Manuela Gretkowska Kosmitka Wydawnictwo Świat Książki, Warszawa 2016 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 3/5 Dziewczyna szamana, wiedźma, wróżka i lama rinpocze Powiedzieć, że kocha się Gretkowską, to nic nie powiedzieć. Ale jak dla mnie – kogoś, kto Powściągliwość ma na trzecie (imię naturalnie…) – wystarczy. Pani Manuela od debiutu (a mam przeczucie, że w gruncie rzeczy daleko wcześniej…) wzbudziła we mnie to uczucie, nad którym ani zapanować, ani się go pozbyć, ani zlekceważyć, ani w ogóle nic. Kocham i już; nikomu nic do tego. Najdziwniejsze, że się nie znamy, choć Łódź to w sumie małe miasto. No, ale ona teraz w nim tylko gościem, a przedtem… Inne dzielnice (ona z Bałut, ja z Chojen), inne szkoły, inne szlaki, inne epoki wreszcie (sporom ci ja starszy…). A potem: ona świat, świat i wieś Ustanów kędyś pod Piasecznem, ja Łódź, Łódź i Łódź. Poza tym staram się programowo nie bywać tam, gdzie bywają pisarze, by uniknąć zasadzek poufałości lub innego osobistego uczucia, zawsze wszak biegunowo sprzecznego z moimi względem literatury zamiarami. Więc niech już tak zostanie… O nadbiegającym ukazaniu się nowej Gretkowskiej wiedziałem oczywiście odpowiednio wcześniej (taki zawód). Ale okładka „Kosmitki” nieco mnie obezwładniła – aż zacząć muszę od próby deszyfrażu kilku (nie…
Michel Houellebecq Interwencje 2 Przekład: Beata Geppert Wydawnictwo Literackie, Kraków 2016 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 3/5 Zajmujemy się tym, co nas zajmuje… Po czym poznać wielkość Francji? Intelektualną oczywiście (innej nie ma, wyjąwszy może niektóre aspekty stylu życia – szczególnie kulinarne i winne…). No, właśnie po tym, com w tytule sformułował był (może niezgrabnie i w sposób nieoczywisty – za co przepraszam…). My. Tu. We. Francji. Zajmujemy się tym, co nas zajmuje. Powtórzmy to dobitnie, bo warto. Oryginalna myśl francuska (a właściwie szerzej: kultura francuska) jest bytem doskonale samowystarczalnym. Nie ogląda się na świat (no, prawie…) – przeciwnie: wciąż jakoś udaje się zmuszać resztę universum, by to jej się przyglądano z uwagą. Mimo pewnej językowej bariery, bo już niemal sto lat francuski nie funkcjonuje jako (przepraszam za słowo) linqua franca globalnej kultury i cywilizacji. Angielski łatwym skokiem dał mu radę, bo w nim wszystko komunikatywniej brzmi. Może wyjąwszy miłosną poezję śpiewaną; w tej branży wciąż najlepiej mówią (po francusku naturalnie) Brel i Aznavour (nawiasem: nieżyjący od 48 lat Belg i 92-letni Ormiaszka…). Jak więc oni – to znaczy francuscy twórcy, artyści, myśliciele, filozofowie, eseiści, pamfleciści i krytycy – to robią? Dokładnie to nie wiem, ale wydaje się, że milcząco i…