Marilyn na Manhattanie. Najradośniejszy rok życia
esej biograficzny / 25 lutego 2018

Elizabeth Winder Marilyn na Manhattanie. Najradośniejszy rok życia Przekład: Katarzyna Makaruk Wydawnictwo Literackie, Kraków 2017 Rekomendacja: 4/7 Ocena okładki: 3/5 Mogło być pięknie, mogło być inaczej… Ktoś, kto nie płynął tratwą po „Rzece bez powrotu”, kto nie sterczał na „Przystanku autobusowym”, kto nie zmoczył głowy w całunie mgły nad „Niagarą”, kto nie wie, że „Mężczyźni wolą blondynki” (a diamenty to najlepsi przyjaciele dziewczyn…), kto nie widział, jak dmucha nowojorskie metro, walcząc z grawitacją i tekstyliami w „Słomianym wdowcu”, kto nie ma pojęcia (nobody’s perfect…) jak Sugar Kowalczyk grała na ukulele w „Pół żartem, pół serio” (nota bene chyba najgorzej przetłumaczony na polski tytuł anglosaskiego filmu – w oryginale „Some like it hot”…), kto nie przeczuwał, jak skończą „Skłóceni z życiem” – ten nie wie, co mówi, używając słowa KOBIETA. Nie w sensie ścisłym, mając na uwadze konkretną dojrzałą osobniczkę gatunku ludzkiego i płci żeńskiej. Nie wie, co mówi w sensie symbolicznym, metafizycznym, ikonicznym… Postawienie znaku równości między nazwiskiem Marilyn Monroe a esencją, rdzeniem pojęcia kobiecości nie jest żadną miarą nadużyciem. Życie i dzieło Marilyn Monroe zostały przebadane, opisane, wreszcie zmistyfikowane przez setki autorów, ale nikt nie wpadł na koncept, jakim posłużyła się pani Winder. Ona przeanalizowała tylko rok w życiu…