Stefanie Zweig Nigdzie w Afryce Przekład: Tomasz Dziedziczak Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2017 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 3/5 Safari znaczy podróż W 1932 roku w śląskim miasteczku Leobschütz (Regenz Oppeln) na pograniczu morawskim, w rodzinie żydowskiego prawnika przyszła na świat córeczka Stefanie. W dniu jej narodzin sygnały, że mała na pewno całego życia nie spędzi na kotwicy nad tamtejszą rzeczką Psiną, dla przewidującego pesymisty były aż nazbyt oczywiste. Historia nie dała spokoju – najpierw Żydom, potem wszystkim mieszkańcom Leobschütz. W 1938 roku rodzinie Zweigów udało się (III Rzesza potrzebowała żydowskich pieniędzy, a do projektu Endlösung trzej panowie H: Hitler, Himmler i Heydrich – jeszcze nie dojrzeli…) wyemigrować z Niemiec do… Afryki, konkretnie do brytyjskiej kolonii – Kenii. Żydowski prawnik bez znajomości angielskiego zarządzał farmami w interiorze, niedaleko jeziora Nakuru, był internowany jako wróg Imperium – potem służył w brytyjskiej armii. Jego mała córeczka chodziła do angielskiej szkoły, nauczyła się języka suahili (i paru innych narzeczy plemion narodu Kikuju). Przy okazji pokochała (i pewnie też trochę zrozumiała…) Afrykę. Gdy z tym kapitałem intelektualnym wróciła do Europy (ale już nie – jak marzyła – do rodzinnych Głubczyc, Żor ani Wrocławia…), doświadczenia i wspomnienia zamieniła na literaturę. Słuszny wybór… Stefanie Zweig ma bowiem rzadki…