycznego, prezesa katolickiego stowarzyszenia PAX, a przed wojną prominentnego endeka, a nawet, wedle niektórych historyków – endekofaszysty…). Śledztwo po latach umorzono, a domorośli historycy lansują dwie tezy: żydowskiej zemsty lub też tzw. zbrodni resortowej (czyli rezultatu walki o władzę w MSW). No i pięknie, ale po co to Pałaszowi? By lekka jak pianka intryga nabrała ciężaru? By czytelnikowi dowieść naocznie, jaki ten Pałasz mądry, oczytany. Jak inteligentnie kojarzy, jakie olśnienia ma, jakie dygresje wywieść potrafi… No, erudyta pełną gębą! Tylko, że mu w połowie drogi opadło i zrobiła się ślepa uliczka. Gdy na podobny koncept skojarzeniowy (z Piaseckim) wpadł Pasikowski w „Glinie” (skądinąd najlepszym polskim serialu policyjnym wszech czasów…), to przynajmniej wiedział, co z tym zrobić i ładnie poprowadził intrygę do końca. O to Pałasz nie zadbał, chodziło tylko o narcystyczną przechwałkę… No i może o uniwersalną sentencję śledczą starego gliniarza: aby się maskować; jeśli coś wiesz, udawaj, że nic nie wiesz. I tak dalej…
Ale tu przecież jeden dowód nie wystarczy. „Zabójczy tie-break” aż ugina się od dygresji wszelakiego rodzaju. Z czego niektóre ocierają się o śmieszność – mniemam, iż niezamierzoną. Bo gdyby jednak były to świadomie popełnione persyflaże, winienem czoła pochylić przed Pałaszem i jego geniuszem. Mam tu na myśli epikurejskie sympozjony pana Wolskiego z mentorem profesorem Klemensem Sołomereckim. Panowie przerzucają się Chamfortem, Arystotelesem, Herbertem, Schopenhauerem, La Rochefoucauldem, a to popijając hennessy (tylko dlaczego szklankami, na Bachusa!?), a to piętnastoletnią laphroaig kieliszkami (niezła whisky; by the way: Pałasz ma szczęście, że „mimochodem” nie robi eksperckiego wykładu o pędzeniu single maltów i szkockich tradycjach takowego – wtedy chyba bym zabił…). Czegoś równie śmiesznego jak te biesiady, poprzez ich namaszczone napuszenie i intelektualną koturnowość, chyba nie zna polska współczesna literatura kryminalna (i żadna inna zresztą też…).
Ale to wciąż nie wszystko – Pałasz to przecież prawdziwy polihistor. Akademik zgoła – tyle że po WSPW. (Nie rozszyfrowujecie skrótu? To proste: Wyższa Szkoła Penetracji Wikipedii…). Więc mamy standardowe wtręty krajoznawcze, historyjki z przewodników PTT-K, dygresje o dziejach warszawskich kamienic, przedsięwzięć gospodarczych (w tym o zapomnianej o kolejce wilanowsko-grójeckiej…), rozważania o rynku wartościowych samochodów historycznych, o przestępstwach z nienawiści, o strukturze ruchu kibolskiego, o neofaszystach, nawet o serbskiej zbrodni w Srebrenicy i holenderskiej tamże niemocy (ze szczegółami) i tajemnicach organizacyjnych wielkich imprez sportowych (to ostatnie akurat podobno Pałaszowi jest bliskie profesjonalnie…). Myślę, że i tak wszystkich wtrętów nie spamiętałem, a nie chce mi się ponownie grzebać w stronach Pałasza i liczyć…
I tak sobie myślę: gdyby Pałasz radykalnie podstrzygł swe dzieło, nadał mu przez to tempa, skupił się na osiach intrygi (wątek polityczny jest smakowity i obiecujący…), to może godzien byłby polecenia. W tej sytuacji nawet rekomendacja na „dwa” wydaje się lekuchno naciągnięta. Ale niech mu tam będzie na zachętę i ku przestrodze… Każda misja, by była skuteczna, ani nazbyt śmieszna, ani nudna być nie może…
Tomasz Sas
(5 11 2016)
Brak komentarzy