Masha Gessen
Będzie to, co było
Przełożyły Magdalena Iwińska, Hanna Faryna-Paszkiewicz
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2018
Rekomendacja: 5/7
Ocena okładki: 4/5
Komu na Rusi żyt’ choroszo?
Tytuł poematu Nikołaja Niekrasowa chyba dość dobrze ilustruje przewodni zamysł reportażu Mashy Gessen o współczesnej Rosji – o ludziach, mechanizmach władzy, organizacji życia obywatelskiego i codziennej egzystencji, nowej strategii funkcjonowania systemu autorytarnego i kontrstrategii funkcjonowania jednostki w tym systemie…
Sowietologia była poważną i poważaną dziedziną nauk politycznych. Jej wielcy magowie byli zarazem luminarzami myśli, twórcami doktryn, zaufanymi doradcami przywódców politycznych, wpływowymi ekspertami i nauczycielami, analitykami wywiadów, intelektualnymi guru szkół filozoficznych, opiniotwórczymi publicystami. I nagle dosłownie z dnia na dzień, z godziny na godzinę to wszystko pieprznęło – wielka gałąź wiedzy widowiskowo zbankrutowała. Wystarczyło, że wkurwieni i rozentuzjazmowani berlińczycy w jedną noc – z 9 na 10 listopada 1989 roku – migiem rozebrali mur dzielący miasto, a pod koniec 1991 roku w pewnej leśniczówce w Puszczy Białowieskiej trzej panowie z Rosji, Ukrainy i Białorusi formalnie rozwiązali sojuz nieruszimyj riespublik swabodnych… Sowietolodzy tego nie przewidzieli i zostali bez pracy. Co więcej: nikt już nie chciał ich słuchać, choć przecież w paru szczegółowych kwestiach mogli mieć rację… Ale natura jak to natura – próżni nie znosi. Miejsca oddane przez niefortunnych (ale przecież intelektualnie przygotowanych, w miarę obiektywnych i wyedukowanych) uczonych jęli przejmować szarlatani niewiadomej proweniencji. Cała ich rusologiczna wiedza oparta była na rusofobii i prywatnych porachunkach (na ogół oczywiście politycznych, ale czasem i kryminalnych…) z władzą radziecką.
Sowietologia upadła i mało kto orientował się w tym, co naprawdę w Rosji się dzieje… Po abdykacji profesorów i analityków z wywiadowczych i parawywiadowczych think tanków pierwsze skrzypce (obok szarlatanów; dacie wiarę, że najwyżej cenionym polskim znawcą problematyki jest… choreograf z zawodu, ze specjalnością w dziedzinie tańca ludowego?) w rusologicznych orkiestrach objęli dziennikarze. Każdy, kto na placówce korespondenckiej w Rosji spędził choć pół roku i wykazał się rudymentarną umiejętnością czytania tamtejszej prasy ze zrozumieniem (a rosyjski, zapisany grażdanką, to jednak trudny język), ten napisał minimum jedną pretensjonalną książkę i zawzięcie komentował w telewizjach śniadaniowych ruskie sprawy. Sowietologia na poziomie uniwersyteckim zaczęła powoli odbudowywać się, zwłaszcza gdy się okazało, że w istocie rzeczy Rosja nie weszła na oczekiwaną, rozpoznaną i poniekąd nudną drogę budowania zachodniej demokracji liberalnej. Dlaczego? Przecież dostali takie dobre wzorce i przykłady, nie mówiąc o zachętach i obietnicach przyjęcia do „ekskluzywnych klubów”? Potrzebne były prawdziwe odpowiedzi na palące pytania – od tego przecież zależały strategiczne decyzje ekonomiczne i militarne. O poważne sprawy nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie pytał błyskotliwych błaznów okupujących fotele telewizyjnych komentatorów…
Ale na razie wciąż to dziennikarze rządzą w branży rusologii. Masha Gessen – autorka „Będzie to, co było” (tytuł oryginalny „The Future Is History” nie jest tak trywialnie kolokwialny, ale przetłumaczony dosłownie na polski byłby nieznośne sztywny i protekcjonalny…) – jest klasyczną, typową funkcjonariuszką prasy, z imponującym dorobkiem (napisała m.in. biografię Putina „Człowiek bez twarzy”, za którą „prawdziwi Rosjanie” mogą jej nie lubić…) i obfitującym w dramatyczne zakręty życiorysem osobistym. Jako taka pełni tymczasowe obowiązki sowietologa z wdziękiem i sukcesami.
Maria (zdrobniale Masza) Aleksandrowna Giessen urodziła się 51 lat temu w Moskwie, w rodzinie aszkenazyjskich Żydów, której w 1981 roku udało się wyemigrować do Stanów Zjednoczonych. Dziesięć lat później, po studiach i dziennikarskim debiucie, wróciła do Moskwy (z podwójnym obywatelstwem…), zaczęła pisać korespondencje i komentarze dla „New York Timesa”, pracowała jako szef rosyjskojęzycznej redakcji Radia Swoboda, była redaktorem najstarszego rosyjskiego magazynu popularno-naukowego „Wokrug Swieta”, a także członkiem rady dyrektorów Trójkąta – rosyjskiej organizacji pozarządowej, upominającej się o prawa środowiska LGBT. Masza Gessen, żyjąca w (sformalizowanym w USA) związku homoseksualnym z obywatelką Rosji, adoptowała porzuconego przez matkę-nosicielkę HIV Wowkę z sierocińca w Kaliningradzie. Gdy w 2013 roku deputowany do Dumy Miłonow rekomendował parlamentowi ustawę przeciw zagranicznym adopcjom, powołał się publicznie na przykład związku Gessen i obywatelki rosyjskiej Swietłany Generałowej jako patologicznej, perwersyjnej rodziny zagranicznych, finansowanych przez obce siły lesbijek, wykorzystującej rosyjskie dzieci. Oczywiście Masza natychmiast straciła posadę w „Wokrug Swieta” (mimo zapewnień i gwarancji samego… Putina!), Radio Swoboda (podobno przypadkowa zbieżność w czasie!) utraciło licencję, a moskiewski Citibank zablokował jej rachunek pod zarzutem udziału w praniu brudnych pieniędzy. W tej sytuacji od pięciu lat Gessen znów mieszka w Stanach; jest profesorem w Amherst College, ma jeszcze dwójkę nowych dzieci, a „Będzie to, co było” to już dziesiąta książka w jej dorobku…
I bodajże najważniejsza… Masza postanowiła odejść od solennej formuły eseju polityczno-historycznego lub też panoramicznego (ale bezosobowego!) reportażu – na rzecz klasycznej, sprawdzonej przez pokolenia autorów formuły personal touch. Rzucającej indywidualne losy reprezentatywnej jednostki na szersze tło wydarzeń – w jedno sprzęgającej los z Historią… Po prostu wyselekcjonowała kilkoro bohaterów – znanych i zupełne anonimowych – i opisując ich życiowe przypadki, wmontowała je w te trzy dziesiątki lat dziejów Rosji od upadku reżimu komunistycznego po dziś dzień nieomal… W ten sposób w książce Gessen pojawili się członkowie rodziny Aleksandra Nikołajewicza Jakowlewa – starego działacza partyjnego, wybitnego teoretyka marksizmu i praktyka komunizmu, który po okresie służby dyplomatycznej wybrał wolność w Kanadzie, gdzie był ambasadorem, a do ZSRR wrócił na osobistą prośbę Gorbaczowa, by zostać jego doradcą w kwestiach tzw. pieriestrojki. Pojawia się Borys Niemcow (oczywiście z rodziną) – fizyk, młody, obiecujący działacz polityczny z prowincji, typowany na następcę Jelcyna (zanim jeszcze pojawił się Putin), potem w opozycji, zabity 27 lutego 2015 roku pod Kremlem na moście Moskworieckim. Jest „zwykła obywatelka” Masza, z domu Czebotariewa, której babcia budowała prom kosmiczny „Buran”. Jest Liosza z Solikamska, odkrywający jednocześnie, że jest gejem, i że pochodzi od wołżańskich kolonistów niemieckich. Pojawiają się psychoanalityczka Marina Arutiunian i socjolog Lew Gudkow – następca sławnego badacza sowieckiej i postsowieckiej rzeczywistości społecznej Jurija Lewady…
Losami tych indywidualnych bohaterów Gessen kunsztownie inkrustuje surową, bogatą w szczegóły, zwartą kronikę ruską – latopis gorbaczowowskiej degrengolady, jelcynowskiej smuty i putinowskiego „renesansu”. Autorka szuka w ten sposób odpowiedzi na pytanie – dlaczego Rosja, mając na wyciągnięcie ręki atrakcyjne wzory i modele, podsuwane przez prozachodnich, kapitalistycznych „agentów wpływu”, w końcu odwróciła się plecami od reszty świata i szuka własnej drogi, choćby to miała być tylko tropinka z tajgowych bali układanych przez bagno odtajałej wiecznej zmarzliny. Ale nasza własna. Homo sovieticus jest bowiem nieufnym, zakompleksionym cynikiem. Nie ma poczucia niższości (przeciwnie!), tylko boi się, czy ktoś go tutaj w trąbę nie robi, nie chce go – szczerego przyjaciela świata – wycyckać i puścić z torbami. A poza wszystkim homo sovieticus ceni porządek, hierarchię, amię i flotę, Władimira Władimirowicza i Ałłę Pugaczową… Najlepiej mu się żyje pod kryszą, której filary trzymają miejscowy oligarcha (ewentualnie gangster), pospołu z komendantem milicji, gubernatorem i popem. Gessen udowadnia to z amerykańską pewnością siebie, precyzją chirurga i okrucieństwem entomologa przyszpilającego motyle do tekturek… Jej zdaniem przyszłość Rosji to powrót do przeszłości. Zresztą wystarczy spojrzeć na zdjęcie autorstwa Biełousowa z agencji Sputnik ilustrujące okładkę „Będzie to, co było”. Na tę fanatyczną aktywistkę postkomunizmu, dźwigającą portret generalissimusa Stalina w formie cerkiewnej ikony podczas manifestacji ziuganowowców. To JEST Rosja – z korzeniami w stalinowskiej przeszłości, w formie wypracowana w cerkwi, w treści składająca się z jednego słowa: Putin, w smaku jak Łzy Komsomołki (koktajl pomysłu niezapomnianego Wieniczki Jerofiejewa), z wydziarganą mordą kryminalnego zeka… Takiej Rosji przyjrzyjcie się dokładnie – dzięki lekturze Maszy Gessen. Któż bowiem wie, co będzie dalej? No to odpowiedzcie sobie na pytanie: komu na Rusi dobrze się dziś żyje? Już wiecie?
Tomasz Sas
(2 08 2018)
Brak komentarzy